I etap MT Rally 2012 – wieczerza z przysmakami

88-kilometrowy etap nocny, od którego MT Rally 2012 rozpoczęło się na dobre, sprawił, że na twarzach zawodników zagościły szerokie uśmiechy. Odcinek był długi (ale bez przesady), pełen „ciekawych” przeszkód (ale dobranych z umiarem) i perfekcyjnie opisany w roadobooku (co za niespodzianka!:). Słowem: off-roadowe danie sporządzone w idealnych proporcjach. Dla nikogo nie jest to jednak zaskoczenie: - Tego właśnie spodziewaliśmy się po MT Rally – mówią zawodnicy.

Po krótkim prologu, który jednym pozwolił dobrze rozgrzać silniki, a innych wyeliminował z jazdy (mowa np. o Katarzynie Kaczmarskiej, która w wyniku awarii otrzymała taryfy za prolog i „nockę”; jej auto jest jednak naprawiane i być może zobaczymy je na kolejnych etapach rajdu), na MT Rally 2012 przyszedł czas, by rozpocząć rywalizację na poważnie. Gdy większość społeczeństwa myślami była przy ciepłej pierzynie, w Drawsku ponad 180 załóg ustawiało się na starcie etapu nocnego, spodziewając się dużo intensywniejszych przeżyć (niż chrapanie w łóżku czy...:). Zawodnicy nie zawiedli się, bo trasa jak zwykle była „syta”. „Sportowcy” po drodze zaliczyli kilka wodnych kąpieli, a „zające” z klasy cross-country nie mieli czasu na zbyt częste używanie hamulców.

- Etap był szybki, fajny, z wieloma azymutami, które były krótkie i dość proste – mówi Arek Witczak, pilotujący Pajero klasy cross-country. - Wspaniałym pomysłem były tablice ustawione przez organizatorów na końcu każdego azymutu – świetna sprawa, bardzo pomocna. Dziś przeżyliśmy znakomitą przygodę, bo w pewnym momencie na trasie spotkało się około siedem szybkich samochodów i przez ostatnie 20 kilometrów, aż do mety, nieustannie się tasowaliśmy. Ale cisnęliśmy przez całą długość etapu! Bardzo podobało mi się kilka leśnych partii, gdzie tylko rozsądek nakazywał nam ujmować nieco gazu – tak szybko jechaliśmy! Roadbook – bezbłędny, czyli standard na MT.

- Staraliśmy się jechać jak najlepiej – opowiada Dominik Samosiuk, twórca słynnych „Gratów” i pilot Roberta Kufla. - Troszeczkę nam samochód nie pozwalał, bo mamy kłopot z silnikiem, który wpadł w tryb awaryjny i przez większość trasy nie chciał kręcić się powyżej 5000 obrotów. Utrudniało to nam wyprzedzanie aut z klasy cross-country, które startowały przed nami. Zwykle nie mamy z tym problemów. Wszystkie przeszkody pokonaliśmy „na kołach”, tak więc jestem szczęśliwy, że nie musiałem moknąć. Cudownie! A roadbook jest przepiękny!

O północy większość załóg była lub docierała już do bazy rajdu. Nie wszyscy jednak mieli to szczęście. Pojawiły się pierwsze awarie i zdarzył się również wypadek – Cobra jadąca w czołówce klasy Sport groźnie rolowała przez przód (z naszych informacji wynika, że zawodnikom finalnie nic poważnego się nie stało).

Nabuzowany adrenaliną obóz szybko ułożył się do snu (z wyjątkiem redakcji TERENOWO.PL...). Trzeba oszczędzać energię, bo to dopiero początek zmagań, a w czwartek o godzinie 8.30-9.30 trzeba ruszać na kolejny, 165-kilometrowy etap.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

MT Rally 2012 - wyniki etapu I:

.