Krzysztof Hołowczyc na półmetku Dakar 2016 rajdu specjalnie dla TERENOWO.PL: Buggy stały się szybsze nie tylko w teorii

Na półmetku Dakaru rozmawialiśmy z Krzysztofem Hołowczycem o dominacji Peugeota i bezradności MINI. Dowiedzieliśmy się również, że być może Dakar wróci do Afryki (RPA), a rękawicę Peugeotowi rzuci... Volkswagen!

Arek Kwiecień: - Dopiero w niedzielę do obozu dotarł Adam Małysz. Czy w swojej karierze przeżył Pan kiedyś podobną noc na rajdzie?
Krzysztof Hołowczyc: - Oczywiście, to część Dakaru, czasem się tak zdarza. Na Dakarze ważne jest, by awarię rozpoznać jeszcze na samym początku. Tę umiejętność nabywa się wraz z doświadczeniem. To jak lawina - gdy uda ci się spostrzec pierwsze symptomy jakichś nieprawidłowości, jest jeszcze szansa, by coś z tym jeszcze zrobić. Ale gdy awaria postępuje, a ty jedziesz mimo wszystko, wtedy pakujesz się w jeszcze większe kłopoty, z których trudno już się wykaraskać. Koniecznością staje się duża naprawa na trasie, którą niełatwo przeprowadzić. Tak, miałem takie powroty na linie i pamiętam je dobrze. Człowiek jest zmęczony i wściekły, że mimo wysiłku się nie udało. Zdarza się to nawet jednak najlepszym. W tamtym roku fabryczny zespół Peugeota również miał mnóstwo takich przygód.

 CH10508- Obstawiał Pan Nassera w roli faworyta rajdu. Tymczasem - choć trzeba przyznać, że walczy dzielnie - nie jest on w stanie nawiązać walki z Peugeotami. Czy jest Pan zaskoczony?

- Peugeoty nie są "tylko" lepsze. One dominują. Ich kierowcy walczą w zasadzie tylko między sobą. Znam Nassera, wiem jak jest ambitny, na pewno jedzie na 110 procent, ale jest bez szans. Sprawdza się, to co mówiłem - pojazdy buggy już w teorii muszą być szybsze. Fabryczni inżynierowie nie mylą się. Wybrali konstrukcję buggy, choć nie mieli wielkiego doświadczenia w rajdach terenowych, ale teoria podpowiadała im, że buggy muszą być lepsze od konkurencji. Mają większy skok zawieszenia, mniejszą masę, większą moc. Jedynym ich "mankamentem" był napęd na tylną oś. Ale jak widać buggy są szybkie, a nawet w partiach technicznych przestały się "kiwać", czym różnią się od konstrukcji amerykańskich. Podejrzewam, że ich ustawienia dobierane są podobnie jak w rajdach WRC - konkretnie pod danych odcinek. Póki co Dakar był bardzo rajdowy - bliżej mu do WRC niż przepraw. A mimo to Peugeoty świetnie sobie radziły. Atutem zespołu są również znakomici kierowcy. Na trasach w stylu WRC Loeb i Sainz są szybsi od Peterhansela. Gdy razem trenowaliśmy na technicznych trasach, potrafiłem spokojnie wygrywać ze Stefanem, który przyznawał, że na płaskich drogach nie czuje się najlepiej. Ale zawsze dużo ćwiczył, chciał być kompletnym kierowcą. Dlatego w drugiej połowie rajdu stawiałbym na Peterhansela. Sainz jest niewyobrażalnie szybki, ale zdarza mu się wyjeżdżać poza drogę. A Stefan potrafi wykorzystać każdy centymetr trasy, jest supersprawny, niezniszczalny. Jest rajdowym fenomenem.

- No właśnie, druga część rajdu zapowiadana jest jako bardziej off-roadowa...
- I znów będzie odpowiadała Peugeotom. Na fesz feszu, w tym całym "bałaganie", przy swoim skoku zawieszenia będą odjeżdżały rywalom. To może nieco przystopować Loeba - taką mam intuicję. Carlos i Stefan mają szansę mu odjechać, ale nigdy nic nie widomo, bo to genialny zawodnik. Nikt nie spodziewał się, że będzie liderem na półmetku. To jeden z najlepszych kierowców w historii motorsportu. Jedzie prawie bezbłędnie. Spodziewano się błędów Eleny, ale i on nie zawodzi. Musimy jednak przyznać, że pierwsza część Dakaru przypominała rajdy WRC - spojrzymy jak szybko jechał Prokop do momentu, aż nie wydachował. To były trasy, na których rzadko ściągało się nogę z gazu

- Który kierowca zwrócił jeszcze Pana uwagę?
- Podoba mi się jazda Hirvonena. Włożył w to dużo pracy i treningu. W aucie ma eksperymentalną skrzynię biegów, która codziennie jest wymieniana, co nieco trzyma go w ryzach, nie pozwala czuć się w pełni komfortowo. Ale to prawdziwy profesjonalista - jedzie dokładnie na tyle, na ile pozwala mu samochód. Plus trzymam za niego kciuki, bo startuje moim autem, obsługują go moi mechanicy. Czuję się z nimi emocjonalnie związany.

MCH24286- Gdyby nie Peugeoty MINI znów rozbiłyby bank, ale ich dominacja zmniejszyła się - w TOP10 plasują się tylko dwa MINI i aż cztery Toyoty.
- Spodziewałem się tego. Toyoty mają większą o milimetr zwężkę, a już w 2015 jechały na równi z nami. Czasem były nawet szybsze, ale my nadrabialiśmy wyższym momentem obrotowym. Teraz Nasser jedzie na 110%, a mimo to nie jest w stanie nawiązać walki z Peugeotami. Wygrywa jeszcze z Toyotami, ale MINI nie ma już tej przewagi co kiedyś. Szczególnie tam, gdzie jest bardziej grząsko, gdzie walczy się momentem obrotowym. To wiąże się również z wymogami ekologicznymi. Auta nie mogą dymić, więc siłą rzeczy mają nieco mniejszą moc. Ta kontrola "antydymieniowa", która jest w naszym komputerze, po prostu kradnie konie mechaniczne.

- Czy w Dakarze spodziewać się możemy kresu czteronapędówek? Nadszedł czas buggy?
- Uważam to za niesprawiedliwe, że dzięki przepisom buggy dostało tak wielką przewagę. Gdy za jego budowę wziął się prawdziwy koncern, auto zrobione zostało przez profesjonalistów, a nie amerykańskich "garażowców", buggy zaczęło zwyciężać. Przez lata buggy jeździli amatorzy (w sensie technicznym). Schlesser zbudował bardzo dobre auto, które jednak zawsze był trochę wolniejsze od konkurencji. Peugeot skorzystał z przepisów Dakaru, które wyraźnie faworyzują te konstrukcje ze względu na moc, prędkość, zawieszenie. Buggy są szybsze, sprawniejsze na dziurach, lżejsze. Nie ma szans, by nawiązać z nimi walkę, jeśli za ich kierownicami siedzą Loeb, Sainz czy Peterhansel. Ale za chwilę zapewne znów nastąpi zmiana przepisów i sytuacja czteronapędówek się poprawi... Zobaczymy, jak będzie wyglądała przyszłość Dakaru. Coraz więcej mówi się o powrocie do Afryki (ale na jej południe, w okolice RPA). Są duże szanse, że do rywalizacji powróci Volkswagen...

- Z Race Touaregiem?

- Może być to poprawiony Touareg, a może buggy, skoro jest to konstrukcja, która stwarza aż taką przewagę. To może niestety trochę "zminusować" rywalizację. Buggy wbrew pozorom to piekielnie drogie maszyny, bardzo zaawansowane technicznie. Mogą uciec pozostałym zawodnikom, a szkoda byłoby, bo sporo ludzi pobudowało fajne T-jedynki. Gdyby jednak Puchar Świata zamienił się w Mistrzostwa Świata, a o tym się mówi, spodziewać się możemy wyścigu koncernów.

- Czy zespół X-Raid ma problem? Po kilku etapach wycofał się Chicherit, wczoraj padły gorzkie słowa z ust Adama Małysza...
- Chicherit wyobrażał sobie, że będzie mógł swoim buggy ścigać się na równi z najlepszymi. A było wiadomo przecież, że prace rozwojowe nad buggy w X-Raidzie nie były zaawansowane. W aucie wykorzystano wiele naszych rozwiązań technicznych, elektronikę, ale wciąż był to tylko pojazd poprawiany, a nie budowany od początku. Uważam, że zawodowcy nigdy nie mówią źle o swoim zespole. Zdarza się to tylko klientom. Znam X-Raid Team, to profesjonaliści w każdym calu. Wszyscy byli zgodni, że to fantastyczny zespół, a tu nagle słychać narzekania. No, nie zawsze się wygrywa. Trzeba również nauczyć się przegrywać, oto moja zasada.  CH19089Na pewno nigdy nie wolno wypowiadać się źle o zespole, bo być może los sprawi, że kiedyś do niego wrócisz. To nieprofesjonalne. Takich rzeczy nie robi się publicznie - tego nauczyłem się, startując w różnych teamach.

- Jak ocenia Pan jazdę Polaków?
- Przygoniak - bardzo fajnie. Debiutuje w klasie samochodów, a mimo to jedzie najszybciej z Polaków. Widać szansę na rozwój. Marek - pechowo. Miał piękny początek, zaliczył fenomenalny prolog. Miałem nadzieję, że dalej będzie jechał równie dobrze, ale pojawiły się problemy techniczne. Szkoda mi ich, bo stanowią dobry zespół, mają auto z najwyższej półki, ale brakuje im szybkości. Od 2-3 lat jest tak samo - ani lepiej, ani gorzej. 50 wyprzedzonych na etapie aut robi wrażenie, ale większość z nich to jednak maruderzy. Liczy się czas. Adam na świetnego pilota, świetny zespół, świetne auto, ma już duże doświadczenie. Ale między nim a Przygońskim nie ma równości. Gdy udaje mu się jechać szybko, za chwilę pojawiają się jakieś przygody: kapcie, problemy techniczne. Od Kuby Przygońskiego można jeszcze tego nie wymagać, Marek i Jacek wyrównali swoje tempo, ale Adaś powinien jechać wyżej. Ma wszystkie atuty w ręku. Tymczasem nie zalicza wybitnego rajdu. Jedzie - powiedzmy sobie - średnio, patrząc na czasy. Myślałem, że będzie troszkę wyżej.

Rozmawiał: Arek Kwiecień, fot. X-Raid