Wydrukuj tę stronę

Piotr Beaupre dla TERENOWO.PL: Chcę przekonać się, jaki Dakar jest naprawdę

By styczeń 01, 2012 3030
BeaupreFB_icoZ kierowcą zespołu NeoRaid Team rozmawiamy o rozpoczynającym się za chwilę rajdzie, pytamy o przyjętą strategię, a także o dalsze plany startowe.

BeaupreFBArek Kwiecień: - To Pana pierwszy Dakar, ale w rajdach terenowych nie jest Pan debiutantem, a wręcz przeciwnie – za Panem już wiele lat kariery. Co Pan czuje na kilka dni przed startem? Dlaczego zdecydował się Pan wystartować w Dakarze?

Piotr Beaupre: - Niezależnie od liczby zaliczonych rajdów i ilości przejechanych kilometrów w terenie, Dakar wywołuje oczywiście wielką tremę i zdenerwowanie. Mit, który wyprzedza Dakar o wiele długości świetlnych, powoduje, że wyobrażenie rajdu urasta do niepomiernych rozmiarów. Staram się być jednak realistą. Tłumaczę sobie, że nie powinno to być nic nowego poza tym, że rajd będzie trwał dłużej niż zwykle. Spodziewam się również „nieco” trudniejszych odcinków na trasie, które zapewne zweryfikują zawodników… Dakar traktuję przede wszystkim jako zwieńczenie naszej (mojej i mojego pilota, Jacka Lisickiego) już blisko 20-letniej kariery w off-roadzie. To również wyzwanie rzucone samemu sobie. Czy czegoś obawiam się szczególnie? Przede wszystkim własnego wyczerpania. Wiem, że będą takie dni, kiedy będziemy bardzo długo jechali, a potem nie będzie czasu na sen i odpoczynek.

CZYTAJ TAKŻE: Komu w drogę, temu czas! NeoRaid Team wyruszył w kierunku rajdu Dakar 2012 | - Nasze BMW zdało egzamin! – mówi Piotr Beaupre, 32. na Baja Portalegre 2011

- Czy ma Pan wyznaczony cel na Dakar 2012?

- Każdy debiutant na Dakarze ma podobne założenia – chcemy osiągnąć metę. Zamierzamy jechać regularnym tempem, zaliczać kolejne etapy, starając się unikać pomyłek. Mam nadzieję, że pozwoli to nam systematycznie przesuwać się w klasyfikacji – oby do góry, a nie w dół. Absolutnie nie wyznaczaliśmy sobie żadnego miejsca, które chcielibyśmy „koniecznie” zdobyć. Plan to pokonać Dakar, poznać własne możliwości, nauczyć się nowych rzeczy. Proszę pamiętać, że jesteśmy stuprocentowymi amatorami, którego bazą jest wieloletnia przyjaźń dwóch facetów – mówię o sobie i Jacku Lisickim. Nigdy nie szukaliśmy „sprawniejszych” pilotów czy „szybszych” kierowców, którzy być może mieliby szansę na lepszy wynik. Przeżywamy wielką przygodę, podobnie jak zawsze dotąd traktowaliśmy nasze rajdy. Ale oczywiście mamy swoją ambicję, nie brakuje nam adrenaliny, więc może uda się pokazać lwi pazur.

- Czy czuje się Pan dobrze przygotowany, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że na wynik końcowy pracuje nie tylko załoga, ale również samochód, cały zespół, mechanicy?

- Myślę, że przed rajdem zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy i jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do zawodów. Nie chciałbym jednak zapeszać… Na sukces pracuje w sumie osiem osób – na trasie wspierać nas będzie ciężarówka T4 (startująca za nami), zaplecze stanowi T5 oraz auto terenowe „szybkiego reagowania”. Wydaje mi się, że o wszystkim pomyśleliśmy… Jestem zawodnikiem, który niestety nie trenuje specjalnie przed zawodami – treningiem są dla mnie starty w rajdach. Tym razem jednak zrobiłem wyjątek i niedawno przez kilka dni jeździłem po wydmach w Dubaju, zresztą z tym samym trenerem, z którym ćwiczył niedawno Adam Małysz. Bardzo sobie chwalę ten trening, sądzę, że wiele mi pomógł. Z myślą o kondycji starałem się regularnie chodzić na siłownię i biegać, ale w ostatnich tygodniach duża ilość pracy nie pozwalała mi ćwiczyć tyle, ile zamierzałem… Generalnie jednak chyba nie jest źle.

- Czy jako właściciele samochodu zbudowanego przez X-Raid możecie również liczyć na pomoc mechaników tego zespołu?

- Z X-Raidem mamy bardzo dobre relacje, na pewno jesteśmy ich „dobrym klientem”, który zostawił u nich sporo gotówki. Wielokrotnie już czerpaliśmy z tego zyski, bo zawsze nam pomagano, udzielano zniżek… Świetnie dogadujemy się z członkami rodziny Quandt, którzy stoją na czele tego zespołu, jak i z szeregowymi pracownikami, którzy odpowiadają np. za poszczególne podzespoły: silnik, skrzynię biegów... W przygotowaniach pomagał nam także Dos Santos, od którego kupiliśmy BMW, i jego team mechaników, który zna nasz samochód na wylot. Liczymy na to, że na biwakach będą nas wspierać. Mamy również obiecany awaryjny „backup”, gdyby zabrakło nam jakichś części… Ich zaplecze stanowi cała armada wypakowanych po dach ciężarówek. Startujemy jednak samodzielnie, licząc przede wszystkim na własne siły, choć np. współpraca Caroline Team i R-Six Team jest moim zdaniem bardzo chwalebna. Na trasie chcemy pomagać innym, liczymy, że inni też nas będą wspierać. Na tym rajdzie amatorzy nie walczą o minuty, ale raczej o godziny, więc nie widzę problemu, by w razie potrzeby się zatrzymywać.

- Jakie zalety, a może jakie wady mógłby Pan wskazać w swoim zespole?

- Naszym atutem jest spore doświadczenie – w międzynarodowych imprezach jeździmy już od wielu lat, rozumiemy się doskonale. Znamy wielu innych zawodników, którzy w razie potrzeby na pewno nam pomogą. Jesteśmy dobrze przygotowani technicznie – mamy bardzo dobry, zgrany zespół techniczny, a także sprawne zaplecze administracyjne. Mamy duży zapas części zamiennych – wieziemy ze sobą niemal drugą „beemkę” rozłożoną na czynniki pierwsze. Nasze auto jest zbudowane praktycznie od nowa, przy wykorzystaniu zupełnie nowych podzespołów. Ze starego została… chyba tylko klatka. To wszystko to na pewno nasze dobre strony. A słabości? Jesteśmy amatorami, którzy na co dzień nie ćwiczą, nie trenują… Jako świeżo upieczeni pięćdziesięciolatkowie, nie jesteśmy też młodzieńcami, więc trudno nam rywalizować kondycyjnie z młodszymi zawodnikami, ale mam nadzieję, że górujemy nad nimi wiedzą i doświadczeniem.

- Czy myślał już Pan, co po Dakarze? Czy póki co koncentrujecie się tylko na mecie w Limie?

- Myślimy już o przyszłości – kupując ten samochód, miałem opracowany plan na kilka kolejnych lat. BMW jest bardzo drogą i trudną rajdówką, dlatego chcemy ją trochę „poeksploatować”, by się zamortyzowała. W sezonie 2012 na pewno chcemy znów wystartować w „Silku”, który polecam wszystkim, którzy chcieliby „liznąć” Dakaru – myślę, że to taka połówka tego, co nas czeka teraz w Ameryce. W planach jest też jeden z rajdów afrykańskich i któraś baja. Czyli około trzy duże imprezy plus może coś „mniejszego”. Mamy również pomysły, jak zmodernizować naszą X-piątkę – teraz brakło już na to czasu, ale myślimy o wprowadzeniu kilku rozwiązań stosowanych w X-trójce.

- A za rok kolejny Dakar?

- W tym roku startuję, by przekonać się, jaki Dakar jest naprawdę. Wielu mówi, że najpierw jest Dakar, a potem długo, długo nic. Ale może jest nie tylko Dakar, ale również wiele innych ciekawych rajdów? Nie mam ciśnienia, by co roku tu startować. Po wielu latach ścigania się w rajdach w Europie i na świecie chciałem wreszcie spróbować Dakaru, przeżyć go od wewnątrz. Ta edycja zapowiada się interesująco, bo praktycznie nie ma w niej fabrycznych zespołów. Nawet X-Raid nie może porównywać się z zespołem Volkswagena, którym był w pełni zawodowy. Jest szansa, że nawet zupełnie prywatny zespół holenderskich Mitsubishi może w tym roku nieźle namieszać. Jak dla mnie zapowiada się jeden z najciekawszych Dakarów.

Rozmawiał: Arek Kwiecień, fot. Autor, Helder Custódio / Todoterreno.pt

CZYTAJ TAKŻE: STEPHANE PETERHANSEL, czyli „Monsieur Dakar” - specjalnie dla TERENOWO.PL | ALFIE COX specjalnie dla TERENOWO.PL. Kolejny ekskluzywny wywiad! | GINIEL DE VILLIERS dla TERENOWO.PL. Ekskluzywny wywiad! | Tuż przed Dakarem 2012 - rozmawiamy z Krzysztofem Hołowczycem | Leonid Novitskiy (X-Raid): Dołożę starań, by stanąć na podium w Limie

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Najnowsze od TERENOWO.PL