III etap MT Rally 2012 – tańczący z kałużami

W rajdach maratońskich to odwieczna reguła – im dalej w las, im dłużej trwa rywalizacja, tym mniej załóg na trasie, tym większe przerwy między kolejnymi pojazdami, tym więcej pracy dla mechaników. 164-kilometrowy etap trzeci MT Rally 2012 nie był wyjątkiem.

Długa trasa, nocne opady deszczu i „zmęczenie materiału” po kilku dniach walki znów poważnie przerzedziły stawkę zawodników. Do domu pakują się już m.in. Magda Gadaj, której Jeep stracił napęd i skrzynię biegów, oraz Przemek Niemyjski, którego pokonała ostatecznie awaria sprzęgła. Na lawecie stoi również jeden z Gratów – exTraskowóz.

Mimo przeciwności losu wiele pojazdów uparcie walczyło jednak z trasą i własnymi słabościami. Z urwanym zawieszeniem do mety dobrnął Witek Fedorowicz, który stara się teraz zreanimować swego Rendża tak, by był gotowy na etap nocny. Sporo maszyn podróżowało po trasie tylko z napędem na jedną oś – wśród nich m.in. Mercedes Krzysztofa Ostaszewskiego, który na sumieniu ma dziś również „otarcie się” o niemiecką Gelendę. Mniej szczęścia miał Pokrak duetu Matkowskich, który po 40 kilometrach z powodu awarii reduktora wrócił do obozu na lawecie, ale jest już przygotowany do dalszej walki.

- Problemy? Na szczęście – odpukać! – omijają naszego Wilka – mówią Wojtek Tolak i Maciek Szurkowski. - Na trasie widzieliśmy jednak sporo załóg stojących obok drogi, na której po deszczu nie brakuje teraz kałuż i błota. Czujemy już lekkie zmęczenie, do połowy etapu jazda nam się dłużyła, ale potem nagle, ni stąd ni zowąd, znaleźliśmy się na mecie.

Jeszcze więcej o zmęczeniu mogą powiedzieć motocykliści i quadowcy. Wielu z nich zaliczyło dziś upadki, a nawet kraksy. Przynajmniej dwaj zawodnicy trafili w ręce medyków. Poddawać się jednak nie można, bo meta rajdu już niedaleko. Dlatego w obozie trwa gorączkowa reanimacja sprzętów, a zawodnicy przygotowują się do blisko stukilometrowego etapu nocnego (niestety z nieba znów coś siąpi...). Pyszny obiad serwowany od godziny 17 ma tu spore znaczenie!

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro