Bałtowskie Bezdroża 2012 wg Scarab Team – dyskoteka z pieczątkami

październik 25, 2012
Długo się zastanawialiśmy, czy jechać. Mamy całkiem blisko, ale nasza Dyskoteka to auto na wyjazdy, podróże i wyprawy, a nie off-roadowe upalanie. Przysłowiową „kropką nad i” przy podjęciu decyzji o starcie jest telefon od przyjaciół i informacja, że oni są już na liście startowej i nie ma opcji, żeby nas zabrakło. Zdejmuję więc bagażnik dachowy, odkręcam progi, wybebeszam niepotrzebne graty z bagażnika i… jedziemy. W sumie zbieramy się w grupę 4 samochodów i postanowieniem, że powalczymy w klasie turystycznej. Napis www.scarabteam.pl na samochodzie zobowiązuje!;)

Do Bałtowa docieramy z małym opóźnieniem. Małe, ale na tyle duże, że spóźniamy się na start do prologu. Nie ma ciśnienia, zarówno prolog, jak i wieczorny przejazd nie liczy się w naszej klasie do klasyfikacji generalnej. Na spokojnie więc kleimy nalepy, meldujemy się sędziom, załatwiamy badania kontrolne i plombujemy samochody. Gdy już mocno się ściemniło, ekipa jest gotowa do startu – trzy Land Rovery Discovery, oraz „rodzynek” - Patrol Y60.

Kolejki na nocnym odcinku makabryczne. Pomysł z wypuszczeniem wszystkich zawodników jeden za drugim nie był najlepszym pomysłem. Mimo że wystartowaliśmy na samym końcu, ponad 1,5 h czekamy, by zaatakować pierwszą pieczątkę. Ale w końcu cierpliwości staje się zadość i podbijamy zawieszoną na drzewie śrubę na karcie. „Dla sportu” podbijamy również pieczątkę klasy Turystyk-Wyczyn i śmigamy dalej. Na szczęście kolejka mocno się przerzedza, nie wiemy, czy ludziom znudziło się czekanie, zgubili się w lesie, czy tak sprawnie podążyli do kolejnej pieczątki, ale przy dwójce jest dużo luźniej. Podbijamy dwójkę naszą i oczywiście TW. Z trójką idzie jeszcze szybciej i po godz. 23 meldujemy się w naszej agroturystyce. Teraz szybkie rozpakowanie rzeczy, opracowanie strategii na sobotni odcinek, mała integracja i spać.

Rano meldujemy się o czasie w bazie rajdu i czekamy na sygnał startu. Oczywiście ponownie ruszamy z samego końca. Ma to swoje plusy, będziemy mieli wszystkich na oku. W naszej klasie startuje 31 samochodów, same Patrole, Samuraje, Vitary i Pajero. Tylko u nas 3 LR-y;)

Dojazdówka jest kapitalna, prowadzi przez las i wąwozy, takie typowe, szybkie partie. Śmigamy tylko się kurzy. Do czasu... Przy pierwszej pieczątce kolejka na 1,5 km. Zapada decyzja, że omijamy wszystkich i pędzimy na kolejną pieczątkę. Szkoda czasu na stanie w kolejce, a ORG mówił, że trasa jest długa i wymagająca. Jak będzie czas, wrócimy po nią.

Po kilkunastu minutach lądujemy przy pieczęci nr 3. Nawet wymagająca, na stromym (jak na Disco) trawersiku i dość blisko drzewa. Podbijamy wszyscy po kolei i jedziemy dalej. Kolejne są znacznie prostsze. Więcej kłopotów sprawia nam wyszukiwanie pieczątek niż samo ich podbijanie. ORG się postarał, pochował pieczątki naprawdę nieźle.

Na piątej próbie z nieznanych nam przyczyn, gałąź do której przywiązana była śruba, znaczy się pieczątka, atakuje z impetem błotnik i kierunkowskaz naszej dyskoteki. Atak jest tak śmiały i nieoczekiwany, że mały ruch kierownicą nie wystarczył – błotnik wgięty, kierunek zbity. Ale podstawowe narzędzia off-roadera robią robotę – trytytka i taśma na gada w ruch i po kilku minutach zaatakowane elementy dalej, sprawne tylko trochę inaczej pełnią swe funkcje ochronno-świecące. Pieczątka też oczywiście jest zdobyta. Później kolejna i kolejna.


Docieramy do pierwszego czasowego OS-u. Okazuje się nim odcinek z ogromnymi dziurami i masą bardzo ciasnych zakrętów. Nooo… biorąc pod uwagę promień skrętu Dyskoteki, porównywalny z przegubowym Ikarusem, lekko nie będzie. Zapinamy reduktory, wbijamy dwójkę, 3, 2, 1.. start!

Idzie gładko i szybko, nawet lepiej niż się spodziewaliśmy. Sędzia na mecie kręci z niedowierzaniem głową: aleście dali czadu, Dyskotekami i taki wynik? Super!

Przybijamy piątkę i gnamy dalej za pieczątkami. Pieczątki nie są ani trudne, ani łatwe. Takie w sam raz. Szkoda tylko, że wszędzie jest sucho.

Docieramy do końca roadbooka, czyli czas na obiad. Jemy szybko żurek z chlebkiem, pijemy herbatę i odbieramy roadbook na popołudniową część trasy. Teraz będzie łatwiej, nie będziemy tracić czasu na szukanie pieczątek i tyczenie śladu do nich, zrobili to już nasi koledzy, którzy jadą trasę odwrotnie do naszej. I faktycznie tak się dzieje. Do każdej pieczątki prowadzi nas ślad. Niestety ma to też swoje minusy – trasa jest rozryta i miejscami musimy dobrze kombinować z trapami, żeby móc podbić stemple zawieszone na skarpach czy gdzieś przy głębokich dołach.

Drugi OS ma nazwę Sadzawka Strażaka – jest to wyschnięty zbiornik przeciwpożarowy, zarośnięty trawą, z lekko mokrawym dnem i krzakami przy brzegach. Jedziemy go trzy razy. Cud, miód i orzeszki – Dyskoteki fruwają na zakrętach, idą slajdami, błotko pryska spod kół, a kierownicy z bananem na ustach i hukiem zawieszenia lądują (dosłownie!) na mecie. Tu znów sędzia łapie się za głowę: „Jak wy to robicie, Wasze czasy to ścisła czołówka w T i TW!”

Dziękujemy za miłe słowa i pędzimy dalej. Słońce coraz niżej, a przed nami z 10 pieczątek i jeszcze jeden OS. Pieczątki okazują się być w miarę blisko siebie i nie sprawiają nam żadnych kłopotów. Z wyjątkiem jednej. Ukrytej sprytnie w sporej dziurze o gliniastym dnie, na dodatek zalanej wodą. Dno rozryte, śliskie, brzegi pochlapane… Nie ma opcji, żeby samemu i bez wyciągarki ją podbić. Wyciągamy z bagażnika długą taśmę, rozkładamy trapy, opracowujemy strategię i.. po kolei nawzajem się asekurując i podciągając, przybijamy stempel. Teraz jeszcze ostatni OS i mamy zapas czasu, żeby podjechać i podbić opuszczone z rana pieczątki.

Ostatni OS to piach. Odcinek krótki, ale piach grząski. Na dodatek w połowie OS-u należy się zatrzymać i przybić zawieszoną na brzozie pieczęć! Skoro ktoś miał taką fantazję... nie pozostaje nam nic innego, jak to zrobić;)  I tak się staje. Czasy podobnie jak w przypadku pierwszych OS-ów bardzo dobre. Równie szybko docieramy do brakujących od rana pieczątek, podbijamy je i czujemy, jak ciśnienie nam spada. Wiemy, że mając wszystkie pieczątki i świetne czasy, będziemy w czołówce, ale na wyniki przyjdzie nam poczekać do następnego dnia;)

Teraz powrót do bazy, zdanie kart, przejazd do agro, szybka kąpiel, przebranie ciuchów i lecimy na bankiet. Spotykamy się z masą znajomych, śmiejemy z niektórych zdarzeń na trasie, omawiamy OS-y, tańczymy, jemy i... świetnie się bawimy.

Niedzielny poranek nie jest już tak miły, ale cóż, cierp ciało;) Po śniadanku wsiadamy w samochody i jedziemy do bazy na ogłoszenie wyników. Kilka minut cierpliwego oczekiwania i są. Udało się, jesteśmy na pudle! Spośród 31 samochodów jechaliśmy jedynymi LR-ami, autami wyprawowymi i zajęliśmy drugie i trzecie miejsce! Cel osiągnięty! Dyskoteki potrafią jeździć!

Karson (Scarab Team), fot. Bałtowskie Bezdroża

I Ty również możesz zaprezentować swoją firmę, zespół, imprezę lub samochód na portalu TERENOWO.PL! Weź sprawy we własne ręce, załóż bloga lub dodaj terenówkę do garażu na FORUM.TERENOWO.PL. To najprostsza droga, by trafić na główną stronę portalu TERENOWO.PL!