Łoszewscy w czubie Baja Slovakia 2008

Slovakia2008Patryk i Tomasz Łoszewscy jadący Orcą BMW klasy T1 zajmują doskonałą 3. lokatę w rajdzie Baja  Slovakia po pierwszym dniu zawodów. Prowadzą Węgrzy: Balász Szalay (Opel Antara RR) przed Károly Fazekasem (BMW X5). Wszystko rozstrzygnie się w niedzielę, w czasie której zawodnicy będą walczyć na znacznie dłuższej trasie.

W tym roku na Baja Slovakia reprezentuje nas bardzo mocna ekipa. Obok Łoszewskich w rajdzie startują dwaj byli Mistrzowie Polski RMPST: Włodzimierz Grajek i Mariusz Ryczkowski (co ciekawe jadący niemal identycznymi rajdówkami – SAM-em MRT 08 wg pomysłu Michała Małuszyńskiego), niedawny triumfator cyklu H4x4 2008 – Dariusz Żyła oraz zawodnik na co dzień ścigający się w RMPST – Mirosław Tokarczyk.

Rywalizacja odbywa się na dwóch bardzo ciężkich dla samochodów odcinkach specjalnych. Pierwszy – Bure – ma 6,5 km i jest niesamowicie wyboisty. Zawodnicy jadą głównie po miękkiej ziemi i piasku, ale są również zdradzieckie, śliskie fragmenty, na których ciężko zapanować nad autem. Jedna z załóg już przez nieuwagę wylądowała na drzewie. Oes w pierwszej partii jest kręty, później biegnie przez las wśród gęsto rosnących drzew, a potem zamienia się w serię długich prostych połączonych łagodnymi łukami. Tuż przed metą kolejna zasadzka – auto z impetem wpada w błotne koleiny i jeśli kierowca nie zwolni, może wylądować w bagnie.

Jeszcze ciekawszy jest drugi z odcinków – Mikulasov – mający 36,5 km, który wyznaczony został na piaszczystym poligonie wojskowym. Niemal przez całą sobotę padało lub mrzyło, przez co piasek nasiąknięty jest wodą, stanowiąc duże obciążenie dla układów napędowych. Trzeba przyznać, że zawodnicy mają okazję najeździć się do syta: w sobotę pokonali prawie 86 km oesowych; w niedzielę czeka ich blisko 129 km. Organizatorzy RMPST mogliby tu się wiele nauczyć...

Rajd układa się po myśli Patryka Łoszewskiego – gdyby dowiózł do mety trzecią lokatę, osiągnąłby duży sukces. – Na razie jestem bardzo zadowolony – mówił w sobotni wieczór. – Zajmuję trzecie miejsce w „generalce” i prowadzę w dzisiejszej klasyfikacji Mistrzostw Czech i Słowacji – wszystko się dobrze składa, ponieważ walczymy o drugie miejsce w klasyfikacji rocznej mistrzostw (zwycięstwo praktycznie zarezerwował już dla siebie nieobecny tutaj Miroslav Zapletal). Jedziemy za dwoma samochodami węgierskimi z bardzo mocnymi silnikami Chevroleta. Orca sprawuje się bez zarzutu. Po raz pierwszy startujemy na oponach BF Goodrich G3, które przeznaczone są na piasek. Trudno się na nich jedzie na błotnych odcinkach, ponieważ te opony w ogóle tam nie trzymają, przez co zdarzyło mi się parę karkołomnych ewolucji. W efekcie jednej z nich uszkodziłem koło, ale na szczęście udało mi się dotrzeć do mety oesu. W niedzielę czeka nas jeszcze dłuższa trasa niż w sobotę, ale jesteśmy dobrej myśli.

Tuż za Łoszewskimi w „generalce” plasuje się Mariusz Ryczkowski (z pilotem Jackiem Czerwińskim), który ewidentnie wciąż uczy się nowego auta, ale z odcinka na odcinek jedzie coraz pewniej i szybciej. Niezbyt szczęśliwie rajd układa się po myśli Włodzimierza Grajka i Rafała Ciepłego. Na jednym z odcinków w ich SAM-ie zgasł silnik i nie zamierzał odpalić. Auto zostało sholowane na metę, gdzie złośliwa jednostka... znów zaczęła pracować.

- Trasa jest bardzo fajna, urozmaicona – mówi Włodzimierz Grajek. – Są i fragmenty szybkie, szutrowe, i odcinki trudniejsze, błotne. Są i dziury, i trochę płaskich fragmentów. Organizacyjnie jest super, jest gdzie pojeździć, ale niestety ja zamiast walczyć o lokaty, to walczę z samochodem. Ciągle trapią go usterki. Na jednym z oesów uciekły prądy i przez blisko pół godziny bezskutecznie próbowaliśmy go odpalić. Już na pierwszym odcinku rozleciała się blokada mechanizmu różnicowego, przez co auto ciężko się prowadzi. W rywalizacji już się w ogóle nie liczymy, ale cieszę się, że możemy tu potrenować.

Dariusz Żyła i Mirosław Tokarczyk jadąc autami, których konstrukcja nie spełnia wymogów FIA, jadą treningowo w klasie Open-Amator. – Najtrudniej jedzie mi się po poligonie – komentuje Darek Żyła. – Jest bardzo dziurawy, w ciężkim piasku mojemu Jeepowi brakuje mocy. Nie mam szans konkurować z autami klasy T1, to zresztą mój pierwszy występ w rajdzie typu baja. Ale i tak jestem zadowolony ze startu. Jedziemy bardziej dla treningu, a nie dla zwycięstw – w naszej klasie obok mnie i Mirka startuje jeden Jeep Cherokee. Mimo ciężkiego terenu mój Wrangler nie zawodzi – tylko raz zepsuła się w nich wycieraczka i przez pół oesu niewiele widziałem.  

W niedzielę na zawodników czeka aż 9 oesów o łączonej długości 128,85 km. W sumie w trakcie całego rajdu zawodnicy pokonają aż 214,75 kilometrów na czas.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro