Wydrukuj tę stronę

Transgothica Maraton 2011 – etap III: spiesz się powoli

wrzesień 23, 2011
Czwartkowy etap wygrali, dlatego dziś w nagrodę ruszali ze startu jako pierwsi. Być może gdyby nie przecierali trasy, w porę zobaczyliby zdradliwą dziurę ukrytą na łuku zakrętu… Niestety koło rozpędzonej Ropuchy Przemka Niemyjskiego i Mariusza Pietrzyckiego zostało schwytane w pułapkę i auto wylądowało na boku. – Nic się chyba nie stało! Jedziemy! – krzyknął Przemek, bo silnik wciąż pracował, a wypadek wyglądał niegroźnie. Wystarczyło jednak wysiąść z kabiny, by zobaczyć ogrom zniszczeń, zwłaszcza tylnego zawieszenia. Auto powróciło do obozu na lawecie.

- Przemek startował tuż przed nami – opowiada Aleksander „Fazi” Szandrowski. – Nie minęło 10 minut jazdy i nagle widzę przed sobą, jak leży na  boku. Postawiliśmy go na kołach, ale nie był w stanie kontynuować walki. Ostatnio nieustannie korzysta z mojej pomocy! Wczoraj wyciągałem go z błota, do którego wpadł, jadąc po azymucie przez krzaki. Gdyby nie my, pewnie nikt by go tam nie znalazł… (śmiech)
Piątkowy etap dla „Faziego”, który na półmetku był liderem, również nie był szczęśliwy. Winę ponosi przerywający silnik. – Okazało się, że przyczyną był uszkodzony przewód paliwowy, przez co mieliśmy zbyt niskie ciśnienie – mówi „Fazi”. – Maksymalnie rozpędziłem się więc tylko do 96 km/h, a mógłbym znacznie więcej… Parę załóg nas dogoniło i oczywiście je przepuściliśmy. Trochę szkoda, bo po drugim dniu mieliśmy dobrą lokatę… Jutro będziemy starać się coś odrobić.

Prowadzenie w rajdzie ponownie obejmuje więc Robert Kufel i Dominik Samosiuk, jadący po trzecią wygraną z rzędu. – Zero problemów – podsumowuje etap Dominik. – To była szybka jazda. No i szczęście, że dziś na trasie nie było ziemniaków…

Kłopoty ominęły również Wojtka Tolaka (w „generalce” czwartego), którego Mercedes ze stoickim spokojem znosi trudy rajdu. Dziś wybuchł wprawdzie jeden z jego amortyzatorów, ale awarię wykryto dopiero na serwisie. – Trasa etapu była typowa dla Trangothiki – móiw Wojtek. – Miała zróżnicowany charakter, co oznacza, że dla każdego (off-roadowca) było coś miłego. Trochę wody, trochę błota, a oprócz tego długie, szutrowe odcinki. Początek był dość techniczny, koniec – bardzo szybki. Wciskałem gaz do dechy, ale starałem się jednocześnie zachować rozsądek, bo przy takiej prędkości o wypadek nietrudno.

W połowie etapu część zawodników spotkała niezapowiedziana przerwa. Nadgorliwi, a zarazem niedoinformowani ochroniarze poligonu (plotka o saperach i minach okazała się więc nieprawdziwa) postanowili wykazać się, zatrzymując terenówki. Dopiero interwencja organizatora umożliwiła kontynuowanie jazdy.

Finałowy, sobotni etap rajdu ma 84 kilometry. Wielu zawodników zapewne będzie chciało wykorzystać je do odrobienia strat. Warto dodać, że celem są nie tylko puchary i nagrody za wysokie lokaty, ale również nagroda Fair Play (a przy okazji 40-metrowa lina o grubości 12 mm), której fundatorem jest Kocur z Offroadgarage.co.uk. - Obserwując rajdy od ponad 10 lat, stwierdzam, że wartości fair play się troszkę pozacierały, wiec jedyna szansa to je odbudować – mówi nasz emigrant. – Wszystkim załogom życzę powodzenia i rycerskiej walki, jak na Transgothikę przystało!

text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro



fot. Arek Kwiecień / Sigma Pro