Expressowo z trasy IV etapu Drezno-Wrocław 2008: Pierwsze ofiary Hannibala

O godzinie 7 rano zawodnicy wyruszyli na najdłuższy etap tegorocznego rajdu Drezno-Wrocław – 400-kilometrową trasę z Żagania do Recza, która nieprzypadkowo nosi nazwę „Hannibal”. Najlepsi na mecie powinni pojawić się wieczorem. Maruderzy – prawdopodobnie dopiero w czwartek rano. Etap dla Polaków rozpoczął się raczej pechowo – Kowal zalał silnik, Schwarz znów urwał drążek kierowniczy, Smoczyca na dwie godziny utknęła na wodnej przeprawie.

Wszystkie nieszczęścia miały miejsce na pierwszych kilometrach etapu, które kierowcy pokonywali już, tyle że w przeciwnym kierunku, we wtorek. Tym razem przejazd przez rzeczkę (jeśli dobrze pamiętam) Czerna zebrał krwawe żniwo. Przed dwoma dniami ciężarówki pogłębiły bród, który w dodatku zamulił się – w niektórych miejscach był zupełnie nieprzejezdny, ale ostatecznie zawodnicy znaleźli korytarz, pozwalający na bezproblemową przeprawę. Zarówno Baron, jak i Kowal pojechali jednak innym torem i ugrzęźli na dobre. Tomcat wessał się tak mocno, że podczas jego wyciągania urwała się szekla i z impetem trafiła w szybę auta, dokładnie na wysokości twarzy kierowcy. Na szczęście szyba zatrzymała pocisk i Piotrowi nic się nie stało. Gorzej z Tomcatem, który po wyciagnięciu z wody nie dał się reanimować i na holu odjechał do obozu. Dalsze jego losy są mi jak na razie nieznane...

Smoczyca przez dwie godziny tkwiła w wodzie i mimo starań innych zawodników, nie pozwalała się wyszarpać z mułu. Dopiero jedna z potężnych ciężarówek z końca stawki dostojnie uratowała bielszczan z odmętów.

W czubie jedzie (jechali?) Tolak, Beaupre i Oleszczak. Dobry początek mieli również nasi czterokołowi mistrzowie – Bujan i Krecik. Wojtek Rencz również dość szybko pokonał brody i ruszył w dalszą trasę.

Dzień z pewnością do łatwych nie będzie należał. Panuje ponad 30-stopniowy upał, kurzy się niemiłosiernie, a i dystans jest morderczy.

Ciąg dalszy relacji – późnym wieczorem:)

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro