Ze stuntu w błoto - rozmawiamy z Markiem „Corridą” Obrębskim

„Corrida” to ksywa z czasów, gdy uprawiał stunt, a także nazwa jego firmy w Płocku. Choć wciąż jest właścicielem motocykla, dziś sukcesy odnosi w rajdach przeprawowych. Po pierwszej rundzie lideruje w Pucharze Polski ATV Polska Dragon Winch, wygrał również Poland Trophy 2012 w klasie Quad i wiele mniejszych imprez.

Rafał „RAFCO” Neumann: - Ale zacznijmy od... stuntu. Podobno byłeś jednym z pierwszych w Polsce, którzy uprawiali ten sport?
Marek „Corrida” Obrębski: - Jeżeli chodzi o stunt, to rzeczywiście mogę powiedzieć, że byłem jednym z pierwszych, którzy zaczęli się tym zajmować. Moje największe osiągnięcie to zajęcie 3. miejsca w Polsce na zawodach w Bielawie kilka lat temu. Stunt i motocykle to nadal moje życiowe hobby i pasja. Ale może już z uwagi na czas i wiek to może to już tylko - że tak się wyrażę - miłość do jednośladów.

- Czy nadal dosiadasz motocykla i potrafisz wykonać jakieś triki?

- Oczywiście posiadam motocykl i zawsze - jak będzie mnie stać - będę posiadał. Na tę chwilę jest to CBR 600. Jeżeli chodzi o triki, to moim zdaniem tego się nie zapomina i jeszcze niejeden młody byłby w szoku.

DSC_0160- Przejdźmy do quadów, bo jak widać, to teraz Twój sposób na podniesienie adrenaliny we krwi.  W stuncie były triki i prędkość, więc naturalnym byłoby przejście na quady szybkościowe np. crosscountry. Ty wybrałeś najcięższą wersję, czyli przeprawę - skąd ten pomysł? Jak zaczęła się Twoja przygoda z przeprawą? Jakimi quadami jeździłeś i jakiego teraz dosiadasz?
- Zaraziłem się od kolegów (starszych - he, he), którzy startowali w rajdach takich jak River Ride. I bardzo się chwalili, czego to oni nie potrafią. Ja wtedy kupiłem pierwszego ATV. Była to Chinka z napędem na jedną oś, żeby sprawdzić, czy mnie to w ogóle kręci. I... zaraziłem się! Potem była 400-ka, a następnie Raptor 700, którym zacząłem już przygodę ridera, zajmując 3. miejsce na warmińskim rajdzie, ucierając nosa wielu przeprawowym quadom. Następnie nastąpiła zmiana na Gold Kinga 700 (Suzuki - przyp. red.) i tak jest do dziś.

- Wielu zawodników przygotowuje swoje quady do przepraw samemu, inni zlecają przygotowanie do  rajdu wyspecjalizowanym firmom, a jak jest w Twoim przypadku?
- Swoje sprzęty zawsze przygotowuję sam, bo wiem, że jak zawiedzie, to będzie to moja wina. No, nie do końca mam zaufanie do mechaników, może dlatego, że dużo się napatrzyłem i nasłuchałem...

- Masz jakieś własne patenty, które możesz zdradzić lub polecić początkującym?
- Każdy ma tam jakieś swoje udoskonalenia, ale są to moje słodkie tajemnice. Oczywiście do wyjaśnienia, jak się sprawdzą, he he he. Jeśli ktoś chce, to mogę przygotować mu quada do rajdu tak jak sobie.

- Słyniesz z żelaznej kondycji - czy to u Ciebie naturalne, czy masz jakiś program przygotowawczy przed rajdem?
- Kondycja to u mnie naturalne, plus odrobina zawzięcia i adrenaliny.

- Są dwie szkoły w przeprawie na quadach – jazda w teamie lub samemu – którą uważasz za słuszną?
- Team jest dobry, ale jazda samemu sprawia większą frajdę. Zwłaszcza jak się dołoży teamom albo pseudoteamom, gdzie dwóch albo trzech jedzie na wynik  jednego - tego bardzo nie lubię, bo to nie przystoi najlepszym riderom!!!

- Wróćmy do liderowania w PPP ATV Dragon Winch – jaki masz w tym roku plan na zdobycie pucharu? Czy jest on Twoim celem? Czy chodzi tylko dobrą zabawę z przyjaciółmi?
- Oczywiście moim celem jest zdobycie pucharu i tytułu mistrza Polski, ale ja po zawodach lubię się również dobrze bawić i integrować, co było widać po 1. edycji PPP.

- A propos przyjaciół, czy na rajdach można się z kimś zaprzyjaźnić?

- Przyjaźń to duże słowo, ale są fajni ludzie, z którymi można się zaprzyjaźnić.

- W tym roku Maciek Rachtan wprowadził formułę rajdów H6 - jakie jest Twoje zdanie o tej imprezie i czy masz zamiar w niej wystartować?
- U Maćka postaram się wziąć udział w następnej rundzie, żeby sprawdzić nową formułę, a wydaje się ona dobra. Zobaczymy coś nowego.

- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!

Rozmawiał: Rafał „RAFCO” Neumann, fot. Autor, archiwum