9 w skali Muszkina - II runda Pucharu Europy 4x4 2005

- Rzadko nam się zdarza, by zastanawiać się, czy zdołamy pokonać daną przeszkodę. Dziś takie wątpliwości rodziły się w nas kilkukrotnie – mówił na mecie II rundy Pucharu Europy 4x4 Paweł Przybyłowski, pilot zwycięskiego kierowcy – Wojciecha Polowca.
- Rzadko nam się zdarza, by zastanawiać się, czy zdołamy pokonać daną przeszkodę. Dziś takie wątpliwości rodziły się w nas kilkukrotnie – mówił na mecie II rundy Pucharu Europy 4x4 Paweł Przybyłowski, pilot zwycięskiego kierowcy – Wojciecha Polowca.

Mimo odwołanego prologu oraz mało satysfakcjonującego, ledwie 15-kilometrowego etapu nocnego, zawody zorganizowane na Węgrzech (20-21.05) dostarczyły zawodnikom wielu ekstremalnych wrażeń. Ze stawki 10 aut, startujących w klasie Hardcore, do mety rajdu zdołały dotrwać zaledwie trzy (!) załogi, w tym – dwie polskie. Najwyższe miejsce na podium wywalczył duet Polowiec – Przybyłowski (dla krakowian jadących Jeepem Wranglerem było to już drugie zwycięstwo w tegorocznej edycji Pucharu Europy 4x4), zaś miejsce trzecie zajęli Robert Mucha i Mariusz Gwizdowski (Land Rover Tomcat).

Nie gorzej wypadli również Polacy startujący w klasie Fun, w której – na nieco łatwiejszej trasie – rywalizowały auta słabiej wyposażone. W zawodach zwyciężył Janusz Gałuszka i Adam Solecki (Jeep Wrangler), a na miejscu trzecim uplasowali się Jacek Jawor i Robert Dragan (Jeep Wrangler). W obu klasach miejsca drugie zajęły teamy austriackie.

Rozpoczynający zawody etap nocny – mimo sporej ilości błota i przeprawy przez rzekę – najlepsi zawodnicy pokonywali w niecałe pół godziny. – Spodziewałem się czegoś więcej, a tu nawet nie miałem okazji do skorzystania z wyciągarki – mówił na mecie rozczarowany W. Polowiec. Rozegrane następnego dnia dwa etapy, których trasa liczyła łącznie 100 kilometrów, w pełni wynagrodziły jednak ten niedostatek.

- Wyobraź sobie długi parów, o szerokości dwóch metrów, głębokości około trzech, którego ściany są niemal idealnie pionowe – obrazowo opisywał jedną z przeszkód P. Przybyłowski. – My musieliśmy kilkukrotnie pokonywać go w poprzek i za każdym razem, gdy stawaliśmy u jego krawędzi, mieliśmy duże wątpliwości, czy uda nam się cało przedostać na drugą stronę. Uratowała nas mechaniczna wyciągarka oraz możliwość jazdy z napędem na przednie koła i włączoną równocześnie blokadą przedniego dyfra.

Były również inne zadania: długi, pionowy zjazd w dół wąwozu, na którym rolował węgierski UAZ, trawersy połączone ze slalomem między drzewami, błotniste pułapki, a nawet – co rzadko spotykane – jazda na azymut po lesie. Mordercza trasa bezlitośnie zbierała swe żniwo, eliminując z walki kolejne samochody, w tym – z powodu awarii układu hamulcowego – Jeepa najmocniejszego rywala Polowca, Dariusza Luberdy. – Był to bez wątpienia jeden z najtrudniejszych rajdów, w jakich kiedykolwiek przyszło mi wziąć udział. W skali od 1 do 10 daję mu mocną dziewiątkę – zachwycał się na mecie Robert „Muszkin” Mucha.

Kolejna runda zmagań o Puchar Europy 4x4 czeka na zawodników już za miesiąc. Czy rajd Orlen Trophy, który odbędzie się w Mucharzu koło Wadowic (24-26 czerwca), zostanie przez nich oceniony na dziesiątkę?

text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro



Artykuł opublikowany w czasopiśmie "Giełda Samochodowa", nr 41/2005 (1003) z dnia: 27 maja 2005 roku.