Land Rover odjechał na Słowację

We wtorek pożegnaliśmy się z marzeniami o podróżowaniu nowym modelem Land Rovera DC100, czyli następcy Defendera, na którym widniałby znaczek "made in Poland". Indyjski koncern Tata Motors, który jest właścicielem firmy Jaguar Land Rover, zamiast dolnośląskiego Jawora wybrał słowacką Nitrę jako miejsce, gdzie zbuduje nową fabrykę samochodów. 

ZOBACZ TAKŻE: (Po)Land Rover, czyli przyszłość Defendera

Na finiszu negocjacji Land Rover rozmawiał z rządami w Polsce i na Słowacji. Wygrali nasi sąsiedzi, ponieważ zaoferowali wyższe wsparcie publiczne, posiadają już spore doświadczenie w przemyśle samochodowym (w tym również w produkcji elementów z aluminium, z których korzystać będzie DC100), oferują dobrą infrastrukturę i systemy zaopatrzenia, a przede wszystkim rozliczają się w Euro, które dla inwestorów zagranicznych jest gwarancją stabilności.

Produkcja na Słowacji ma ruszyć w roku 2018. Docelowo w Nitrze ma powstawać 300 tysięcy samochodów rocznie. Polski rząd zakładał, że wartość inwestycji wynosiłaby 7 miliardów złotych, a zatrudnienie w fabryce znalazłoby blisko 4000 osób.

Należy żałować, że Polska po raz kolejny przegrała wyścig o budowę fabryki dużego koncernu motoryzacyjnego. Jazda "polskim" Land Roverem stanowiłaby niewątpliwie dla nas podwójną przyjemność. Ale dopłacanie do interesu również mija się z celem. Pomoc publiczna, o którą wnioskowali Hindusi, przekraczała budżet, który rząd zarezerwował dla 54 innych projektów, w ramach których ma powstać 40 tysięcy miejsc pracy, czyli dziesięciokrotnie więcej niż w fabryce Land Rovera.
MM