Wydrukuj tę stronę

RFC 2008: Końcowe odliczanie - Polacy już w Kuala Lumpur

grudzień 02, 2008
A więc zaczęło się. Cała polska ekipa dotarła już do Malezji, auta i quady odebrane z portu, humory dopisują, choć temperatura nie schodzi poniżej 30 stopni (nawet w nocy), a co jakiś czas za oknami przechodzi potężna ulewa. W Terrenganu, gdzie będzie się odbywała tegoroczne edycja Rainforest Challenge, podobno leje już od tygodni, a prognozy pogody wcale nie wyglądają optymistycznie...

We wtorek już wszyscy polscy zawodnicy zameldowali się w Kuala Lumpur, a niektórzy nawet zdążyli poznać uroki nocnego życia miasta, które nigdy nie kładzie się spać. Nawet ciemną nocą panuje tu spory ruch, w knajpach i na ulicznych straganach nieustannie przyrządzane są tutejsze specjały (ich zapach bywa lekko odurzający), w klubach zwłaszcza cudzoziemcy bawią się do upadłego, nawet wieże bliźniaczych Petronas Towers, choć z wygaszonymi już światłami, wciąż dumnie pobłyskują na tle nieba.

Termin rozpoczęcia się Rainforest Challenge zbliża się jednak nieubłaganie. We wtorkowy poranek większość polskiej ekipy ruszyła do portu, aby po wielu tygodniach rozłąki nareszcie zobaczyć swoje auta. Wszystkie czekały nienaruszone w kontenerach – czasem nie chciały zapalić, bo paliwo wyparowało, u Ambrozji zeszło powietrze z koła, ale generalnie większych niespodzianek nie było. Najdłużej trzeba było czekać na Range Rovera Marka i Agnieszki Janaszkiewiczów, który za skarby nie chciał odpalić, choć teoretycznie w jego baku powinno być ponad 50 litrów paliwa. Nawet dolewka dodatkowych 30 litrów nie pomogła. Dopiero gdy auto zostało zalane pod korek na stacji benzynowej, silnik zgodził się współpracować. Gąbka, którym jest wypełniony zbiornika paliwa Range Rovera, okazała się naprawdę chłonna...

Po południu, gdy auta dotarły na lawecie pod hotel, natychmiast trafiły na badania techniczne. Dziś jeszcze nie było tłoku, jutro ma być już znacznie gorzej.

Sędziowie nie byli zanadto skrupulatni, przymykając oko, a to na brak kierunkowskazów, a to klaksonu. W dżungli rzeczy te będą raczej zbędne... Dokładnie jednak badali wyposażenie pojazdów pod względem bezpieczeństwa załogi – kaski, podstawowe części zamienne to absolutny obowiązek.

Zdziwienie ich wywołał fakt, że wszystkie nasze pojazdy zgłoszone są jako auta zawodników. „Osiołek” Zibiego i Deresia na ściganta raczej nie wygląda, ale parkując obok ubiegłorocznego zwycięzcy, prezentował się całkiem okazale.

Środa to dzień badań, rejestracji i opłat. We czwartek z samego rana ruszymy w kierunku dżungli Terrenganu – póki co zawodnicy jeszcze w autobusach, a samochody i quady na lawetach. Lepiej oszczędzać jeszcze siły...

Prosto z Kuala Lumpur relacjonuje Arek Kwiecień (text i foto)
(02/12/2008)


fot. Arek Kwiecień / Sigma Pro