TERENOWO.PL to założony w 2007 roku portal motoryzacyjny poświęcony pojazdom i sportom off-roadowym. Popieramy wyłącznie legalną jazdę w terenie, sprzeciwiając się bezmyślnemu niszczeniu przyrody, rozjeżdżaniu szlaków turystycznych i płoszeniu zwierząt. Chcesz pokazać, jakim jesteś off-roaderem? Zapisz się na rajd i stań do rywalizacji z innymi zawodnikami.
Zawody rozpoczęły się od krótkiego prologu z typowo „rempstowską” trasą – 2 dziury, parę zakrętów, generalnie płasko i bez problemu. Osiągnąłem jeden z lepszych czasów (1.27 – najlepsi byli o 3 sekundy szybsi), ale niestety jako jedyny przywiozłem na metę kawałek zerwanej taśmy, za co został przesunięty na sam koniec klasyfikacji. Miałem pecha – wszyscy zawodnicy nie mieścili się w trasie, zrywali taśmy, ale tylko ja przywiozłem sędziom dowód mej winy.
W efekcie do etapu nocnego startowałem z 40. pozycji – przede mną znalazło się około 20 aut z klasy ekstremalnej i tyle samo z klasy Adventure. Zapowiadało się niezłe wyprzedzanie...
Przeszkody nocne były niczego sobie – już pierwsza próba polegała na kilkumetrowym, pionowym zjeździe wprost do rzeczki, a następnie stromym podjeździe, gdzie kłopotów nie mieli tylko ci, co dysponowali mocą powyżej 200 KM. Nieustannie przedzieraliśmy się przez wolniej jadące samochody, ale i tak byliśmy daleko za czołówką, którą nic nie blokowało. Los uśmiechnął się do nas na jednym z bagien, który został kompletnie zakorkowany przez kilka wklejonych aut. Byliśmy szybsi od nich, ale to oni mieli pierwszeństwo przejazdu. Nagle dostrzegliśmy z boku pionową ścianę, pod którą nikt nie odważył się dotąd podjechać. Poprosiliśmy kolegów, żeby nas do niej przepuścili, a my już sobie z nią jakoś poradzimy. Na szczęście daliśmy radę. W ten sposób szybko ominęliśmy co najmniej z 10 samochodów...
Później dojechaliśmy do toru motocrossowego, który był super! W wielu jego miejscach jechaliśmy na maxa! Trzeba było jednak uważać, bo zapadły już ciemności, a miejscami tor był bardzo kręty. Łatwo było jednak się zorientować, bo trasa była otaśmowana.
Kolejną trudną przeszkodą na trasie był wąwóz, które dnem biegł zdradliwy rów. W tym miejscu szczególnie ciężko miały małe auta – awarie (pourywane przeguby) dotknęły m.in. Suzuki Jacka Ambrozika i Mariusza Kulaka.
Reszta to już niemal nieustanny „winch”. Z mozołem przedzieraliśmy się przez las, podciągając się od drzewa do drzewa. Mój pilot często brodził w bagnie po pas. Drzewa rosły tak gęsto, że czasem droga okazywała się ślepa i niestety musieliśmy wracać.
Na koniec czekał na nas staw, bardzo szeroko otaśmowany, który straszył nas... rzęsą pływającą po jego tafli. Potem był jeszcze ostry podjazd i – nareszcie meta. W sumie przeprawa nie zajęła nam zbyt wiele czasu – tylko niecałe półtorej godziny, co pozwoliło nam zwyciężyć na tym etapie! Pozostałe załogi deptały nam jednak po piętach – jako drugi finiszował Artur Kołodziej, za nim Wojtek Gołębiowski i Marek Schwarz. „Gołąb” z Andrzejem Derengowskim mieli pecha, bo pomylili trasę i niechcący pokonali część trasy etapu dziennego.
Dzięki wygranej nocy wystartowaliśmy do odcinka dziennego jako pierwsi i nareszcie nie musieliśmy nikogo wyprzedzać! Zaraz po starcie była taka śmieszna przeszkoda – pionowy zjazd w dół, który niemal każdy samochód kończył „świecą” na zderzaku. Trasa etapu dziennego była pełna różnorodnych przeszkód. Głęboka woda, ostre trawersy (na jednym z nich dachowała Suzuki), gęstwina drzew, które trzeba było łamać, żeby w ogóle przejechać (czułem się, jakbym jechał czołgiem, torującym drogę przez las), mnóstwo zjazdów i podjazdów w wąwozach... Również teren był bardzo zróżnicowany – ściółka leśna przeplatała się z terenami bagiennymi, torfowiskiem, wodą... Czasem widać było, że organizator nie ryzykował swego auta i pewne fragmenty tylko otaśmował, ale już ich nie przejechał.
Jechaliśmy szybko, choć nawigacja była trudna. Rafał Trwoga, mój pilot, to jednak prawdziwy „człowiek lasu”, wielokrotny organizator „Expedycja Kaszubia”, który świetnie sobie radził w tych ciężkich warunkach. Doskonale „czytał” roadbook, niemal bezbłędnie odnajdując drogę przez las. Czasem okazywało się, że najlepszą podpowiedzią dla nas byli... kibice – wystarczyło kierować się na nich, a droga sama się znajdowała.
Przez większość etapu jechałem razem z Markiem Schwarzem, który dogonił mnie, choć wystartował z 4. pozycji. Raz prowadził on, a raz ja. W pewnym miejscu zdarzyła nam się ciekawa przygoda – gdy atakowałem jeden z podjazdów, okazało się, że Marek akurat zapinał linę na drzewie, obok którego zamierzałem przejechać. Byłem rozpędzony i nie miałem już czasu na zmianę planów. Udało mi się tylko nieco odbić w bok i w rezultacie... wjechałem (dosłownie!) na drzewo. Auto stanęło dęba i przez moment wydawało mi się, że zaraz przewróci się na plecy, ale na szczęście pod naciskiem jego ciężaru drzewo złamało się i opadłem na koła. Uffff....
Potem miałem jeszcze jedną groźnie wyglądającą przygodę. Podczas przejeżdżania po leżącym na dnie wąwozu drzewie, jeden z jego konarów niebezpiecznie się wygiął, po czym trzasnął i uderzył wprost w przednią szybę. Szyba się rozbiła, ale gałąź na szczęście nie dosięgła mnie.
Do mety dojechałem ostatecznie jako pierwszy, Marek finiszowa dwie minuty po mnie, ale ponieważ startował z 4. pozycji, czyli z 8-minutową stratą, to on okazał się zwycięzcą etapu dziennego. Klasyfikację rajdu wygrałem jednak ja, bo w sumie zdobyłem więcej punktów za zwycięstwo „nocy” i drugie miejsce na etapie dziennym.
Nie wszyscy będą miło wspominać ten rajd. Po ukończeniu etapu wróciłem na trasę, by zobaczyć, jak radzą sobie chłopaki. Na ostatniej dziurze spotkałem Jacka Ambrozika – jego Suzuki była w opłakanym stanie. Nie miała przedniego napędu, bez wyciągarki, ze ściągniętą oponą z felgi nie mogła już się wydostać o własnych siłach. „Ambrozja” chciał już zrezygnować, ale pomoc zaofiarowała mu załoga „Gelendy”, która wyciągnęła go z bagna.
Bardzo się cieszę ze zwycięstwa. To był ciekawy rajd, wystartowało mnóstwo załóg – chyba z osiemdziesiąt... Co ciekawe jednym z uczestników był właściciel pięknego BMW X5...
Teraz planuję trochę odpocząć i przygotować się do startu we wrześniowym Poland Trophy, a potem w kolejnej rundzie Pucharu Polski. Zgromadziłem sporo punktów i mam dużą szansę na zwycięstwo w pucharze, więc chciałbym ją wykorzystać. Żałuję tylko, że nie mogę w bezpośredniej walce zmierzyć się z Darkiem Luberdą i Wojtkiem Polowcem, którzy zajęci są budowaniem nowych aut.
(not. i fot. AK)
W efekcie do etapu nocnego startowałem z 40. pozycji – przede mną znalazło się około 20 aut z klasy ekstremalnej i tyle samo z klasy Adventure. Zapowiadało się niezłe wyprzedzanie...
Przeszkody nocne były niczego sobie – już pierwsza próba polegała na kilkumetrowym, pionowym zjeździe wprost do rzeczki, a następnie stromym podjeździe, gdzie kłopotów nie mieli tylko ci, co dysponowali mocą powyżej 200 KM. Nieustannie przedzieraliśmy się przez wolniej jadące samochody, ale i tak byliśmy daleko za czołówką, którą nic nie blokowało. Los uśmiechnął się do nas na jednym z bagien, który został kompletnie zakorkowany przez kilka wklejonych aut. Byliśmy szybsi od nich, ale to oni mieli pierwszeństwo przejazdu. Nagle dostrzegliśmy z boku pionową ścianę, pod którą nikt nie odważył się dotąd podjechać. Poprosiliśmy kolegów, żeby nas do niej przepuścili, a my już sobie z nią jakoś poradzimy. Na szczęście daliśmy radę. W ten sposób szybko ominęliśmy co najmniej z 10 samochodów...
Później dojechaliśmy do toru motocrossowego, który był super! W wielu jego miejscach jechaliśmy na maxa! Trzeba było jednak uważać, bo zapadły już ciemności, a miejscami tor był bardzo kręty. Łatwo było jednak się zorientować, bo trasa była otaśmowana.
Kolejną trudną przeszkodą na trasie był wąwóz, które dnem biegł zdradliwy rów. W tym miejscu szczególnie ciężko miały małe auta – awarie (pourywane przeguby) dotknęły m.in. Suzuki Jacka Ambrozika i Mariusza Kulaka.
Reszta to już niemal nieustanny „winch”. Z mozołem przedzieraliśmy się przez las, podciągając się od drzewa do drzewa. Mój pilot często brodził w bagnie po pas. Drzewa rosły tak gęsto, że czasem droga okazywała się ślepa i niestety musieliśmy wracać.
Na koniec czekał na nas staw, bardzo szeroko otaśmowany, który straszył nas... rzęsą pływającą po jego tafli. Potem był jeszcze ostry podjazd i – nareszcie meta. W sumie przeprawa nie zajęła nam zbyt wiele czasu – tylko niecałe półtorej godziny, co pozwoliło nam zwyciężyć na tym etapie! Pozostałe załogi deptały nam jednak po piętach – jako drugi finiszował Artur Kołodziej, za nim Wojtek Gołębiowski i Marek Schwarz. „Gołąb” z Andrzejem Derengowskim mieli pecha, bo pomylili trasę i niechcący pokonali część trasy etapu dziennego.
Dzięki wygranej nocy wystartowaliśmy do odcinka dziennego jako pierwsi i nareszcie nie musieliśmy nikogo wyprzedzać! Zaraz po starcie była taka śmieszna przeszkoda – pionowy zjazd w dół, który niemal każdy samochód kończył „świecą” na zderzaku. Trasa etapu dziennego była pełna różnorodnych przeszkód. Głęboka woda, ostre trawersy (na jednym z nich dachowała Suzuki), gęstwina drzew, które trzeba było łamać, żeby w ogóle przejechać (czułem się, jakbym jechał czołgiem, torującym drogę przez las), mnóstwo zjazdów i podjazdów w wąwozach... Również teren był bardzo zróżnicowany – ściółka leśna przeplatała się z terenami bagiennymi, torfowiskiem, wodą... Czasem widać było, że organizator nie ryzykował swego auta i pewne fragmenty tylko otaśmował, ale już ich nie przejechał.
Jechaliśmy szybko, choć nawigacja była trudna. Rafał Trwoga, mój pilot, to jednak prawdziwy „człowiek lasu”, wielokrotny organizator „Expedycja Kaszubia”, który świetnie sobie radził w tych ciężkich warunkach. Doskonale „czytał” roadbook, niemal bezbłędnie odnajdując drogę przez las. Czasem okazywało się, że najlepszą podpowiedzią dla nas byli... kibice – wystarczyło kierować się na nich, a droga sama się znajdowała.
Przez większość etapu jechałem razem z Markiem Schwarzem, który dogonił mnie, choć wystartował z 4. pozycji. Raz prowadził on, a raz ja. W pewnym miejscu zdarzyła nam się ciekawa przygoda – gdy atakowałem jeden z podjazdów, okazało się, że Marek akurat zapinał linę na drzewie, obok którego zamierzałem przejechać. Byłem rozpędzony i nie miałem już czasu na zmianę planów. Udało mi się tylko nieco odbić w bok i w rezultacie... wjechałem (dosłownie!) na drzewo. Auto stanęło dęba i przez moment wydawało mi się, że zaraz przewróci się na plecy, ale na szczęście pod naciskiem jego ciężaru drzewo złamało się i opadłem na koła. Uffff....
Potem miałem jeszcze jedną groźnie wyglądającą przygodę. Podczas przejeżdżania po leżącym na dnie wąwozu drzewie, jeden z jego konarów niebezpiecznie się wygiął, po czym trzasnął i uderzył wprost w przednią szybę. Szyba się rozbiła, ale gałąź na szczęście nie dosięgła mnie.
Do mety dojechałem ostatecznie jako pierwszy, Marek finiszowa dwie minuty po mnie, ale ponieważ startował z 4. pozycji, czyli z 8-minutową stratą, to on okazał się zwycięzcą etapu dziennego. Klasyfikację rajdu wygrałem jednak ja, bo w sumie zdobyłem więcej punktów za zwycięstwo „nocy” i drugie miejsce na etapie dziennym.
Nie wszyscy będą miło wspominać ten rajd. Po ukończeniu etapu wróciłem na trasę, by zobaczyć, jak radzą sobie chłopaki. Na ostatniej dziurze spotkałem Jacka Ambrozika – jego Suzuki była w opłakanym stanie. Nie miała przedniego napędu, bez wyciągarki, ze ściągniętą oponą z felgi nie mogła już się wydostać o własnych siłach. „Ambrozja” chciał już zrezygnować, ale pomoc zaofiarowała mu załoga „Gelendy”, która wyciągnęła go z bagna.
Bardzo się cieszę ze zwycięstwa. To był ciekawy rajd, wystartowało mnóstwo załóg – chyba z osiemdziesiąt... Co ciekawe jednym z uczestników był właściciel pięknego BMW X5...
Teraz planuję trochę odpocząć i przygotować się do startu we wrześniowym Poland Trophy, a potem w kolejnej rundzie Pucharu Polski. Zgromadziłem sporo punktów i mam dużą szansę na zwycięstwo w pucharze, więc chciałbym ją wykorzystać. Żałuję tylko, że nie mogę w bezpośredniej walce zmierzyć się z Darkiem Luberdą i Wojtkiem Polowcem, którzy zajęci są budowaniem nowych aut.
(not. i fot. AK)
Wyniki klasyfikacji ogólnej po II rundzie Pucharu Polski OFF-ROAD PL Trophy 4x4:
Klasa EXTREME
Miejsce | punkty | Załoga (kierowca/ pilot) |
1 | 188 | Zbigniew Popielarczyk Rafał Trwoga |
2 | 137 | Jacek Ambrozik Mariusz Borowski |
3 | 125 | Wojciech Głowacki Mateusz Głowacki |
4 | 100 | Dariusz Luberda /Szymon Polak |
5 | 88 | Marek Schwarz Adam Wolny |
6 | 77 | Wojciech Polowiec /Paweł Kalina |
6 | 77 | Wojciech Gołębiowski Andrzej Derengowski |
7 | 73 | Marek Żurek Arek Romanowski |
8 | 58 | Artur Kołodziej Wojtek Zębala |
9 | 50 | Piotr Płocki Zbigniew Górny |
10 | 43 | Bogusław Kowalski Andrzej Sioch |
11 | 32 | Robert Kufel Dominik Samosiuk |
12 | 28 | Maciej Radomski Maciej Juma |
13 | 25 | Arek Najder Jacek Ruchaj |
14 | 22 | Witold Starobrat Piotr Karpiuk |
14 | 22 | Jacek Remiszewski Daniel Włodek |
14 | 22 | Piotr Cierzeniewski Tomasz Nasiński |
15 | 20 | Jarosław Spirydowicz Waldemar Rogoża |
16 | 18,5 | Paweł Wojtczak Robert Macałka |
16 | 18,5 | Andrzej Józwicki Paweł Saprych |
17 | 17 | Mariusz Kulak Krzysztof Urbaniak |
18 | 16 | Piotr Paluch Maciej Sztyk |
19 | 14 | Grzegorz Rupikowski Paweł Szostak |
20 | 13 | Bartosz Kręgielski Akadiusz Witczak |
Klasa ADVENTURE
Miejsce | punkty | Załoga (kierowca/ pilot) |
1 | 200 | Marian Beściak Paweł Więcek |
2 | 176 | Piotr Laskowski Krzysztof Jabłoński |
3 | 127 | Jacek Majcher Wojciech Majcher |
4 | 116 | Maciej Gonet Łukasz Fasula |
5 | 90 | Wiesław Gołuszka Bartosz Gołuszka |
6 | 78 | Marek Browarski Marek Kolbusz |
7 | 77 | Andrzej Janiszewski Wojciech Pietruszka |
8 | 67 | Mariusz Lewoń Adrian Mikiewicz |
8 | 67 | Dariusz Szopa /Maciej Tarnowski |
9 | 48 | Jacek Dubiel Jerzy Berdak |
9 | 48 | Magdalena Gadaj Mieczysław Gadaj |
10 | 44 | Andrzej Kołodziejczyk Gerard Gniewek |
11 | 43 | Tomasz Stokłosa Karol Trzebny |
11 | 43 | Dariusz Wrona /Artur Chudyba |
12 | 42 | Mariusz Przepióra Maciej Świstara |
13 | 37 | Adam Solecki Przemysław Solecki |
14 | 32 | Janusz Lelek /Ireneusz Półtorak |
15 | 30 | Ireneusz Kitowski Roman Ożóg |
13 | 27 | Szymon Sikora Michał Portka |
17 | 23 | Krzysztof Koszelak Witold Breska |
18 | 22 | Adam Komar Wiktor Zając |
19 | 21 | Janusz Kalina /Jarosław Zawadzki |
20 | 20,5 | Łukasz Stokłosa Marcin Sidorowicz |
20 | 20,5 | Wojciech Gacek Andrzej Kołtan |
21 | 20 | Szczepan Pajor /Adam Lenort |
22 | 19 | Kamil Barszczewski /Rafał Korzyński |
22 | 19 | Zdzisław Krawczyk Marcin Kołtan |
23 | 18 | Mariusz Godzic Marek Smoliński |
24 | 17 | Dariusz Aptowicz Krzysztof Czajkowski |
25 | 16 | Włodzimierz Rakowski Jacek Gasparewicz |
26 | 15 | Katarzyna Jankowska Grzegorz Jankowski |
27 | 13 | Marcin Kruszewski Krzysztof Cichowicz |
28 | 12 | Adnrzej Krakowiak Jacek Dębski |
29 | 10 | Krzysztof Adamczyk Adam Chyczewski |
30 | 9 | Marek Perek Tomasz Trześniowski |
31 | 8 | Jerzy Pieprzycki Wojciech Pieprzycki |
32 | 6 | Robert Kleniewski Daniel Kot |
33 | 5 | Karol Rycerz Daniel Bukszyński |
Klasa TRAVEL
Miejsce | punkty | Załoga (kierowca/ pilot) |
1 | 200 | Grzegorz Urban Anna Kawalec |
2 | 146 | Mariusz Wilk Dariusz Tymicki |
3 | 129,5 | Tomasz Machaszewski Anika Machaszewska |
4 | 105,5 | Maciej Konieczny Joanna Bińczyk |
5 | 105 | Jacek Bach Barbara Groyecka |
6 | 88 | Eryk Bystrzycki /Piotr Łuszczyk |
7 | 77 | Jarosław Pałdyna Urszula Pałdyna |
8 | 50 | Sławomir Adamkiewicz /Rafał Miastowski |
8 | 50 | Tomasz Bagiński Jerzy Gołaszewski |
9 | 43 | Piotr Maciejak Aleksander Zeruski |
10 | 37 | Sebastian Kotwica /Joanna Golebiowska |
10 | 37 | Dariusz Kotowski Jarosław Stępnowski |
11 | 32 | Sławomir Zieliński /Paweł Hałata |
11 | 32 | Cezariusz Szostek Sylwia Szostek |
12 | 25 | Michał Sanecki Piotr Konczanin |
13 | 23 | Jarosław Rostkowski Łukasz Rostkowski |
14 | 22 | Jarosław Fijołek Justyna Ulińska-Fijołek |
15 | 21 | Andrzej Borkowski Paulina Martynuska |
16 | 20 | Marcin Machnik Edyta Machnik |
17 | 19 | Łukasz Dąbrowski Patrycja Fercowicz |
18 | 18 | Marek Szozda Jakub Sowiński |
19 | 17 | Dariusz Dębiński Janusz Pastuszka |
20 | 16 | Paweł Pyzel Dariusz Zielski |