Ładoga Trophy 2012 – walczą na 110 procent

W kolejnym dniu zmagań na Ładoga Trophy walka toczyła się w okolicach nowego kampu na północ od St. Petersburga. Uczestnicy musieli pokonać około 11-kilometrowy odcinek specjalny, który składał się w dużej części z pływających łąk.

Największym utrudnieniem dla zawodników było pokonanie rowów z głęboką wodą. Przejazd wymagał doboru właściwego toru jazdy i asekuracji w razie utknięcia samochodu. W użyciu często były trapy, a także wyciągarka. Odcinek zakończył się spektakularnymi przejazdami przez rzeką, za którą zlokalizowana była meta.

- Dziś na własnej skórze się przekonaliśmy, że nie jesteśmy w stanie rywalizować z Rosjanami, bo na łące, gdzie mieliśmy kłopoty, oni poruszali się ze znacznymi szybkościami – opowiada Marcin Łukaszewski. - Ich pojazdy w stu procentach przygotowane są do tutejszych terenów i widać, że kierowcy mają duże doświadczenie. Robimy swoje, staramy się jechać na sto dziesięć procent. Dzień był torfowo–łąkowy, na dodatek sporo było poprzecznych rowów z wodą, gdzie musieliśmy szukać odpowiedniego miejsca, by przeskoczyć na drugą stronę. Zdarzały się takie sytuacje, że jechaliśmy sami, a nagle z boku pojawiała się jakaś załoga i była daleko przed nami – to świadczy o znajomości specyfiki terenów. Oes zakończył się bardzo wartką rzeką, którą znaliśmy z zeszłego roku. Tam pomagaliśmy Kamilowi Podolakowi, bo jego quad został porwany przez nurt.
Text i foto: Paweł Rosłoń