Specjalnie dla Terenowo.pl – rozmawiamy z Krzysztofem Hołowczycem

Arek Kwiecień: - Nie mieliśmy okazji wcześniej rozmawiać, dlatego dopiero dziś gratuluję zwycięstwa w rajdzie Silk Way Rally. Które z osiągnięć – wygrana SWR 2011 czy 5. miejsce w rajdzie Dakar (2011 i 2009) – ma dla Pana większą wartość?
Krzysztof Hołowczyc: - Zwycięstwo jest zawsze zwycięstwem. Jestem tego typu zawodnikiem, że bardzo cenię wygraną, aczkolwiek mam świadomość, że Dakar to rajd wyższej rangi, mimo iż Silk Way to również duża impreza. Wielu mówi, że to drugi największy rajd terenowy po Dakarze – przygotowany z rozmachem, też organizowany przez ASO, czyli prawdziwych zawodowców. Mi osobiście ten rajd bardzo się podobał i – nie ma co się oszukiwać – zwycięstwo zawsze dobrze smakuje. Ale mam też świadomość, że miałem sporo szczęścia. Problemy miał Peterhansel; na pierwszych „wodnych” odcinkach sporo się działo z naszymi samochodami. Wjeżdżaliśmy głęboko w wodę, dlatego jego MINI miało kłopoty z elektroniką. Byłem przekonany, że choć zafundował mi dwie godziny przewagi, to przed końcem rajdu je odzyska. Ale jednak utrzymałem przewagę i nie poniosłem większych strat. Myślę, że był to dla nas bardzo dobry rajd: dla mnie i – pod względem nawigacji – dla Jeana-Marca.

- Czy Silk Way Rally pod względem trudności może porównywać się z Dakarem? Tegoroczna edycja była podobno bardzo ciężka…
- Rajd w tym roku rzeczywiście był bardzo wymagający. Jeden z odcinków specjalnych – w opinii mojej i Stephane’a – pod względem trudności przebijał oesy dakarowe! Ku naszemu zaskoczeniu nie był to jednak ten najdłuższy oes, ale zaledwie 380-kilometrowy, który pokonywaliśmy prawie 8 godzin. A przecież jechaliśmy bardzo dobrymi samochodami, co dowodzi, jak trudna była to trasa.

05111802_074- Czy wynik, który Pan wywalczył, to „sygnał ostrzeżenia” dla Peterhansela?
- Jeśli tak to odebrał, to jest mi miło. Mam świadomość swoich umiejętności. Znów sporo się nauczyłem, bo miałem okazję, by jechać blisko Stephane’a i obserwować go w akcji. Były wręcz momenty, że czekaliśmy na niego, by dalej jechać razem i obserwować jego jazdę. Myślę, że te sygnały dawałem już wcześniej, przyjeżdżając na metę Dakaru w bardzo silnej piątce i to nie dlatego, że ktoś wypadł z rywalizacji, jak to było za czasów Nissana. W tym roku od początku Dakaru jechaliśmy w ścisłej czołówce. Jesteśmy już wysoko, ale żeby walczyć o zwycięstwo, musimy jeszcze mocniej nacisnąć, jeszcze więcej dać z siebie. Jestem tego świadomy.

- Peterhansel startuje MINI, Pan BMW. Jak wiele te auta się różnią? Czy wie Pan już, za kierownicą którego z nich wystartuje w Dakarze 2012?

- Wygląda na to, że w Dakarze pojadę MINI, ale za wcześnie jeszcze, by o tym mówić. MINI jest szybsze od BMW o sekundę – półtorej na kilometrze. Wiadomo więc, że chciałbym jechać MINI. Czy dostanę to auto i w jakiej będzie wersji, trudno powiedzieć. W X-Raidzie traktowany jestem bardzo poważnie, mam dobrą pozycję w teamie, tak więc na pewno będę miał dobre auto. I raczej będzie to MINI.

- Ostatnio narobiło się Panu konkurentów. Zamiar wystartowania w Dakarze ogłosił najpierw Adam Małysz, później Tomasz Czopik. Jak Pan ocenia ich szanse w rajdzie?
- Z ocenami wstrzymałbym się na czas „po rajdzie”. Póki co, Adama mogę oceniać jako świetnego skoczka. Jakim będzie kierowcą, to na razie wróżenie z fusów. Jak dotychczas nie udało mu się skończyć rajdu.  Ale jedno, co zauważyliśmy wszyscy, to że Adam jechał szybko! To jest cenne. Przyjemne było zobaczyć, że Adam potrafi jechać szybko. Jeszcze do tego powinna dojść regularność i „dojeżdżalność”, która jest bardzo ważna w tym typie rajdów… Jak to mówimy, najpierw trzeba być na mecie, a dopiero później jest się zwycięzcą. Życzę sobie, aby Adasiowi jak najlepiej szło. Wszyscy w świecie motosportu, SWRrajdów terenowych mamy świadomość, że to dla nas wielka korzyść, że Adam startuje. Dzięki temu  będzie wokół tego sportu spore zainteresowanie mediów, przybędzie nowych kibiców, nie tylko tych wywodzących się z motosportu. Jeśli chodzi o Tomka Czopika, znam go jako dobrego kierowcę rajdowego. Dlatego sądzę, że Tomek będzie zdobywał doświadczenie bardzo szybko. Wydaje mi się, że pod względem mentalnym pasuje do niego ten typ zawodów. Tomek jest kierowcą, który szybko będzie wiedział „o co chodzi”. A chodzi o to, by jak najszybciej złapać „rytm Dakarowy”, który jednak mocno się różni od normalnego „rajdowania” czy jeżdżenia po lesie. Tomek parokrotnie do mnie dzwonił, by wypytać, jak to jest. Nie ukrywam, że „sprzedawałem mu” same pozytywne emocje. Oczywiście mówiłem też o trudach, ale tego typu zawodników trudami się nie zraża. To ich jeszcze bardziej wciąga. Cieszę się, że nasza reprezentacja będzie większa; zawsze im więcej Polaków, tym fajniej na rajdzie. To dobry znak. To świadczy również o tym, że moi sponsorzy dobrze zrobili, inwestując wiele lat temu w Dakar, najpierw wysyłając motocyklistów, potem powiększając team o samochód. Rozkręcili tę dyscyplinę w Polsce, a ja bardzo cieszę się z jej rosnącej popularności.

- A czy wystartowałby Pan Porsche Cayenne w Dakarze?
- I Pan wie, i ja wiem – daleko nie musimy w to wchodzić. Myślę, że trudno będzie tym samochodem osiągnąć metę. Takie jest moje zdanie. To samochód bardzo fajny, ale na ulicę. W kontekście Dakaru i bardzo długich, ciężkich odcinków specjalnych Porsche może jednak się tam psuć i może być bardzo problematyczne.

05111802_057- Spytam więc o inne auto. Ostatnio renesans przeżywają Mitsubishi Racing Lancer – samochody te świetnie zaprezentowały się na Baja Espana, niedawno Spinelli odniósł zwycięstwo w Rally Dos Sertoes … Czy będą to najgroźniejsi konkurenci X-Raidu?
- Racing Lancer to auto dopracowane, zawodowe. Zbudowane z ogromnym doświadczeniem. W końcu zawarta w nim jest cała filozofia Mitsubishi. Jego jedynym słabym punktem był silnik, ale z tego co wiem, już sobie z nim poradzili. Na pewno będzie to trudny rywal. Nie możemy również zapominać o innym aucie – o Toyocie, o której mam informacje z „pierwszej ręki”. Toyota będzie bardzo groźna, z 8-cylindrowym, ręcznie składanym (przez Yamahę) silnikiem Lexusa, 3,8-4 litra. Przy zwężce 35 mm samochód ten będzie bardzo konkurencyjny, tym bardziej że pojedzie nim świetny zawodnik – Giniel De Villiers. Nowością będzie również SAM Mercedes, przy budowie którego pomagał Kahle. Jego słabym punktem jest jednak silnik. Samochód jest skończony, ładny, „czysto” wykonany, ale musi mieć lepszy silnik. Mocnym punktem naszego BMW jest jego niezawodność – jeśli się nim w coś nie przywali, trudno będzie go zepsuć. Jest to niewiarygodnie mocny samochód. Oczywiście można go jeszcze zmienić. Wciąż jest rozwijany i dzisiaj jest znowu o wiele szybszy niż ostatnio. Mamy zapas, nie jest źle. Zapowiada się ciekawy rajd z mocnymi konkurentami!

- Kto Pańskim zdaniem zwycięży w Baja Poland?
- No… (śmiech) zwycięży najlepszy! Albo ten, który będzie miał więcej szczęścia. Powiem (nieskromnie), że będę się starał wygrać! Aczkolwiek mam świadomość, że Peterhansel to wielki zawodnik, który wyraźnie Holowczyc001po Silk Way’u ma ochotę, by pokazać w Polsce, kto „rządzi” w X-Raidzie! Zapowiada się ciekawa walka! Nie można jednak zapominać, że przyjedzie wielu zawodników, którzy mogą nam pokrzyżować plany. Czarnym koniem może być Sławek Wasiak, o ile ominą go kłopoty techniczne. Jego Mitsubishi ma bardzo dobrze wystrojony silnik BMW. Jeśli okaże się on bezawaryjny, Sławek będzie bardzo groźnym konkurentem.

- Trudno było namówić Peterhansela do startu w Polsce?
- Chcieliśmy z Baja Poland uczynić coś większego, a nie tylko „fajny rajd w Polsce”. W kalendarzu na rok 2011 BP widnieje jako kandydat do Pucharu Świata FIA. To naprawdę duża rzecz! Start Peterhansela i jego pozytywna opinia na temat rajdu to szansa, abyśmy mieli w Polsce kolejny duży rajd. Wtedy nie będzie już trzeba nikogo namawiać do przyjazdu, jak choćby teraz Mironienkę z X-Raidu. Czołówka będzie musiała do nas przyjeżdżać – chcąc, nie chcąc – bo tu będą czekały ważne punkty do zdobycia.

- Gdzie planuje Pan jeszcze starty przed Dakarem?
- Po Baja Poland wystartuję w dwóch rajdach płaskich: mniejszym Rajdzie Warmińskim, oraz najważniejszej imprezie sezonu, czyli w Rajdzie Polskim. Później czekają nas tylko testy dakarówki w Maroko. Będę tam jeździł dokładnie tym egzemplarzem rajdówki, którym wystartuję później w Dakarze. Bardzo jestem ciekaw, czy będzie to MINI, czy BMW. Zobaczymy, co mi przywiozą…

- Życzymy więc miłej niespodzianki (czyli nowego MINI) i trzymamy kciuki za Baja Poland! Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Arek Kwiecień
(02/09/2011)

Wcześniejsze wywiady: