Wydrukuj tę stronę

Dakar 2012: witaj przygodo! Rajdówki wypłynęły z Hawru

listopad 24, 2011
W Hawrze, największym porcie morskim Francji, w ostatnich dniach zaroiło się od rajdowych pojazdów, dla których nadszedł już czas rozpoczęcia Dakarowej odysei. W czwartek potężny prom wypełniony terenówkami, które przybyły tu z najodleglejszych krańców Europy, wyruszył w 21-dniową podróż w kierunku Ameryki Południowej.

Zawodnicy z Europy przyzwyczaili się już, że końcem listopada musza stawić się w Hawrze. Choć w tym roku organizatorzy odnotowali wzrost liczby off-roaderów ze Starego Kontynentu, ich odprawa przebiegała sprawnie i zajęła tylko 2 dni. Dwa bardzo intensywne dni zwłaszcza dla 140 pracowników A.S.O., którzy zarządzali całą operacją rejestracji maszyn oraz ich załadunku na okręt. W tym czasie w pojazdach montowano urządzenia bezpieczeństwa (takie jak Iritrack czy Sentinel), w biurach odbywała się papierkowa robota (wydawano dokumenty pozwalające na wjazd do Argentyny i wyjazd z Peru), a uczniowie liceum Lavoisier przyklejali na samochody numery startowe i naklejki sponsorów (w zamian za pomoc zimą pojadą na ferie narciarskie ufundowane przez A.S.O.).

Do Hawru przybyło w sumie 680 maszyn (rajdówki, pojazdy assistance, wozy prasowe i auta organizatorów), które, gdy zgromadziły się na brzegu basenu portowego, zajęły powierzchnię równą trzem boiskom piłkarskim.

Niektórzy już na starcie odnotowali pierwsze spóźnienia… Eduardo Moci, który jedzie sam w aucie, kilka godzin spędził na przebudowie jego kabiny: - Gdy startujesz sam, przepisy wymagają, aby wszystkie przyrządy typu emergency były w zasięgu ręki kierowcy – opowiada. – Musiałem więc mocno przekomponować wnętrze mojego pojazdu. W dodatku nie mogłem już opuścić parkingu.

Włochowi udało się zdążyć na czas, czego nie można powiedzieć o kilku motocyklowych sławach. Zespoły Aprilli (López, Duclos) i Husqvarna (Frétigné, Gonçalves, Zé Hélio) nie wyrobiły się i postanowiły, że wyślą swoje motocykle drogą lotniczą.   

AK, fot. Dariusz Żyła, Piotr Wyczyński