Wydrukuj tę stronę

4. etap Transgothica Maraton 2010: kryzys Maratończyka

wrzesień 04, 2010
W terenowych maratonach im bliżej końca, tym zwykle jest trudniej. Nie inaczej jest na Transgothica Maraton 2010. Mocno już wymęczone auta i załogi w przedostatnim dniu rajdu musiały zmierzyć się z bodaj najtrudniejszym etapem w tegorocznej edycji zawodów. Odcinki specjalne o długości ponad 200 kilometrów i sporo „mokrych” przeszkód, zebrały krwawe żniwo nawet wśród najlepszych.

- Jak co dzień start do pierwszego odcinka poprzedzała „dojazdówka” – we czwartek miała 75 km – opowiada Damian Baron, który wraz z Adrianem lideruje klasie CXC. - Trzeba było wcześnie wstać, żeby zdążyć na punkt startowy o odpowiedniej porze… Pierwszy odcinek liczył ponad 110 km długości i pozwalał „zdrowo sobie pojeździć”. Trasa była zróżnicowana: piaskowe „prostki”, trawa, brody z wodą, a nawet torfowiska! W klasie terenowej CTR próby terenowe były dłuższe niż w dniach poprzednich. Etapowy roadbook znów był całkiem pokaźną broszurą...

W klasie CXC pierwszy oes w niemal identycznym czasie pokonały dwie załogi: Odejewskich i (o 3 sek. wolniej) Baronów. Trzeci czas wywalczył Adam Sas. W klasie CTR 12 minut Gratowi dołożył jego Klon, kierowany przez Pawła Kado.

Biegowi maratończycy zwykle przeżywają kryzys na 35. kilometrze, gdy – wydawałoby się – meta jest już na wyciągnięcie ręki. Reguła ta sprawdza się również względem terenowych długodystansowców. Gdy na horyzoncie widać było już zamek w Bytowie, gdzie w piątek odbędzie się ceremonia rozdania nagród, w Nissanie Baronów posłuszeństwa odmówiła skrzynia biegów! Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów drugiego z czwartkowych oesów liderzy CXC pokonali na drugim biegu, zajmując dopiero 12. lokatę. Bardzo trudny pod względem nawigacji oes wygrali Wojciech Tolak i Maciej Szurkowski, drugi czas wywalczyli Hubert i Dominika Odojewscy, a  trzeci Duńczycy – Bent Dall i Stefan Kristensen. W klasyfikacji generalnej doszło do istotnej zmiany: na drugie miejsce awansowali Odejewscy, spychając „oczko” niżej załogę „Wilków”. Adrian i Damian Baronowie pozostali liderami klasy CXC, ale ich przewaga nad konkurentami wynosi tylko kilkanaście minut.

W klasie CTR status quo – na drugim oesie Grat pokonał Klona, a trzecią lokatę ponownie zajęli Cybulscy. W „generalce” Kufel z Samosiukiem mają bezpieczną przewagę 1 godz. 19 min. nad rywalami.

- Jechaliśmy dziś bardzo ostro i trochę nie do końca "pasują mi" czasy. Spodziewałem się lepszych wyników  - mówi Wojtek Tolak. - Ale bawimy się wybornie! Etap był ciekawy i długi, a trasa bardzo różnorodna. Czasami czułem się jak w bajce – gratulacje dla organizatorów za tak genialną trasę! Żeby tak było na każdym rajdzie… Były odcinki po szutrze pasujące do jazdy z prędkością 140 km/h, trochę kluczenia w lesie, fragmenty typowo off-roadowe, na których musieliśmy korzystać z wyciągarki. Raz zakopaliśmy się na podmokłej łączce i trzeba było podciągnąć się 10 metrów. Inni w tym miejscu polegli, lub pojechali objazdem. W obozie jest super atmosfera – nie ma ciśnienia, ludzie rozmawiają ze sobą, dobrze się bawią. Na trasie zwykle chętnie wszyscy sobie pomagają. Taka rywalizacja bardzo mi się podoba! Walczymy ze sobą na odcinkach, ale w obozie jesteśmy kolegami. Tak powinno być zawsze!

Wszyscy uczestnicy Transgothica Maraton walczą już z wszechogarniającym zmęczeniem. W ostatnim dniach załogi pokonały kilkaset kilometrów w terenie, co trudno nazwać komfortową podrożą. Ich serwisanci poświęcili już niejedną noc, by auta wciąż były w stanie jechać. Gdy w czwartek o 10 w nocy zadzwoniłem do Romana Cybulskiego z pytaniem o komentarz, w słuchawce usłyszałem tylko niewyraźne „Sorry, już śpię…Wczoraj skończyliśmy się naprawiać o 6 rano…”

text: Arek Kwiecień, fot. Robert Mazur

{artsexylightbox autoGenerateThumbs="true" path="images/stories/Extreme/TG2010/Cz" previewHeight="67"}{/artsexylightbox}