Wydrukuj tę stronę

I etap Drezno – Wrocław 2012 – jak u Hitchcocka

Dla nas „południowców” już sam dojazd na Drezno-Wrocław jest nie lada przygodą. Prawdziwy wyjazd na wakacje! Borne Sulinowo, gdzie w tym roku zaczyna się „Drezno”, to miniaturowe miasteczko, do którego drogi prowadzą przede wszystkim przez niezliczoną ilość lasów. Tutaj czas się zatrzymał, opustoszałe budynki świadczą, że dobre lata już przeminęły, a te które jeszcze „stoją o własnych siłach” są na sprzedaż. Na szczęście na tle wsi i miast rodem z PRL-u pojawiają się „perełki”.

Duch motoryzacji nie opuścił tego miejsca - nie wspominam o radzieckich wehikułach 2-kołowych, ale o prawdziwym off-rodzie. Jadąc ulicami Bornego Sulinowa, mieliśmy wrażenie, że nie tylko sami zawodnicy, ale i mieszkańcy cieszą się z jednej z największych imprez off-rodowych w Polsce! Dojeżdżając do campingu Rally Breslau, już z daleka widzieliśmy cały arsenał off-roadowej motoryzacji. Ale... gdzie są Polacy? Niemcy, Francuzi, Włosi... a rodacy? Na szczęście przy samej „bramie” przywitał nas ogromny pojazd serwisowy z napisem „Ostaszewski sport”. Uff... Nadal Polska!

- W aucie dokonaliśmy tylko drobnych poprawek, od poprzedniego rajdu wiele w nim nie zmieniliśmy - powiedział nam przed startem Paweł Oleszczak. - Nowością jest tylko szybsza wyciągarka – dwusilnikowy Gigglepin, który powinien poprawić nasze przeprawy. Oczekiwania mamy jak wszyscy... Rywale na pewno są nieźle uzbrojeni. Ubyło nam jednak kilku groźnych konkurentów: nie startuje Marcin Łukaszewski, który jest na Carpathii, nie ma Maurice'a Ubachsa... Ale za to wrócił Atilla Nagy, jest Martin Hahle, który tu wygrywał, jest oczywiście Robert Kufel. W porównaniu do ubiegłego roku w rajdzie startuje bardzo mało polskich załóg! Doliczyliśmy się tylko pięciu w klasie samochodowej. Uważam, że to dobrze, że zmieniła się trasa rajdu, bo dzięki temu na pewno nie będzie nudno. Nowe tereny znamy już z innych rajdów: jeździliśmy w Bornym, w Czarnym... Ale na Drawsku podobno wyznaczono dla nas 80 procent nowych tras. I bardzo dobrze! Zapowiada się bardzo fajnie.

Od czego zaczynamy? 10.30 start do prologu. Motocykle, quady, UTV-y, a później samochody i ciężarówki 4x4. Faworyci nie zawiedli. Team Oleszczak & Chermol jak zwykle w formie, zielonym Patrolem Hot Wheels, wykręcili najlepszy czas. Kolejnym polskim akcentem był Grat Kufla & Samosiuka, którzy niestety nie mieli tyle szczęścia co poprzednicy i swój start rozpoczęli w strugach deszczu. Burza z piorunami i ulewa to ciekawy dodatek do dzisiejszego dnia nr 1. Jednak mimo złej aury miejsce na podium jest!

Kolejne pojazdy, jak i ciężarówki zamiast na piasku walczyły już na torze przeszkód z kałużami. Ostaszewski sport to 2 ciężarówki, klasa ciężka. A za nimi pełna fantazja naszych zachodnich sąsiadów. I tu po raz kolejny mogliśmy zobaczyć, że oni mają jednak trochę bardziej „lajtowe” podejście do udziału w zawodach i walki o podium.

Po dość deszczowym prologu nadszedł czas na próbę sił w terenie leśnym. I tam również obyło się bez niespodzianek... Team Hot Wheels na czele, a zaraz za nim Grat 2. Ciekawym punktem była niewielka kałuża błotna, która skutecznie stopowała naszych zachodnich sąsiadów. Polska publiczność oczywiście nie omieszkała wyszydzić tych, którzy pakowali się w te same pułapki co ich poprzednicy. No cóż, nie dało się ukryć, że niektórzy nie mieli kompletnie pomysłu jak przejechać bez szwanku.

- Prolog został rozegrany na placu manewrowym, który znamy z ubiegłorocznej Transgothiki – opowiadał nam Robert Kufel. - Niestety nie zrobiono nam żadnego zdjęcia, bo gdy tylko wystartowaliśmy, zaczęło padać, a na drugim kółku manewrowaliśmy już między błyskawicami. Rozpętała się burza, namioty porywało, balony pękały... Etap I bez większej filozofii, bardzo szybki, w stylu baja. Nieustannie operowałem piątką – szóstką. Były dwie przeprawy, zwłaszcza rowik, który z czasem zamienił się w lagier, ale my bez problemu pokonaliśmy go na kołach. Popełniliśmy tylko jeden drobny błąd nawigacyjny, myląc w roadbooku tory kolejowe z asfaltem i w rezultacie przez chwilę musieliśmy szukać trasy. Po pierwszym dniu dalekoidących wniosków nie należy wyciągać, przed nami jeszcze tydzień ciężkiego rajdu, a po drodze m.in. Drawsko i Hannibal (oby bez lawet!). 

Jeszcze teraz o godzinie 21 widzimy jak po trudach i bojach pierwszego etapu wracają co poniektórzy na camping... W tym miejscu warto zaznaczyć, że Zielony Team jadący Nissanem Patrolem również mknął blisko czołówki. Piękny widok!

Nieliczni już zaliczyli pierwsze poważniejsze usterki, ale po wieczornym przejściu przez bazę można stwierdzić, że walczyć chcą nadal i zamiast świętować pierwszy dzień wakacji, leżą pod swoim dobytkiem i w pocie czoła naprawiają, spawają, remontują...

Czekamy na dzień nr 2!

Text: Dorota Polak, foto: Autorka & Przemek Kania / Bushtaxi.pl

DW2012_1_wyniki



I etap Drezno – Wrocław 2012 – jak u Hitchcocka
Dla nas „południowców” już sam dojazd na Drezno-Wrocław jest nie lada przygodą. Prawdziwy wyjazd na wakacje! Borne Sulinowo, gdzie w tym roku zaczyna się „Drezno”, to miniaturowe miasteczko, do którego drogi prowadzą przede wszystkim przez niezliczoną ilość lasów. Tutaj czas się zatrzymał, opustoszałe budynki świadczą, że dobre lata już przeminęły, a te które jeszcze „stoją o własnych siłach” są na sprzedaż. Na szczęście na tle wsi i miast rodem z PRL-u pojawiają się „perełki”.
Duch motoryzacji nie opuścił tego miejsca - nie wspominam o radzieckich wehikułach 2-kołowych, ale o prawdziwym off-rodzie. Jadąc ulicami Bornego Sulinowa, mieliśmy wrażenie, że nie tylko sami zawodnicy, ale i mieszkańcy cieszą się z jednej z największych imprez off-rodowych w Polsce! Dojeżdżając do campingu Rally Breslau, już z daleka widzieliśmy cały arsenał off-roadowej motoryzacji. Ale... gdzie są Polacy? Niemcy, Francuzi, Włosi... a rodacy? Na szczęście przy samej „bramie” przywitał nas ogromny pojazd serwisowy z napisem „Ostaszewski sport”. Uff... Nadal Polska!
Od czego zaczynamy? 10.30 start do prologu. Motocykle, quady, UTV-y, a później samochody i ciężarówki 4x4. Faworyci nie zawiedli. Team Oleszczak & Chermol jak zwykle w formie, zielonym Patrolem Hot Wheels, wykręcili najlepszy czas. Kolejnym polskim akcentem był Grat Kufla & Samosiuka, którzy niestety nie mieli tyle szczęścia co poprzednicy i swój start rozpoczęli w strugach deszczu. Burza z piorunami i ulewa to ciekawy dodatek do dzisiejszego dnia nr 1. Jednak mimo złej aury miejsce na podium jest!
Kolejne pojazdy, jak i ciężarówki zamiast na piasku walczyły już na torze przeszkód z kałużami. Ostaszewski sport to 2 ciężarówki, klasa ciężka. A za nimi pełna fantazja naszych zachodnich sąsiadów. I tu po raz kolejny mogliśmy zobaczyć, że oni mają jednak trochę bardziej „lajtowe” podejście do udziału w zawodach i walki o podium.
Po dość deszczowym prologu nadszedł czas na próbę sił w terenie leśnym. I tam również obyło się bez niespodzianek... Team Hot Wheels na czele, a zaraz za nim Grat 2. Ciekawym punktem była niewielka kałuża błotna, która skutecznie stopowała naszych zachodnich sąsiadów. Polska publiczność oczywiście nie omieszkała wyszydzić tych, którzy pakowali się w te same pułapki co ich poprzednicy. No cóż, nie dało się ukryć, że niektórzy nie mieli kompletnie pomysłu jak przejechać bez szwanku. Jeszcze teraz o godzinie 21 widzimy jak po trudach i bojach wracają co poniektórzy na camping... W tym miejscu warto zaznaczyć, że Zielony Team jadący Nissanem Patrolem mknął blisko czołówki. Piękny widok!
Nieliczni już zaliczyli pierwsze poważniejsze usterki, ale po wieczornym przejściu przez bazę można stwierdzić, że walczyć chcą nadal i zamiast świętować pierwszy dzień wakacji, leżą pod swoim dobytkiem i w pocie czoła naprawiają, spawają, remontują...
Czekamy na dzień nr 2!
Text: Dorota Polak, foto: Autorka, Przemek Kania / Bushtaxi.pl