Wydrukuj tę stronę

IV Bałtowskie Bezdroża 2011 – pożegnanie jesieni

listopad 10, 2011
Rajdy z cyklu Bałtowskie Bezdroża organizowane są stosunkowo od niedawna, ale frekwencją uczestników biją na głowę niejedną imprezę „z historią”. Na IV edycji BB zjawiło się blisko 120 załóg, a chętnych było tak wielu, że organizatorzy zmuszeni byli wcześniej zamknąć listy startowe.

Co stoi za fenomenem bałtowskich imprez? Zapewne przepiękne, leśne tereny poprzecinane urokliwymi dolinami i rzeczkami. Być może trudne i ciekawe trasy,  o których niektórzy mówili wręcz, że czasem bywały aż za trudne. I na pewno centralne położenie Bałtowa, do którego niemal „wszyscy mają blisko”. Dobrym rozwiązaniem jest również wydzielenie aż czterech klas (extreme, adventure, turystyk-wyczyn i turystyk), które pozwalają rywalizować z równymi (lub prawie równymi) sobie.

Dwudniowa, a w zasadzie półtoradniowa impreza była bardzo intensywna. Auta z klas turystyk i turystyk-wyczyn już w piątek walczyły o kolejność startu w sobotnim etapie z 70-kilometrową trasą, zaś rajdówki z klas extreme i adventure od razy zostały (dosłownie) rzucone na głęboką wodę. Kilometry przedzierania się nurtem Kamiennej i nocna wspinaczka na niemal pionową ścianę szutrowej wysoczyzny sprawiły, że już piątkowy prolog znacząco przerzedził szeregi startujących. O dużym szczęściu może mówić zwłaszcza załoga, w której aucie podczas wdrapywania się na przeszkodę pękła lina, co skończyło się groźną rolką i chwilą prawdziwego strachu. Na szczęście zawodnicy wyszli z opresji cało, ale ich auto wyposażone – jak się przekonali – w bardzo mizerną klatkę na tym etapie prawdopodobnie zakończyło definitywnie swą zawodniczą karierę.

Sobotnie odcinki poprowadzone przez błotniste starorzecze, całkiem rwące rzeki, lasy mieniące się jesiennymi kolorami liści i stromizny wąwozów dla wielu załóg z czołówki były prawdziwym „ekstremem”. Czasem nie można było rozpoznać, czy pot ściekający po twarzach zawodników był wynikiem zmęczenia, czy… strachu. Finałowy oes wymagał od nich między innymi idealnie pionowego opuszczenia, dziobem w dół, auta na wyciągarce z wysokości kilku metrów – po jej pokonaniu niektórzy nie mogli powstrzymać się od okrzyków radości! Rzecz to rzadko na rajdach spotykana… 

Załogi z klas „turystycznych” na nudę również nie mogły narzekać.
Obok off-roadowych emocji czekały na nie krajoznawcze zagadki sięgające XVII wieku, a nawet pyszna grochówka “U Gombrowicza”, czyli posiłek na wysokości dawnej leśniczówki Janusza Gombrowicza, brata sławnego Witolda, który przyjeżdżał do Potoczka na wakacje.

Zmagania w terenie tradycyjnie zakończył roztańczony Wieczorek Off-Roadowca. Dla wielu załóg była to zarazem impreza kończąca tegoroczny sezon. Nadszedł czas lizania ran i motania aut na nowy sezon. Sezon 2012 już za pasem, a jednym z inauguracyjnych rajdów będzie… kolejna edycja Bałtowskich Bezdroży.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro



IV Bałtowskie Bezdroża 2011 - wyniki: