Croatia Trophy 2013 – żadnego narzekania! (dni 5-6-7)

Szef Croatii Trophy, Igor Bozikovic, w czasie ubiegłorocznej edycji rajdu usłyszał podobno, że niektóre etapy były „zbyt łatwe”. Uwagę tę wziął sobie do serca i... w tym roku już żadnych skarg nie słyszy. Co więcej, im dłużej trwają zawody, tym mniej ekip wciąż bierze w nich udział. 

W 6. dniu rajdu z walki wycofał się jeden z głównych faworytów, Anglik Jim Marsden, który w swojej karierze poznał już smak zwycięstwa „Croatii”. Pech dopadł go już na początku etapu, gdy w jego Land Roverze padł komputer. Na szczęście drugi miał w zapasie, a wymiana zajęła mu kilka minut. Na kolejne straty nie mógł sobie pozwolić, jeśli wciąż chciał się liczyć w walce o wygraną. Ścigając rywali, po drodze dokonał rzeczy niezwykłej, wyprzedzając na jednym ze stromych podjazdów aż 9 samochodów z klasy Adventure!  Tu niestet skończyła się jego dobra passa. Najpierw podczas wyciągania z jaru rozjechały się koła jego Land Rovera, a chwilę później na jego auto runęło potężne drzewo! - Naprawdę chciałbym bardzo podziękować  Danowi Evansowi z Performance and Protection, który wykonał klatkę w moim aucie - mówi Marsden. - Myślę, że zawdzięczam mu życie...

Land Rover Anglika wylądował na lawecie, a niedługo później tuż obok niej zaparkowała przyczepa z popsutym Landymoogiem Christiana Uhliga, który walczył o 3. lokatę. Kilometr przed metą jego buggy na mostach portalowych wpadło na drzewo, niszcząc układ kierowniczy i zawieszenie. To był nokaut.

Z rajdu wycofał się także pierwszy w historii Croatii Trophy zespół grecki – awaria Gigglepina sprawiła, że Helleni stali się bezbronni w starciu z morderczą trasą wytyczoną w dzikich lasach Chorwacji. Nie jedzie również Antione Reul, który przez snorkel zaciągnął wodę i zalał silnik. Inni z kolei mieli więcej szczęścia niż rozumu: Anglicy Philon Parpottas i James Trembath po całodniowej wymianie silnika wrócili do walki w 5. dniu rajdu po to tylko, by... pobłądzić na trasie. Jadąc pod prąd, wpadli na VW Spidera Roberta Hajdu, co - na szczęście! - zakończyło się tylko urazem barku pilota i wizytą w szpitalu.  

Tegoroczna Croatia postawiła wysoko poprzeczkę przed zawodnikami. Karel Slama i Mirek Svoboda reprezentujący Czechy są zgodni: niektóre fragmenty trasy po pokonaniu ich przez samochody na mostach portalowych i potężnych oponach, dla innych stają się już nieprzejezdne. Długie odcinki trzeba pokonywać na wyciągarkach, a rzeki po niedawnych opadach stały się niebezpiecznie głębokie.

Trudności rajdu docenia nawet Roman Kulbak, zwycięzca malezyjskiego Rainforest Challenge 2012: -  W porównaniu do Croatii RFC to pestka! - mówi. - Tam jednego dnia pokonujemy 6 odcinków specjalnych, z których każdy zajmuje maksimum 15 minut. W kolejnym dniu mamy wolne, a potem czeka nas następne 6 oesów. Tutaj natomiast spędzamy całe dnie za kierownicą. Jestem już piekielnie zmęczony, podobnie jak mój samochód, który przegrzewa się na każdym podjeździe. Co chwilę musimy dolewać wodę do chłodnicy. Jest ciężko, ale jest fajnie! 

Po środowym, 70-kilometrowym etapie Roman Kulbak zajmuje 3. lokatę. Dwie pierwsze okupują załogi węgierskie. Drugi jest Szilard Magyar jadący prototypową Gelendą, w której zepsuło się właśnie turbo, przez co większość ostatniego etapu pokonał na wyciągarce. Pewnym liderem jest natomiast Csaba Boros z nieodłączną wykałaczką w zębach, który zmierza po swoje kolejne zwycięstwo w Croatii Trophy. Jemu przeszkadzają tylko... mokre spodnie.

W czwartek finałowe starcie!

AreK, fot. Robb Pritchard