I etap Drezno-Wrocław 2010 - zapach Afryki

Zwycięzcą rajdu Drezno-Wrocław 2010 zostanie ta załoga, która pokona wszystkie etapy równym, szybkim tempem i którą nie spotkają żadne niespodzianki. „Drezno” jak każdy rajd maratoński nie wygrywają auta najszybsze, ale najskuteczniejsze.

W pierwszym dniu rajdu nie trzeba było więc się spieszyć, ale żaden z zawodników nie zamierzał do mety jechać spacerkiem. – Zaczęliśmy spokojnie – opowiada Paweł Oleszczak, zwycięzca rajdu sprzed roku. – Ale już na prologu mieliśmy małą wpadkę – po trzech okrążeniach zaczęliśmy nadprogramowe czwarte… Na szczęście po pewnym czasie zorientowaliśmy się, że powinniśmy już skończyć jazdę.

Prolog, który zgromadził tłumy publiczności, do trudnych nie należał. – Z pewnością był mniej ciekawy niż w ubiegłym roku – ocenia Robert Kufel. – Dosłownie 2-3 miejsca były bardziej wymagające i… to wszystko!

By rywalizacja była atrakcyjna dla widzów, na trasę ruszały jednocześnie 4 pojazdy, które toczyły z sobą bezpośredni pojedynek. Najmilej początek rajdu wspominać będzie Krzysiek Kretkiewicz – dwukrotny triumfator „Drezna” w klasie ATV, który dosłowne zdeklasował sowich rywali. Mniej miło – Jacek Ambrozik, którego nowe Discovery 3 uległo awarii (dwa urwane amortyzatory) i straciło sporo czasu, stojąc na poboczu.

Po zakończeniu prologu rywalizacja przeniosła się na tereny ogromnej piaskowni. Upalne słońce, morze piasku, a nawet wydmy dawały przedsmak Afryki, gdzie… łatwo pobłądzić. Niemal wszystkie załogi na trasie I etapu miały kłopoty z nawigacją, których przyczyną był prawdopodobnie roadbook. – Na początku I etapu na żwirowni popełniliśmy błąd nawigacyjny, chyba podobnie jak wszyscy… – mówi Robert Kufel. – Wtedy trochę straciliśmy czasu (jakiś kwadrans), ale nie ma to większego znaczenia. Auto sprawuje się dobrze, nasz naprędce zebrany zespół też jedzie "swoje". Zobaczymy, co z tego wyniknie…

Drezno-Wrocław 2010 jest miejscem premiery wielu ciekawych samochodów. Groźnym graczem może być Land Rover Zordrag zbudowany w Rayo4x4. - To tak naprawdę nasz pierwszy start profesjonalnym autem na dużym rajdzie – studzi emocje jego właściciel, Jacek Iskra. – Wcześniej w zawodach występowałem turystycznym Discovery… Zordrag ma ramę Disco, mosty Patrola, 5-litrowy silnik V8 BMW. Nareszcie więc mam czym jechać. Cieszę się, że znamy to auto od podszewki – nic nie powinno nas w nim zaskoczyć.

Również Paweł Oleszczak przygotował na rajd nową wersję swego Nissana, którym zwyciężył w ubiegłym roku. - Najważniejsza zmiana zaszła pod maską – miejsce 3-litrowego silnika, który był trochę za słaby, zajęło 4-litrowe V8 z BMW - wyjaśnia. - Jeszcze w marcu, na „Grejcie” (GER – przyp. AK), mieliśmy kłopoty z dużą mocą jednostki, która przerastała możliwości napędów. Ale auto zostało już dopracowane, wymieniłem m.in. sprzęgło i powinno być OK. Przygotowania skończyliśmy jednak o godzinie 18 w czwartek…

W niedzielę zawodnicy muszą już zabrać się do pracy. Rano o godzinie 9 jeszcze raz wyruszą na trasę w piaskowni, po czym przeniosą się w okolice Lipska, gdzie zwykle rozgrywany jest rajd Baja Saxonia. Tam czeka ich 90-kilometrowa trasa, która zacznie poważną rywalizację. Po jej ukończeniu rajdowcy wyruszą w podróż w kierunku Polski, do Recza. Od poniedziałku areną walki stanie się poligon drawski.
Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro