Wielkanoc w błocie - 1. Baja Saxonia 2008

Baja_088Krzysztof Kretkiewicz w klasie quadów oraz Krzysztof Ostaszewski i Wojciech Taras w klasie ciężarówek (ponad 7,5 tony) zwyciężyli w rajdzie Baja Saxonia, który rozegrano w Niemczech w okresie Świąt Wielkanocnych. Wygląda na to, że nasi reprezentanci upodobali sobie zwycięstwa odnoszone w tandemie – w ubiegłym roku obaj triumfowali równocześnie w rajdzie Drezno-Wrocław.

Rajd miał bardzo solidną obsadę. Wystartowało aż 55 samochodów, 11 quadów, 35 motocykli i 25 ciężarówek, których właściciele reprezentowali 7 krajów Europy (oczywiście zdecydowaną większość stanowili Niemcy). Z Polski do Saksonii wybrali się trzej QUADocykliści: Krzysiek Kretkiewicz, Grzegorz Ostaszewski (zwycięzca niedawnego H4x4 w klasie ATV) oraz Sławomir Wajdzik, duet ciężarowców (Krzysztof Ostaszewski i Wojtek Taras), a także załoga UAZ-a: Mirosław Kozioł i Michał Sitko. Szczególnie trudnych rywali miała nasza załoga samochodowa, która musiała zmierzyć się m.in. z Henrikiem Strasserem (wielokrotnym triumfatorem Croatii Trophy i Berlin-Wrocław) czy Oliverem Koeppem (zwycięzcą Erg Oriental 2006 i Libya Desert Challenge 2006).

Prolog
Inaugurację zawodów stanowił 16-kilometrowy prolog, którego trasę wytyczono na terenie nieczynnej (z powodu świąt) kopalni węgla brunatnego. – Od rana padało, dlatego nasze quady uzbroiliśmy przezornie w „błotne” MudLite’y – opowiada Krzysiek Kretkiewicz. – Okazało się jednak, że niepotrzebnie – drogi były twarde, a miejsca z błotem można było policzyć na palcach obu rąk. Później więc wróciliśmy do „AllTraków”.

W klasie quadów najwyższą pozycję po prologu wśród Polaków zajmował Grzesiek Ostaszewski, który startował sportową Suzuki LTR450 z napędem na tył. Czteronapędowe Yamahy Grizzly należące do dwójki naszych pozostałych reprezentantów na twardej trasie nie były w stanie nawiązać rywalizacji z „ośkami”.

W pozostałych klasach prototypowy „UAZ” z Polski prolog ukończył na 27 pozycji, a żółty Ural z silnikiem Volvo należący do Krzysztofa Ostaszewskiego zajął drugie miejsce z minimalną startą do niemieckiej Scanii.

Etap I
Sobotni etap był już prawdziwym ściganiem się w stylu „baja”. Zawodnicy sześciokrotnie pokonywali okrążenie o długości 40 kilometrów, za każdym razem zaliczając 5 Punktów Kontroli. Trasa preferowała pojazdy szybkie – przeszkód prawdziwie terenowych  było jak na lekarstwo: jedynie ostatnie 10 kilometrów (każdego okrążenia) prowadziło przez las i piaskarnię. „Daniem głównym” (ok. 20 km po terenach kopalni) były za to długie proste z szerokimi, łagodnymi łukami wytyczone na terenie kopalni. – Tam, gdzie ja jechałem 94-98 km/h, chłopcy na ośkach cięli po 130! – kręci głową Krzysiek Kretkiewicz. – Nic dziwnego więc, że pod koniec mojego piątego okrążenia dogonił mnie Niemiec na YZF450, który zaliczał już swoje szóste „kółko”.

Czasem jednak wygrywa ten, kto zanadto się nie spieszy – wspomniany kierowca z Niemiec, Ronny Günther, jak się okazało, ominął dwa PKP-y, za co otrzymał dwie godziny kary. Za ominiecie jednego z punktów godzinę do swojego wyniku musiał dopisać również drugi z najszybszych kierowców ATV – Torsten Altmann. W efekcie na prowadzeniu znalazł się... Krzysztof Kretkiewicz, który zgromadził komplet pieczątek. Pozostali Polacy również byli wysoko – Ostaszewski trzeci, a Wajdzik czwarty.

W klasie samochodów sobotę zwyciężył faworyt – Oliver Koepp, a polski duet Kozioł-Sitko uplasował się na 10. pozycji. Wśród ciężarowych kolosów  na prowadzenie wyszedł tandem Ostaszewski-Taras.

Etap II
W Wielką Noc z soboty na niedzielę tak jak i w Polsce na Saksonię spadł śnieg, zmuszając organizatorów do sporych modyfikacji trasy. Ostatecznie areną finałowej rozgrywki stała się trasa prologu, którą quady pokonywały sześciokrotnie, a samochody ośmiokrotnie.

Dla Polaków jadących na Grizzly była to wyśmienita wiadomość! – Większość trasy prowadziła przez piaskarnię, gdzie nie brakowało kolein i błota, dzięki którym nasze quady mogły nareszcie wykazać wyższość nad „ośkami” – mówi Krzysiek Kretkiewicz. Quady z napędem 4x4 zdecydowanie lepiej radziły sobie na ciężkiej trasie, która przez cały dzień stawała się coraz bardziej błotnista w skutek nieustających opadów białego puchu.

Na mecie z najlepszym wynikiem zameldował się Bułgar Todor Hristov jadący Can-Amem Renegade 800, a tuż za nim polskie Grizzly. W „generalce” Krzysiek Kretkiewicz wywalczył pierwszą lokatę, tuż za nim uplasował się Sławomir Wajdzik; Grzesiek Ostaszewski, który nie ukończył ostatniego etapu, musiał zadowolić się miejscem siódmym.

Samochody i ciężarówki w niedzielę ścigały się na nieco łatwiejszej i krótszej trasie, którą pokonywały jednak ośmiokrotnie. Swoją klasę zaprezentował tym razem Henrik Strasser, wygrywając etap, co dało mu ostatecznie 4. lokatę w klasyfikacji końcowej. Oliver Koepp w ogóle nie wystartował, za co dostał 21-godzinną karę. Rajd zwyciężyła najrówniej jadąca, rodzinna załoga Steffena i Philippa Beierów. Mirosław Kozioł i Michał Sitko, którzy w niedzielę wywalczyli 12. lokatę, w „generalce” zostali sklasyfikowani na miejscu dziewiątym.

Zwycięstwa w rajdzie nie pozwolił sobie odebrać Krzysztof Ostaszewski, który w niedzielę ponownie okazał się najszybszym kierowcą ciężarowym, czym przypieczętował swój triumf w Saksonii. Nawiasem mówiąc – jak zauważył Krzysiek Kretkiewicz – czas monstrualnego Urala z sobotniego, 250-kilometrowego etapu był zaledwie o 18 sekund (!) gorszy niż – wydawałoby się – znacznie szybszego i zwinniejszego Grizzly.

Text: Arek Kwiecień, foto: Katarzyna Krzemińska