TERENOWO.PL to założony w 2007 roku portal motoryzacyjny poświęcony pojazdom i sportom off-roadowym. Popieramy wyłącznie legalną jazdę w terenie, sprzeciwiając się bezmyślnemu niszczeniu przyrody, rozjeżdżaniu szlaków turystycznych i płoszeniu zwierząt. Chcesz pokazać, jakim jesteś off-roaderem? Zapisz się na rajd i stań do rywalizacji z innymi zawodnikami.
Trzymając na kolanach podskakujący aparat, rozglądam się wokoło, szukając wzrokiem kurzu wzniecanego przez terenówki uczestniczące w LR Only. Discovery kierowane wprawną ręką „Doktora”, który – chcąc, nie chcąc – dostał zadanie „wożenia fotografa”, pędzi w kierunku „Ciekawego Miejsca” oznaczonego na Oziexplorerze. Nagle z boku wyłaniają się trzy Defendery. Ręka kurczowo zaciska się na aparacie, ale już po chwili jestem spokojny – na przeprawie, którą znam doskonale z rajdu „Drezno-Wrocław”, będziemy przed nimi.
I oto jest – znajomy bród, na którym ledwie 2 tygodnie temu fotografowałem Oleszczaka, Kufla czy Łukaszewskiego. Środek głęboki, wielokrotnie już rozjeżdżony przez ciężarówki, ale po bokach jest już zdecydowanie płyciej – załogom Gratów czy innych rajdówek wystarczył rzut oka, redukcja biegu i po chwili były na drugim brzegu. Gdy wyskakuję z Disco, Defy dojeżdżają do wody. Na złamanie karku mknę, by złapać w kadrze choć jednego, a wtedy…
Zapada cisza. Silniki gasną. Nadjeżdżają kolejne Land Rovery – jedne zatrzymują się przed brodem, inne bez zastanowienia objeżdżają go mostkiem i parkują za przeszkodą. Załogi powoli wysiadają z kabin; słychać rozmowy, szczęk zapalniczek, psiknięcia otwieranych puszek. W kilka minut nad brodem robi się tłoczno, a do wody… nikt nie kwapi się wjeżdżać.
Przyzwyczajony do rywalizacji sportowej, jazdy nieomal na złamanie karku, jestem nieco zdezorientowany, ale szybko nachodzi mnie refleksja – no tak, zlot to nie rajd! Tu nie chodzi o czas, pokonanie rywali, zwycięstwo, ale o dobrą zabawę, spędzenie czasu w miłym towarzystwie i relaks… Wkrótce sam zaczynam czerpać z tego przyjemność: „Jak to fajnie jest nigdzie się nie spieszyć!” – myślę sobie, przystawiając aparat z trybu „High Speed Continous” na „One Shot”. Jazda w terenie nie musi być „na czas” czy „w celu”, ale może być czystą rozrywką, sposobem aktywnego spędzenia czasu na łonie natury, w towarzystwie rodziny i przyjaciół. Takie było właśnie założenie LR Only, który w dniach 14-17 lipca odbył się na poligonie w Drawsku Pomorskim – zlotu miłośników (i) użytkowników Land Roverów, zorganizowanego przez Pawła „Moli” Molińskiego i Tomka Tomaszewskiego – znanego wszystkim duetu stojącego za sukcesem organizacyjnym i sportowym MT Rally & Series.
Opisywana wyżej wodna przeprawa to znakomite resume dla LR Only. Dopiero po dłuższej chwili wspólnych debat jedna ze zawodniczek zlotowiczek wskakuje w wodery i powoli, przy akompaniamencie zachęcających okrzyków, dowcipów i śmiechu, przemierza przeszkodę. Na pokonanie przeprawy ostatecznie decyduje się tylko garstka aut; część z nich grzęźnie w mule, co tylko rozkręca zabawę.
W trakcie każdego z trzech dni zlotu (czwarty był dniem na budzenie, trzeźwienie i rozjeżdżanie się do domów) każdy, kto miał na to ochotę, mógł przy pomocy własnego, nawet seryjnego Land Rovera pokonać kilkudziesięciokilometrową trasę na drawskim poligonie. A jak wiadomo nie ma lepszego miejsca do off-roadowania w Polsce. Odważniejsi wjeżdżali do wody i błota, przezorniejsi przeszkody omijali bokiem. Musu nie było. Był za to czas na opalanie, pożywianie się czy podziwianie cud krajobrazów (aż dziw, że w trakcie wielu mych wizyt w Drawsku, nigdy nie napotkałem tak pięknych miejsc).
Popołudniu i wieczorem nadchodził czas zabaw wszelakich – dla tych starszych (np. konkurs z precyzji jazdy, zjazdu na linie czy przenoszenia koła obutego w eMTeki) i dla mniejszych (m.in. ze zdalnego sterowania modelem RC oraz malowania). „Starsi” w nagrodę otrzymali na zakończenie vouchery do wykorzystania w sklepie Moliego Landstore.pl, a „młodsi” – modele Land Roverów.
Co wieczór również odbywały się multimedialne prezentacje wypraw, za które odpowiedzialny był Marcin Gerc z Passion4Travel.pl. Bajeczne zdjęcia Australii, Afryki i Azji rozbudzały jedynie apetyt – niejednego z widzów korciło, by odpalić silnik i ruszyć hen daleko…
Sobotni finał imprezy to rozdanie nagród, ale przede wszystkim koncert – naznaczony mocnym gitarowym riffem i silnym tembrem głosu. Wypoczęty, zrelaksowany, z nieco szumiącą głową, usypiałem w śpiworze kołysany nieśmiertelnym przebojem „Przeżyj to sam…” Święte słowa! Każdemu właścicielowi Land Rovera (i nie tylko – na zlocie były również Jeepy, a nawet osobówki) polecam wziąć je sobie do serca. Na kolejnym LR Only nie powinno Was zabraknąć.
Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro, Moli
I oto jest – znajomy bród, na którym ledwie 2 tygodnie temu fotografowałem Oleszczaka, Kufla czy Łukaszewskiego. Środek głęboki, wielokrotnie już rozjeżdżony przez ciężarówki, ale po bokach jest już zdecydowanie płyciej – załogom Gratów czy innych rajdówek wystarczył rzut oka, redukcja biegu i po chwili były na drugim brzegu. Gdy wyskakuję z Disco, Defy dojeżdżają do wody. Na złamanie karku mknę, by złapać w kadrze choć jednego, a wtedy…
Zapada cisza. Silniki gasną. Nadjeżdżają kolejne Land Rovery – jedne zatrzymują się przed brodem, inne bez zastanowienia objeżdżają go mostkiem i parkują za przeszkodą. Załogi powoli wysiadają z kabin; słychać rozmowy, szczęk zapalniczek, psiknięcia otwieranych puszek. W kilka minut nad brodem robi się tłoczno, a do wody… nikt nie kwapi się wjeżdżać.
Przyzwyczajony do rywalizacji sportowej, jazdy nieomal na złamanie karku, jestem nieco zdezorientowany, ale szybko nachodzi mnie refleksja – no tak, zlot to nie rajd! Tu nie chodzi o czas, pokonanie rywali, zwycięstwo, ale o dobrą zabawę, spędzenie czasu w miłym towarzystwie i relaks… Wkrótce sam zaczynam czerpać z tego przyjemność: „Jak to fajnie jest nigdzie się nie spieszyć!” – myślę sobie, przystawiając aparat z trybu „High Speed Continous” na „One Shot”. Jazda w terenie nie musi być „na czas” czy „w celu”, ale może być czystą rozrywką, sposobem aktywnego spędzenia czasu na łonie natury, w towarzystwie rodziny i przyjaciół. Takie było właśnie założenie LR Only, który w dniach 14-17 lipca odbył się na poligonie w Drawsku Pomorskim – zlotu miłośników (i) użytkowników Land Roverów, zorganizowanego przez Pawła „Moli” Molińskiego i Tomka Tomaszewskiego – znanego wszystkim duetu stojącego za sukcesem organizacyjnym i sportowym MT Rally & Series.
Opisywana wyżej wodna przeprawa to znakomite resume dla LR Only. Dopiero po dłuższej chwili wspólnych debat jedna ze zawodniczek zlotowiczek wskakuje w wodery i powoli, przy akompaniamencie zachęcających okrzyków, dowcipów i śmiechu, przemierza przeszkodę. Na pokonanie przeprawy ostatecznie decyduje się tylko garstka aut; część z nich grzęźnie w mule, co tylko rozkręca zabawę.
W trakcie każdego z trzech dni zlotu (czwarty był dniem na budzenie, trzeźwienie i rozjeżdżanie się do domów) każdy, kto miał na to ochotę, mógł przy pomocy własnego, nawet seryjnego Land Rovera pokonać kilkudziesięciokilometrową trasę na drawskim poligonie. A jak wiadomo nie ma lepszego miejsca do off-roadowania w Polsce. Odważniejsi wjeżdżali do wody i błota, przezorniejsi przeszkody omijali bokiem. Musu nie było. Był za to czas na opalanie, pożywianie się czy podziwianie cud krajobrazów (aż dziw, że w trakcie wielu mych wizyt w Drawsku, nigdy nie napotkałem tak pięknych miejsc).
Popołudniu i wieczorem nadchodził czas zabaw wszelakich – dla tych starszych (np. konkurs z precyzji jazdy, zjazdu na linie czy przenoszenia koła obutego w eMTeki) i dla mniejszych (m.in. ze zdalnego sterowania modelem RC oraz malowania). „Starsi” w nagrodę otrzymali na zakończenie vouchery do wykorzystania w sklepie Moliego Landstore.pl, a „młodsi” – modele Land Roverów.
Co wieczór również odbywały się multimedialne prezentacje wypraw, za które odpowiedzialny był Marcin Gerc z Passion4Travel.pl. Bajeczne zdjęcia Australii, Afryki i Azji rozbudzały jedynie apetyt – niejednego z widzów korciło, by odpalić silnik i ruszyć hen daleko…
Sobotni finał imprezy to rozdanie nagród, ale przede wszystkim koncert – naznaczony mocnym gitarowym riffem i silnym tembrem głosu. Wypoczęty, zrelaksowany, z nieco szumiącą głową, usypiałem w śpiworze kołysany nieśmiertelnym przebojem „Przeżyj to sam…” Święte słowa! Każdemu właścicielowi Land Rovera (i nie tylko – na zlocie były również Jeepy, a nawet osobówki) polecam wziąć je sobie do serca. Na kolejnym LR Only nie powinno Was zabraknąć.
Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro, Moli