Drezno-Wrocław 2008: 141 km/h w terenie zabudowanym

141 km/h miał na liczniku Piotr Kowal, gdy pędził Tomcatem przez centrum Żagania. Jego wyczyn uwiecznił miejski fotoradar, ale kierowca zamiast kosmicznego mandatu i powtórki z prawa jazdy dostał dziś od organizatora... nagrodę.  

Pomiar prędkości był jedną z niespodzianek wtorkowego etapu i nie groził żadnymi sankcjami. Polski Tomcat okazał się najszybszy spośród wszystkich startujących samochodów. Najwyższa prędkość, jaką osiągnął motocyklista, to 128 km/h, a ciężarówka (prawdopodobnie – źle było słychać:) – 117 km/h.

O ile Kowal z „Deresiem” trzeci etap będą wspominać miło (jechali w ścisłej czołówce, podonie jak m.in. Tolak i Ostaszewski), o tyle nasi dotychczasowi liderzy: Marek Schwarz oraz Damian Baron mieli dzisiaj dużego pecha. – To był dla nas trudny etap – mówił na mecie Marek Schwarz. – Co tu dużo mówić – popełniliśmy błąd, który nas sporo kosztował. Jadąc na pierwszym z dzisiejszych oesów po czołgówce, natrafiliśmy na dwie spore muldy. Przed jedną wyhamowałem, ale puściłem hamulce, wybiło mnie, a zaraz już była druga mulda. Wylądowaliśmy na grillu, ścięło nam drążek kierowniczy, a w rezultacie połamały nam się obie przednie felgi. Zanim się jakoś naprawiliśmy (jedno koło pożyczyli nam przejeżdżający obok Maurycy i Rafał), minęło ponad dwie godziny... Potem co nieco udało nam się odrobić, wyprzedziliśmy sporo aut, ale pech nas nie opuszczał. Przed trzecim oesem pękł nam zbiornik paliwa, ale skleiliśmy go na stacji benzynowej. Gdy podjechałem pod dystrybutor – pach! – mamy kapcia...Ale nie spóźniliśmy się na szczęście na żaden z oesów, więc kary nas ominęły.

„Smoczyca” Damiana Barona, która dotąd jechała w czubie, dziś również dołączyła do maruderów. – Przy dużej prędkości uderzyliśmy w drzewo – opowiada Arek Merta, pilot Damiana. - Urwaliśmy prawy wahacz, który połamał się w trzech miejscach, a lewy się zgiął. Dwie godziny w plecy. Po naprawie staraliśmy się jeszcze odrobić straty, co skończyło się zmieleniem przedniego napędu. Ale auto jest już zregenerowane – a jutro czeka nas dużo ścigania..

Kłopoty dziś nie ominęły też m.in. Olka Sachanbińskiego, któremu zabrakło paliwa na trasie. Potem kierowca Tomcata ominął przypadkowo pieczątkę i otrzymał 2-godzinną karę. Z kolei w Jeepie Maurycego Wolnego (zastąpił za kierownicą Rafała Płuciennika) popsuł się metromierz i zawodnicy Caroline Team musieli długo jechać, kierując się kurzem unoszonym przez poprzedzające ich pojazdy. Do grona pechowców zaliczyć też można Wojtka Rencza, który również ominął pieczątkę, za co dostał karę.

O godzinie 22 meta etapu wciąż była otwarta i nieznane były wyniki samochodów. W klasie quadów we wtorek najszybszy był „Krecik”, a nieco gorszy czas osiągnął Jacek Bujański. „Bujan” jest jednak liderem klasyfikacji generalnej.

Jutro, czyli we środę, na zawodników czeka najtrudniejszy z etapów Drezno-Wrocław. Ponad 400-kilometrowy „Hannibal”, który przeprawi rajdową kawalkadę z okolić Żagania na daleką północ, do Recza.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro