Komentarze i galeria po XI etapie rajdu Dakar 2013

Stephane Peterhansel:
- Każdy dzień zbliża nas do mety. Najważniejsze jest to, by kończyć każdy etap, nie popełniając żadnych błędów po drodze. To zaprowadzi nas na podium. Dzisiaj nie było tak źle. Jechaliśmy ostrożnie, uważając, gdzie stawiamy koła i unikając głębokich przejazdów przez rzeki. Lepiej stracić kilka sekund, szukając właściwej drogi, niż stracić minuty, będąc zakopanym w błocie lub wodzie. Dziś pokonywaliśmy kilka brodów, które nie były aż tak tragiczne. Ale to mogło się skończyć tak jak kilka dni temu, gdy poziom wody gwałtownie wzrósł w ciągu kilku minut.

Ales Loprais:
- Pozdrawiam wszystkich moich fanów, którzy martwili się wczorajszymi wynikami. U nas wszystko OK, nadal walczymy. Końcowe wyniki pochodzą z CP1, co oznacza, że etap ukończyliśmy na drugim miejscu. Nadzieja nie umiera, więc raz jeszcze... nie przestajemy walczyć! Fiambalá była ciężkim, ale pięknym etapem. Trochę mi smutno, że został odwołany.

Kurt Caselli:
- Początek był naprawdę ciężki. Deszcz spowodował, że na trasie znajdowało się mnóstwo kolein wyżłobionych przez wodę. Pierwsi zawodnicy musieli więc jechać bardzo ostrożnie. Wystartowałem jako piąty i bez problemu ich dogoniłem. Na 60. kilometrze wyprzedziłem Cyrila i dalej jechałem przed siebie.Dziś było dobrze, wręcz perfekcyjnie. Ziemia była mokra, więc nie było kłopotów z widocznością, pogoda również była dobra, roadbook się zgadzał. Czuję się świetnie, mojemu motocyklowi również nic nie dolega. Coraz lepiej radzę sobie również z roadbookiem. Wcześniej miałem z nim dużo problemów, ominąłem kilka waypointów. Dziś było dużo lepiej, bo sam znalazłem drogę i nigdzie się nie pogubiłem. Każdego dnia jadę swoje.

Paulo Goncalves:
- Dzisiejszy etap był naprawdę ciężki. Mieliśmy szczęście, że w ostatnich dniach były duże opady deszczu, co spowodowało, że piasek świetnie się nadawał do jazdy. Znów finiszowałem w pierwszej trójce, co cieszy mnie i Husqvarnę. Przed nami jeszcze trzy dni jazdy – codziennie zamierzamy walczyć o zwycięstwo.

Adam Małysz:
- Początek był bardzo ciężki. Jechaliśmy na niskim ciśnieniu powietrza w kołach, bo mieliśmy forsować wydmy. Dojazd do nich był niebezpieczny, dużo kamieni. Buggy startujące za nami, przejechało obok pełnym gazem. My nie chcieliśmy ryzykować przebicia opony. Potem był zjazd i zaczęły się wymyte koryta rzek. Miejscami trzeba było zredukować prędkość niemal do zera. Za chwilę natrafiliśmy już na rzeki. Głębokość wody sięgała półtora metra. Przed nami znalazło się utopione buggy. Wybraliśmy miejsce koło niego i gdy poszliśmy bombą, buggy znowu zalała woda. Zawodnicy opuścili samochód. Jeszcze dwa razy przejeżdżaliśmy przez rzekę. W takich miejscach nie dało się odpuścić, bo mogliśmy utopić Toyotę. Później były wysokie wydmy - i małe pościnane. Zobaczyliśmy przed sobą Matthiasa Kahle, doganialiśmy go. Kahle powiedział nam później, że miał problemy z przejazdem przez rzekę. Na CP1 poinformowano nas, że dalsza część odcinka została odwołana. Siedem samochodów pojechało na CP2 i teraz będą je ściągać. Nie wiemy, co z wynikami etapu. Czekamy na decyzje sędziów. Do mety w Santiago jeszcze daleko, ale jestem w dobrej kondycji. Takim samochodem mogę jechać! To jest bajka. W ogóle nie czuję się zmęczony, a w zeszłym roku odczuwałem zmęczenie już po 5-10 kilometrach, bo w środku panował 60-stopniowy upał. Nasz poprzedni samochód nie chciał podjechać pod żadną wydmę. Jedziemy swoim tempem, bez jakiegoś napinania się, tak żeby być na mecie w zaplanowanej dwudziestce. Na razie przekraczamy plan i jestem bardzo zadowolony z wyniku.

Łukasz Łaskawiec:

- Dzisiejszy etap nie był dla mnie zbyt szczęśliwy. Kilkanaście kilometrów od startu pękł wąż łączący silnik z układem chłodzenia. Nie mogłem dalej jechać, musiałem się zatrzymać, aby usunąć awarię. Przelałem do chłodnicy wodę, którą zabrałem do picia i przez to przez cały dzień nic nie piłem. Na szczęście udało mi się usunąć uszkodzenie i mam nadzieję, że silnik przez to nie ucierpiał. Przy tej naprawie poparzyłem sobie rękę, przez co trudniej prowadziło mi się quada. Niestety, straciłem podczas naprawy bardzo dużo czasu. Jakby tego było mało miałem problem z odnalezieniem waypointa - wielu zawodników pogubiło się zaraz na początku etapu, było wiele śladów i przez to również straciłem cenne minuty. Ale nie poddaję się - jutro będę walczył od samego startu o zajęcie jak najlepszego miejsca na mecie.

Kuba Przygoński:
- Nie dało się praktycznie jechać. Konfiguracja zawieszenia była inicjatywą mechanika odpowiedzialnego za jego ustawienie. Przed OSem upewniałem się, czy wszystko jest OK. Mechanik powiedział, że to optymalne ustawienie pod kątem trasy. Tak nie było. Jechaliśmy po twardych wydmach, cały czas padał deszcz. Miałem znacznie wolniejsze tempo, niż bym mógł mieć, a specyfika trasy bardzo mi odpowiadała i powinienem nadrabiać, tymczasem czołówka oddaliła się. W kilku miejscach było dodatkowo bardzo niebezpiecznie.

Marek Dąbrowski:
- Fiambala to bardzo nietypowe miejsce, tu zawsze się coś dzieje, albo jest burza piaskowa, albo morderczy upał. Tym razem musieliśmy przedzierać się przez rzeki. Przewróciłem się w korycie jednaj z nich. Motocykl nabrał wody do silnika i wydechu. Nie mogłem go odpalić. Musieliśmy wyciągnąć sprzęt przy pomocy kibiców. Później trzeba było tak postawić motocykl żeby osuszył się i dopiero po dłuższym czasie udało się ponownie go uruchomić. Całe szczęście, bo już myślałem, że w tym miejscu zakończę tegoroczny Dakar.

fot. X-Raid, orlenteam.pl, Maragni M. / KTM Images, Honda, Dessoude, ASO, DPPI, Speedbrain, Marian Chytka, Robb Pritchard, Jacek Bonecki, SPEED Racing, Red Bull, Maindru Photo
Oceń ten artykuł
(0 głosów)