II etap MT Rally 2012 – maraton przygód

- Po przejechaniu 100 kilometrów czujesz już spore zmęczenie i znużenie, a wtedy odkrywasz, że tak naprawdę to dopiero połowa dystansu... Możesz więc sobie wyobrazić, jakim wyzwaniem jest druga połówka – opowiadali mi wyraźnie zmęczeni zawodnicy na mecie II etapu MT Rally 2012. Po prologu i wyczerpującej nocy czwartkowy maraton dał im się mocno we znaki...

...a wielu wyeliminował niestety z dalszej jazdy. We francuskim Masiffie niezliczone dziury drawskiego poligonu ucięły śruby zwrotnicy, pozbawiając go koła. W „Ropusze” Przemka Niemyjskiego urwał się „sierżant”, zamieniając go w pojazd wielośladowy. „Adela”, czyli Fiat 500 Jurka Bodziocha, im dalej w las tym mniejszą liczbą biegów dysponowała, co również kończy jej udział w zawodach. W Black Tanku uległa awarii przekładnia kierownicza, co oznacza jego spory spadek w wynikach, a silnik Grata nie pozwala się okiełznać nawet takiemu specjaliście jak Dominik Samosiuk...

Co auto (czy inna terenówka), to nowa historia... Na 165 kilometrach niemal każdego spotkała mniejsza lub większa przygoda – czasem wesoła (- Gdy wpadliśmy na metę, silnik zgasł. W baku nie mieliśmy już kropli paliwa! – opowiada Robert Kufel), a czasem smutna (jeden z quadowców miał wypadek i wylądował pod własnym pojazdem, uszkadzając bark – konieczna była interwencja ratowników z Off-Road Rescue Team, którzy w obozie pod balonem z logo Titanium urządzili  prawdziwy szpital polowy).

- Na początku wszystko szło bardzo dobrze – opowiada Magda Gadaj, startująca wraz ze swym tatą w klasie cross-country. - Ale później zaczęliśmy tracić moc (winny okazał się filtr), a potem ... koło. Po założeniu zapasu zgubiliśmy hi-lifta, który wypadł nam z auta (na szczęście ktoś go znalazł i oddał właścicielce – przyp. AK). Co gorsze, na 5 kilometrów przed metą nie mogliśmy odpalić auta i ostatecznie etap ukończyliśmy na holu – w tym miejscu składam podziękowania załogom 244 i 219. Etap był bardzo długi, a jutro ma być jeszcze dłuższy, więc nie wiem, jak o będzie... Dzisiejsza trasa była bardzo zróżnicowana: od piasków po błoto, od szybkich pasów taktycznych po dziury i hopki (na jednej z nich wykonaliśmy piękny lot, na szczęście lądując telemarkiem).I jak zawsze sporo azymutów – jak to na poligonie...

- Było miło, trasa była znacznie bardziej urozmaicona niż w nocy, która była taka... spokojna – komentuje Witek Fedorowicz. - Szło nam bardzo fajnie do momentu, gdy w połowie odcinka złapaliśmy gumę, przez co straciliśmy trochę czasu. Ale z efektu jesteśmy zadowoleni – 4. miejsce na etapie i 4. w „generalce”. W aucie mamy nowe zawieszenie i nowe koła, więc trochę się „uczymy” jego prowadzenia. Z pilotem w końcu się zgraliśmy, dobrze nam się współpracuje, w dodatku roadbook jest bezbłędny... Czysta przyjemność!

W „generalce” rajdu trwa ostra rywalizacja zwłaszcza w klasie CC1, w której Marcin Łukaszewski jedzie „na zderzaku” Pawła Oleszczaka. W CC2 25-minutową przewagę nad rywali wypracował sobie Piotr Krawczyk (dotychczasowy lider Wojtek Tolak został przesunięty do CC1). W klasie Sport pewne prowadzi Robert Kufel.

W piątek emocje już od samego rana. Tym większe że obecnie nad Drawskiem leje jak z cebra. Brrr... Start do III etapu wyznaczony został na godz. 7.30-8.30. Trasa odcinka będzie miała długość 164 km. Ale to jeszcze nie wszystko. O godzinie 20 – kolejny etap nocny. I kolejne 95 kilometrów... A potem ponad 150 km etapu sobotniego – na dobicie.

text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

Wyniki etapu II i "generalka" po dwóch etapach:

.