III etap Drezno-Wrocław 2010: robi się gorąco

Po rozgrzewkowych dniach na terenie Niemiec rajd w poniedziałek przeniósł się na poligon w okolice Drawska Pomorskiego (Recza), tym samym wkraczając w decydującą fazę. Już pierwszy etap na terenie Polski, z ponad 200-kilometrową, urozmaiconą trasą, może mieć duży wpływ na wygląd końcowej klasyfikacji.

By zapobiec ewentualnym korkom na trasie, organizator zadecydował o starcie trzech klas w trzech różnych miejscach. Rozwiązane to było jak najbardziej słuszne, bowiem trasa miała formę pętli. Do poniedziałkowego etapu niestety nie wystartował ubiegłoroczny zwycięzca rajdu Paweł Oleszczak, który w niedzielę miał pechowy wypadek. Jadąc w tumanach kurzu, wpadł na stojący na środku trasy samochód rywala. Tamten odjechał jak gdyby nigdy nic, ale Polacy mogli już tylko zepchnąć auto na pobocze i czekać na lawetę. Rozmiar zniszczeń był ogromny: złamany most, uszkodzona miska olejowa i wał… O powtórzeniu sukcesu sprzed roku można już było zapomnieć. Decyzję o całkowitym wycofaniu się z zawodów zastąpił później pomysł naprawy samochodu. W poniedziałek Nissan nie wyjechał jednak na trasę.

Etap miał długość ponad 200 kilometrów i cechowała go duża różnorodność. Przeważała jazda po piaszczystych czołgówkach, ale nie brakowało również przeszkód wodnych i błotnych. – Jak dla nas było ich jednak za mało! – śmieje się Wojtek Kałamaga. Zawodnicy dysponujący autami na zwolnicach (np. Schwarz, Kufel, Lechowicz) tylko czekają na trudniejsze zadania, gdzie będą mieli okazję zaprezentować potencjał swoich samochodów. Na razie przeszkody, które zatrzymują nawet tak dobrą rajdówkę jak Mercedes G Bułgara Slavcheva, Polacy pokonują bez najmniejszego wysiłku.

W klasie quadów dzieli i rządzi Krzysiek Kretkiewicz, który choć teoretycznie ma tu wielu rywali, na trasie czuje się wyraźnie osamotniony… Krzysztof Ostaszewski, który przyzwyczaił nas do swej dominacji w klasie ciężarówek, w tym roku niestety jedzie wolniej – 500-konny Mercedes Zetros póki co nie jest godnym następcą Urala… Zawodnik narzeka na wagę i gabaryty swojego pojazdu, który nie jest niezawodny – w poniedziałek awarii uległa jego wyciągarka hydrauliczna.

Na awarie utyskują niemal wszyscy zawodnicy, z nielicznymi wyjątkami… Jedni mają kłopoty większe (np. Fazi czy Rafał Płuciennik, którzy do obozu dotarli po północy), inni mniejsze (Wojtkowi Polowcowi popsuł się GPS, dlatego z azymutami krakowianin walczył przy pomocy… kompasu w zegarku).

Wtorek to kolejny dzień zmagań na drawskim poligonie. Na pewno będzie gorąco, nie tylko z powodu słońca, które przypieka od samego rana.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro