Wydrukuj tę stronę

Dakar 2019 - podsumowanie etapu VI

styczeń 14, 2019

Podróż z Yauca do miasteczka San Juan de Marcona może wydawać się przyjemną wyprawą. Te dwa miasta dzieli niespełna 100 km do pokonania drogą Panamericana wzdłuż wybrzeża Pacyfiku. Jednak uczestników Dakaru czekało w niedzielę zupełnie inne wyzwanie. Na początek mieli do pokonania długą sekcję dojazdową (267 km dla motocykli, 443 km dla samochodów). Zaraz po starcie odcinka specjalnego trasa wiodła przez potężne wydmy regionu Tanaka, najtrudniejsze w rajdzie, jeszcze trudniejsze, niż przed rokiem. Potem przyszło zawodnikom zmierzyć się z partią nieco łatwiejszych wydm Acarí. Następnie partia po plaży w Puerto de Lomas, dalej typowo off-roadowa sekcja i na zakończenie odcinka finałowa rozgrywka na wydmach Duna Grande i Duna Argentina. Recepta na sukces na tak zróżnicowanej trasie? Maksymalna koncentracja od startu do mety!

Pablo Quintanilla najlepiej spośród motocyklistów wykorzystał dzień przerwy w mieście Arequipa. Kierowca Husqvarny odniósł w niedzielę swoje pierwsze zwycięstwo na etapie do San Juan de Marcona. Pokonał po pasjonującym pojedynku Kevina Benavidesa i został liderem rajdu. Prowadzący do tej pory Ricky Brabec stracił 7 i pół minuty i spadł na drugie miejsce. Różnice w czołówce motocyklistów są nadal niewielkie. Price, Benavides, Walkner, van Beveren, a nawet siódmy w klasyfikacji Sunderland ze stratą 21 minut wciąż mają szanse na podium na mecie w Limie. Dla młodych motocyklistów Orlen Teamu był to najlepszy do tej pory etap w rajdzie. Maciej Giemza zajął 19 miejsce, a Adam Tomiczek – 23. Obydwaj awansowali w klasyfikacji. Tomiczek już puka do czołowej dwudziestki, zajmując 21 lokatę, a Giemza jest 27.

Uśmiech powrócił w niedzielę na twarz Sébastiena Loeba. Otwierając stawkę wygrał odcinek specjalny, na którym odpadł z rajdu rok wcześniej. W ten sposób wziął rewanż za ubiegłoroczne niepowodzenie. Nasser Al-Attiyah osiągnął drugi czas i pewnie utrzymuje pozycję lidera, ale na drugie miejsce awansował Loeb. Stéphane Peterhansel zanotował kolejne straty i spadł na trzecią lokatę. Wielki pech spotkał Kubę Przygońskiego, który musiał naprawiać samochód. Spadł z czwartego na szóste miejsce. Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski stracili blisko 3 godziny i zajmują 11 pozycję.

Nicolás Cavigliasso odniósł piąte zwycięstwo na sześciu odcinkach i powiększył przewagę nad rywalami w kategorii quadów. Wielkie brawa dla Kamila Wiśniewskiego! Polak zanotował w niedzielę swój najlepszy wynik – piąte miejsce, które oznacza awans również na piątą pozycję w rajdzie.

"Chaleco" López wygrał odcinek w kategorii UTV, a drugi na mecie Gerard Farrés został nowym liderem.

Siarhej Wiazowicz był najlepszy wśród kierowców ciężarówek, ale w klasyfikacji „wagi ciężkiej” nic się nie zmieniło. Nadal na czele są dwa Kamazy – Nikołajew przed Sotnikowem, a na trzeci jest Gerard de Rooy z polskim mechanikiem Darkiem Rodewaldem na pokładzie, drugi w wynikach niedzielnego odcinka.

Ciekawostka dnia
Siarhej Wiazowicz w ciężarówce MAZ wygrał niedzielny odcinek. Początek rajdu nie był dla Białorusina udany, teraz jednak wyraźnie odnalazł formę, dzięki której zajął drugie miejsce na mecie Dakaru w 2018. W niedzielę odniósł swoje drugie zwycięstwo oesowe w dakarowej karierze.

Dramat dnia
Jakub Przygoński przyzwyczaił nas do wysokich miejsc w swoich startach w Dakarze, zarówno jako motocyklista (szósty w 2014) jak i kierowca samochodu (piąta pozycja rok temu). Jeszcze w niedzielę rano był czwarty z szansami na podium. Kierowca Orlen Teamu jednak zakopał się na wydmach Tanaka, a potem musiał wymieniać skrzynię biegów. Stracił dwa miejsca, a wizja podium na mecie w Limie oddaliła się.

Liczba dnia
5: tyle odcinków specjalnych z sześciu wygrał Argentyńczyk Nicolás Cavigliasso, najskuteczniejszy quadowiec w dziejach kategorii czyli od 2009 roku. Jego rodak Alejandro Patronelli może pochwalić się podobnym osiągnięciem, ale potrzebował on w 2011 więcej czasu. Ignacio Casale dzierży rekord – 7 wygranych w 2014.

Wypowiedź dnia
Stéphane Peterhansel: "I znów głupi błąd. Pierwszy odcinek nie był zły, do momentu, gdy zobaczyłem Romę, który się zakopał 5 kilometrów przed metą. Nie sygnalizował, że potrzebuje pomocy, ale on pomógł mi dwa dni temu, dlatego czułem się w obowiązku, aby mu się zrewanżować. W rezultacie wpadliśmy w zagłębienie terenu na wydmie i straciliśmy 20 minut. Niestety, przez takie błędy zwycięstwo wymyka nam się z rąk."

MM, fot. ASO, Red Bull, X-Raid