LR ONLY 2012 – w krainie deszczowców

Tak się złożyło, że mój brat kupił Land Rovera… Dwa miesiące później wylądowaliśmy na LR ONLY w Drawsku Pomorskim. Zlot organizowany przez Pawła Molińskiego i Tomasza Tomaszewskiego z MT Poland Team cieszy się wśród użytkowników Land Roverów dużą popularnością. Dla nas udział w takiej imprezie ukierunkowanej pod jedną markę był kompletną nowością.

Planowo zlot zaczynał się w czwartek 12. lipca i kończył się w niedziele 15., my jednak ze względów zawodowych mogliśmy dołączyć do uczestników dopiero w piątek. Ciekawi tego, co nas czeka na największym poligonie w Europie, ruszyliśmy w trasę. Do naszej ekipy w ostatniej chwili dołączył Przemo, wieloletni posiadacz Dyskoteki, na którego pomoc liczyliśmy w razie problemów technicznych.

Po dotarciu na miejsce i zameldowaniu się w biurze zlotu robimy mały rekonesans po campie, szukając miejsca na rozstawienie przyczepy namiotowej. Pogoda zaczyna się psuć, ale niezrażeni deszczem zaczynamy biesiadowanie pod namiotem. Pole namiotowe wieczorem tętni życiem, co jakiś czas słychać toczące się dyskusje o tym, jaki samochód 4x4 jest najlepszy i dlaczego jest to Land Rover… Przekrój pokoleniowy uczestników imprezy jest bardzo duży, ale organizatorzy pomyśleli o wszystkich. Dla dzieci zorganizowano pokazy filmów oraz konkursy, dorośli mogli posłuchać relacji podróżników z Passion4Travel. Wraz z nadejściem nocy dyskusje cichną, a w powietrzu słychać jedynie szum lasu i dźwięk spadających kropel deszczu. Okazało się, że deszcz był naszym niechcianym towarzyszem przez cały zlot.

Sobotni poranek wita nas rykiem silników - jak zwykle budzik nie zadzwonił. W ostatniej chwili załapujemy się na odprawę. Już z roadbookiem w ręku spijamy szybko poranną kawę i ruszamy na poligon. Po śladach dochodzimy do wniosku, że jesteśmy jedną z ostatnich załóg. Wybieramy oczywiście trasę turystyczną jednak po paru kilometrach zastanawiamy się, co my tutaj robimy świeżym samochodem, bez jakichkolwiek modyfikacji, bez odpowiednich opon i bez asekuracji. Co jakiś czas udaje nam się jednak dogonić samochody przed nami, więc najgorzej nie jest. Poligon dysponuje niesamowitym potencjałem. Widać, że trasa wytyczona jest tak, aby pokazać wszystkie zalety tych terenów. Wzmagający się deszcz sprawia jednak, że kałuże stają się wyzwaniem dla naszego seryjnego Disco i po kilku godzinach jazdy jesteśmy zmuszeni zjechać z trasy. Jako jedyna osoba z naszego zespołu nie posiadam Land Rovera i po 2 dniach słuchania wywodów przypominających psalmy pisane na cześć LR, przyznaje rację Rafałowi i Przemowi, że Land Rover to dobry, bardzo dzielny terenowo samochód. W czasie, kiedy my delektujemy się jedzeniem ze słoików, pozostałe załogi zaczynają zjeżdżać do bazy. Po stanie zniszczeń niektórych aut zgodnie stwierdzamy, że podjęliśmy słuszną decyzję, aby zjechać z trasy. Dla niektórych załóg zaczął się czas przeznaczony na reanimację sprzętu. Wraz z nadejściem zmroku cichną stuki młotków i kluczy. Po chwili nad campem od strony sceny roznoszą się dźwięki bluesa. Jak zawsze, gdy miło spędza się czas, ten leci jak szalony…

Nadeszła niedziela - budzik oczywiście znowu nie zadzwonił... Przed nami trzysta kilometrów, więc spijając kawę szybko składamy przyczepę, wymieniamy się telefonami z sąsiadami i ruszamy w trasę do domu. Deszcz nie odpuszcza tak jak podczas całego weekendu, ale najważniejsze, że humory dopisują. Doskonała organizacja, klimat campu i niepowtarzalni ludzie sprawiają, że pogoda przechodzi na drugi plan.

LR ONLY to impreza organizowana pod hasłem „zlot użytkowników i miłośników marki Land Rover”. W drodze powrotnej Rafał stwierdził, że pojechał na zlot jako użytkownik Land Rovera, a wraca jako miłośnik. I coś w tym jest…

Autor: ryba; Team: Rafał. Przemo, ryba
Samochód:

disco1