Wydrukuj tę stronę

Finał MT Rally 2015: pustynne manewry

kwiecień 19, 2015

W sobotę dobiegła końca 7. edycja maratonu MT Rally 2015. Czterodniowa walka, w tym dwa etapy nocne, odcisnęły piętno na kondycji zarówno maszyn, jak i zawodników. Off-roaderzy musieli być twardzi, tak samo jak twarda i przy okazji zakurzona była trasa rajdu.

Po trudnym etapie piątkowym mechanicy szybko musieli zająć się pojazdami, bowiem już o godzinie 20 rozpoczynał się przedostatni etap o długości 100 km. Podobnie jak przy pierwszej „nocce” największym problemem dla większość zawodników była nawigacja w ciemnościach i tumanach pyłu. - Nam poszło bardzo sprawnie – mówi Artur Pesta,  zajmujący wraz z bratem Waldemarem 2. miejsce w klasie CC. – Jechaliśmy jak po sznurku, uzyskując dobry czas w „generalce” i awansując w klasyfikacji rajdu.

Najmniej mile etap wspominać będą Marcin Biadała i Maciek Radomski, którzy z dużą przewagą prowadzili w klasie Sport. 6 kilometrów przed metą, w kopnym piachu w ich aucie urwał się wąs kierownicy. Koła rozjechały się na boki i choć meta była niedaleko,  samochód nie był w stanie do niej dotrzeć nawet na holu. W tej sytuacji prowadzenie w klasie objęli Artur Owczarek i Roman Popławski, mający jednak niedużą przewagę nad Jarkiem Andrzejewskim i Arkiem Lindnerem oraz Pawłem Liczyckim i Grzegorzem Komarem. O końcowych wynikach miał rozstrzygnąć finałowy, aż 200-kilometrowy etap w sobotę.

- Długa trasa, aż 36 azymutów, wiele rozjeżdżających się śladów... W takich warunkach niełatwo o popełnienie błędu i zaprzepaszczenie wielodniowego wysiłku – recenzuje finałowy etap Artur Pesta. - Na dodatek jeden z azymutów wywołał wśród załóg spore zamieszanie, ale w wynikach organizator go anulował. Duet Beierów z 1. miejsca w CC miała nad nami sporą przewagę, a my z kolei mieliśmy duży zapas do 3. załogi, więc pojechaliśmy asekuracyjnie, równym tempem, bez niepotrzebnego ryzyka.

Tego dnia można było wszystko stracić, ale i sporo zyskać. Najlepszym dowodem na to jest postawa Tomka Wojtyry i Macieja Kostrzewskiego, którzy tak zacięcie rywalizowali z Łukaszem Stokłosą i Marcinem Sidorowiczem, że w efekcie obie załogi ostatecznie awansowały w „generalce”, spychając Andrzeja Kowalskiego i Marcina Tutura 3. na 5. miejsce .

W klasie Sport wszystko na jedną kartę postawili Jarek Andrzejewski i Arek Lindner. - Od początku rajdu mieliśmy kłopoty nawigacyjne, ale w sobotę pojechaliśmy bezbłędnie! - opowiada kierowca Rumburaka. - Szybko dogoniliśmy czołówkę, co było dla nas sygnałem, że zmierzamy w dobrym kierunku (nasza średnia prędkość z tego oesu wyniosła 57 km/h, co przy pięciu przeprawach przez wodę jest naprawdę dobrym wynikiem). Po drodze zerwaliśmy maskę, straciliśmy blokady, z silnika zaczęło się dymić, ale uznaliśmy, że skoro nie widzimy żywego ognia, to wjeżdżamy do kałuży i jedziemy dalej! Byle jak najszybciej! Do mety dotarliśmy ze sporą przewagę, zaliczając nawet azymut, który później został anulowany, co trochę pogorszyło nasz wynik. Ale mimo to i tak wygraliśmy klasę Sport!

Załogi docierające do mety MT Rally 2015 świętowały ukończenie morderczego i bardzo emocjonującego rajdu. - Na finałowym oesie wytrzęsło nas niemało, na dodatek czuliśmy już w kościach i karku kilka dni zmagań – mówi Artur Pesta. - Sobotnie 200 km to może niedużo, ale pokonywane w różnych prędkościach – od niskich (na dużych nierównościach) do przekraczających 100 km/h – stają się naprawdę wycieńczające. Cieszymy się, że udało nam się bezpiecznie osiągnąć metę, auto nie doznało uszczerbku (poza drobiazgami w rodzaju oberwanego akumulatora czy chłodnicy, co udało się sprawnie zaspawać), a z naszego wyniku jesteśmy bardzo zadowoleni! Trasy były fantastyczne, organizator dopiął wszystko na ostatni guzik, to była fajna przygoda!

Na marginesie wspomnieć należy, że Artur już w następny weekend zamierza wystartować w Bieszczadach w Przeprawowych Mistrzostwach Polski ATV Polska. Ma chłop zdrowie!

- W klasie Sport rywalizacja była bardzo zacięta, w klasyfikacji dzieliły nas niewielkie różnice – opowiada Jarek Andrzejewski. - Kilka załóg prezentowało zbliżony poziom i żadna nie chciała łatwo sprzedać skóry. Losy zwycięstwa bądź przegranej mogła rozstrzygnąć przebita opona lub drobna pomyłka w nawigacji. Generalnie była to bardzo ciekawa edycja, a jednocześnie bardzo wymagająca. Było sucho, kurzyło się, trasa była piaszczysta i dopiero w ostatnim dniu pojawiło się więcej przepraw. Widać po drawskim poligonie, że na co dzień odbywają się tu intensywne ćwiczenia wojsk Czasem niepozorna kałuża, przez którą wcześniej przejechał czołg, potrafiła zatrzymać dobrze przygotowane auta.

W pozostałych klasach MT Rally 2015 zwyciężyli: Michał Zoll (moto CC), Uwe Kraft (moto Sport), Nicholas Harkjear (quad CC), Ryszard Ubysz (quad Sport), Florian Meier i Manuel Menzel (UTV CC), Alexander Gollek i Sebastian Coccejus (CC2), Leon de Wit, Co de Wit i Andre Breed (ciężarówki). Pełne wyniki znajdziecie na http://zz-top.pl/wyniki/mtrally/2015/wyniki/.

AreK, fot. Bartosz Ciemiecki