IV etap Transgothica Maraton 2009 - w pełnym zanurzeniu

W nagrodę za ukończenie najdłuższego, wtorkowego etapu Transgothica Maraton - Hannibala, kolejnego dnia na zawodników czekał „wypoczynkowy”, bo zaledwie 70-kilometrowy odcinek w okolicach Koronowa. Niektórzy zbyt serio potraktowali zapewnienia organizatora o relaksacyjnym charakterze etapu i postanowili… zażyć na nim kąpieli.

Wszystkie próby na trasie klasy Trophy były przeszkodami z wodą. W jednym miejscu nieco płytszą, w innym – dużo głębszą. Czasem pod taflą niepozornego stawu kryły się prawdziwe zasadzki. Na własnej skórze przekonał się o tym Piotr „Pit Bull” Karpiuk, którego fantazyjne auto o smoczej fizjonomii niemal w całości schowało się pod wodą. Kilkudziesięciominutowa kąpiel wyraźnie orzeźwiła terenówkę, która po wyciągnięciu na brzeg, wkrótce – jakby nigdy nic – zapaliła silnik, by kontynuować jazdę! Świadkowie tego cudu wciąż nie mogą uwierzyć, co zobaczyli…

Na kolejnej przeszkodzie, która również polegała na przeprawie przez leśny staw, „Pit Bull” miał okazję odwdzięczyć się swym wybawcom – Rafałowi Płuciennikowi i Maurycemu Wolnemu, którzy pomogli mu wydostać się z opresji. Teraz to ich Jeep tkwił w zielonych odmętach wody zawieszony na półmetrowym pieńku. Nawet ich własna wyciągarka mechaniczna nie była w stanie im pomóc. Wspólnymi siłami Wranglera udało się wreszcie wydostać na brzeg. Dług został spłacony.

Po przygodach „Pit Bulla”, Płuciennika, a także Mirka Kozła, który w stawie pozrywał liny wyciągarek, niewielu odważyło się, by zmierzyć się po nich z wodnymi przeszkodami. Czasem warto ominąć zadanie i zainkasować karę czasową, oszczędzając jednak samochód.

Głęboka woda nie odstraszała jednak kierowców quadów. Ich pojazdy wyposażone w duże opony mają znakomitą wyporność, dlatego nieobciążone po prostu nie toną! Zawodnicy zwykle przeprawiali się przez wodę z liną wyciągarki, a następnie… przeciągali swój pojazd na drugą stronę! – Chyba faktycznie jest bardzo szczelna… - nie mógł wyjść z podziwu nad swoją Hondą Jarosław Małkus, widząc, że silnik wciąż pracuje.

W klasie Trophy trwa piękny pojedynek Roberta Kufla i Marka Schwarza. Obaj zawodnicy kierują potężnymi maszynami, wyposażonymi w zwolnice i kilkusetkonne silniki. Kufel ma jednak przewagę ponad półtorej godziny, dlatego – jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego – może czuć się już niemal pewnym zwycięzcą. Jego pilot, a zarazem konstruktor auta, Dominik Samosiuk, nie zostawia jednak nic przypadkowi. Wczoraj wieczorem dokładnie sprawdzał każdą śrubkę w aucie.

W klasie Cross-Country czołowych zawodników dzielą dużo mniejsze różnice czasowe. Tu zażarta walka o zwycięstwo trwać będzie do samego końca. Środowy etap był bardzo pechowy dla Jarka Kazberuka, w którego Pajero nieustannie gasł silnik. Zwykle jednak błyskawicznie odpalał, ale raz nie pozwalał się uruchomić przez kilkadziesiąt minut. Zawodnicy, choć rozebrali auto na drobne części, wciąż nie znają przyczyny usterki.

W czwartek rajdowcy znów zmierzą się z długim, blisko 300-kilometrowym etapem. Kto myśli jeszcze o awansie w klasyfikacji końcowej, będzie musiał wcisnąć mocniej pedał gazu. W piątek już meta!

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro - Rzecznik prasowy Transgothica Maraton

Toughbook_TG

 

http://www.toughbook.eu/PLK/toughbooks_home.aspx