Polacy najlepsi w klasie Touring na 4x4 Adventure Trophy (Sri Lanka)

Chęć podróżowania i przemieszczania się, poznawania nowych lądów i zawierania nowych znajomości to ludzka rzecz. Nasze hobby – off-road – pozwala nie tylko realizować te podstawowe potrzeby, ale również doskonalić umiejętność przemieszczania się i bytowania w nowych środowiskach.
Chęć podróżowania i przemieszczania się, poznawania nowych lądów i zawierania nowych znajomości to ludzka rzecz. Nasze hobby – off-road – pozwala nie tylko realizować te podstawowe potrzeby, ale również doskonalić umiejętność przemieszczania się i bytowania w nowych środowiskach.

Pobyt polskiej grupy na ostatnim RFC zaowocował dużymi emocjami uczestników, sporym doświadczeniem zarówno w organizacji pobytu w takim dalekim kraju, jak i w przygotowaniach do startu w tego rodzaju imprezie, a przy okazji również przyjaźniami i znajomościami w rejonie Oceanu Indyjskiego.

Saty Watson oraz 4x4 Adventure Club Sri Lanka przesłali do Polski zaproszenie na rajd Adventure Trophy 4x4, z którego skorzystał polski Sarius Team. Mariusz Oliwa i Marcin Pytel postanowili przeżyć przygodę swego życia i ostatniego dnia czerwca odlecieli w nieznane.

Sarius Team nie są doświadczonymi zawodnikami. Musieli przygotować się do wyprawy nie tylko pod względem umiejętności, ale również zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Sri Lanka pomimo rajskich widoków i mnogości atrakcji turystycznych nadal boryka się bowiem z partyzantką tamilskich tygrysów.

Zwyciężyliście w klasie Touring, gratulacje! Czy moglibyście przybliżyć naszym czytelnikom formułę rajdu Adventure Trophy?

Startowaliśmy Land Roverem 2500 cm turbo diesel, którego wypożyczyliśmy na miejscu. Jak łatwo się domyśleć, kierownicę umieszczono w nim po prawej stronie… Odcinki specjalne miały przeróżny charakter. Były OS szybkie i techniczne rozgrywane w dzień, jak i w nocy. Mnie osobiście utkwił w pamięci OS rozgrywany nocą przy bardzo silnym wietrze na plaży Oceanu Indyjskiego. Liczył sobie 10 km. i nie był w ogóle oznaczony. Trzeba było tylko gonić przed siebie, a na mecie znaleźć samochód sędziego oznaczony pomarańczowym kogutem. Pędząc między łodziami i chatami rybaków, w pewnym momencie zgasły nam światła oraz przestały działać wycieraczki - tak przejechaliśmy około 2 km. Na mecie zameldowaliśmy się jednak z drugim czasem.

Jak przygotowywaliście się do rajdu i wyprawy?
Najlepszym źródłem informacji byli nasi znajomi, zwłaszcza Ci, którzy już mieli doświadczenie z podobnych imprez. Oprócz tego fachowa prasa, literatura, no i internet.

Jakie jest Wasze zdanie na temat organizacji? Czy wszystko poszło zgodnie z planem?
Sama organizacja stała na wysokim poziomie, chociaż zdarzały się potknięcia. Dużo do życzenia pozostawiała planowość, ale to już taki urok miejscowych, że na wszystko mają czas.

Czy mieliście obawy przed wyprawą na Sri Lankę?
Telewizja donosiła o walkach na Sri Lance, więc obawy na pewno były. Jeszcze dwa miesiące temu na Sri Lance trwały regularne walki między wojskiem rządowym a Tamilskimi Tygrysami. Po ogłoszeniu przez prezydenta końca wojny miejscowi przez tydzień na ulicach miast i wsi świętowali ten historyczny moment. Można powiedzieć, że Sri Lanka budzi się do życia. Z całego serca życzę Tamilom wszystkiego najlepszego, gdyż są ludźmi bardzo pogodnymi, uśmiechniętymi i życzliwymi.

Na koniec - jak Wam się jeździło z kierownicą po prawej stronie?:)
No tak, to rzeczywiście był to dla nas mały szok. Nigdy nie prowadziłem samochodu z kierownicą z prawej strony i to jeszcze w tak ekstremalnych warunkach. Pierwszy OS, który biegł bardzo, bardzo wąską ścieżką (w dodatku bardzo zarośniętą) w buszu, przez mostek z wielką dziurą i bez barierek, zakończyliśmy z potłuczonym lusterkiem (oczywiście lewym), po drodze zgubiliśmy flagę i nie ukrywam, że lewa strona była bardziej podrapana przez krzewy aniżeli prawa. Z każdym następnym kilometrem było już tylko lepiej.

Text: Viola Derengowska, fot. Sarius Team