II etap Drezno-Wrocław 2012: team spirit

Ulewa i ogromna burza, jakie przeszły dzisiejszej nocy nad campingiem sugerowały, że będziemy mogli oglądać zmagania zawodników w naprawdę ekstremalnych warunkach. Jednak rankiem okazało się, że oprócz kilku większych kałuż po burzy nie było śladu. Swoją drogą ciekawa jestem, jak wyglądała noc niektórych uczestników, którzy spali w namiotach (dodam tylko, że nie w tych dachowych all inclusive).

Na starcie największe wrażenie robił sprzęt wagi ciężkiej. W ich przypadku słychać, widać i czuć, że coś się dzieje! Co ciekawe, ciężarówki jak i samochody były wypuszczane na trasę razem. O kolejności decydował czas z dnia wcześniejszego.

- Dzisiejszy etap podzielony był na 3 odcinki – opowiada Paweł Oleszczak. - Dwa pierwsze poszły nam bardzo dobrze - wygraliśmy je, ale niestety zaraz za startem trzeciego była duża przeprawa przez rów, która zatrzymała nas na dłużej. Próbując się z niej wydostać, zerwaliśmy dwukrotnie linę wyciągarki. Próbował nam pomóc Robert z Dominikiem, ale byliśmy tak unieruchomieni, że również u nich zerwaliśmy stalową linę od mechanika. Nie chcieliśmy ich dłużej zatrzymywać; nie było sensu, aby dalej marnowali czas, więc podziękowaliśmy za pomoc. Ostatecznie zdołaliśmy wydostać się o własnych siłach – powiązaliśmy wszystko, co mieliśmy w aucie. To była najtrudniejsza przeszkoda na trasie – resztę zrobiliśmy na kołach.

Czarne to miejscowość, w której dzisiaj wyznaczono metę. - Finiszowaliśmy niemal równocześnie: razem z Kuflem, Wieczorkami i Kwiatkowskimi – mówi Paweł. - Jako Team Poland prezentujemy się więc bardzo ładnie!

Kłopoty techniczne ma niestety Łukasz Schleiss, w którego Gracie wieczorem awarii uległa wyciągarka mechniczna. Trwa wyścig z czasem, by ją napowrót ożywić.

Nie wszyscy jednak dzień mogli zaliczyć do udanych. Przed samym końcem rajdu spotkaliśmy jednego quadowca, który pytał, ile już zrobił "kółek" bo sam się zgubił w liczeniu... Z kolei jedna z niemieckich ciężarówek zagotowała wodę w chłodnicy - niestety nasza lekko gazowana mineralna o objętości 1 litra nie mogła w niczym pomóc. Na ich nieszczęście niektórzy stwierdzili, że to dobra okazja, aby zrobić sobie kilka fajnych fotek z zawodnikami. I tak przez pięć minut mechanik biegał w poszukiwaniu wody... na pustyni, a widzowie mieli swoją prywatną sesję zdjęciową.

Jutro zawodnicy rozpoczną dzień 40-kilometrową dojazdówką na start; w tym czasie auta serwisowe wyruszą na miejsce nowego obozu w Reczu. Poniedziałkowy etap będzie miał około 190 km i w całości ma być rozegrany na poligonie drawskim. Dzień zapowiada się „na bogato”...

Text: Dorota Polak, AK, foto: Autorka & Przemek Kania / Bushtaxi.pl