Piątek na Bałtowskich Bezdrożach 2016. Pospolite ruszenie w terenie

październik 08, 2016

Zaczęło się od zabawy w kopalni Sudół, a gdy zaszło słońce, rozpoczęła się jatka. Batłowskie Bezdroża to bez wątpienia obecnie największy off-roadowy rajd w Polsce (185 załóg!), który ma wszelkie prawo być nazywany również najtrudniejszym. Przeszkody, z którymi zawodnicy zmierzyli się na trasie nocnego etapu, dosłownie (!) zwalały z nóg.

Rajd rozpoczął się tradycyjnie od spotkania ogromnej rzeszy terenówek na dnie kopalnianego wyrobiska. Czwórkowe pojedynki rozgrywane były w szybkim tempie i tylko czasem błąd zawodników lub kłopot techniczny wpływał na przebieg rywalizacji. Ale już na „dzień dobry” kilka załóg zaliczyło awarie, a parę wylądowało na boku, a nawet dachu.

Świadkami jeszcze większej liczby „figur” byliśmy podczas etapu nocnego. Wspinaczki po bałtowskich stromiznach nierzadko kończyły się efektownymi „rolkami” i „dachami”, które – zdawałoby się – nie wywierały na załogach większego wrażenia. Kilka podpięć wyciągarką i... po kłopocie! Takie przygody zaliczyli między innymi Dendron oraz Grat Ignacego Lenkiewicza. Niegroźnego boka na pierwszym oesie wykonała też Suzuki Marcina Szewczyka.

O wiele trudniej było, gdy zamiast po twardej nawierzchni wywozów i gór auta musiały jechać przez mokradła – uwierzcie mi: o północy nigdy nie jest miło przeprawiać się przez bagno porośnięte trzcinami z ograniczoną liczbą stałych punktów zaczepienia. Z tym zadaniem gotowe były zmierzyć się tylko najszybsze i najodważniejsze załogi – wiele innych wolało powrócić do bazy w suchych skarpetkach. Ci, którzy zdecydowali się podjąć tego wyzwania, czasem... chyba żałowali. Długie chwile w zimnej wodzie spędził zanurzony po drzwi Grat Mariusza Niemca, w którym „umarł” akumulator. Auto udało się uratować, wyciągając go z powrotem na start z pomocą 100-metrowej liny.

Choć deadline wyznaczony był na północ, jeszcze wiele godzin później słychać było silniki powracających do bazy terenówek. Jedni przespali kilka godzin, inni spędzili bezsenną noc na naprawach. Teraz przed zawodnikami blisko 12 godzin walki na rozstrzygającym etapie dziennym. Ich zmagania starać się będziemy na bieżąco relacjonować za pomocą FB.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro