Orlen Team na mecie rajdu Dakar 2017


Z tarczą powrócił z mety Dakaru do Warszawy Kuba Przygoński, który dumnie prezentował efektowną statuetkę dla siódmego zawodnika rajdu Dakar 2017. Mniej szczęścia mieli motocykliści ORLEN Team: Kuba Piątek i Adam Tomiczek, którym zdrowie nie pozwoliło ukończyć zmagań.

Przygonski– Jestem bardzo szczęśliwy w środku, ale na zewnątrz ogromnie zmęczony. Prawie dwa tygodnie ścigania dają w kość każdemu: zawodnikom, mechanikom, całej ekipie. Wszyscy marzymy o porządnym prysznicu, własnym łóżku i dobrym jedzeniu. Proste rzeczy, ale bardzo nam ich brakowało – powiedział Kuba Przygoński.

Przygoński drugi rok z rzędu ścigał się na Dakarze za kierownicą samochodu. Wcześniej startował jako motocyklista. Od razu po ukończeniu tegorocznego rajdu deklarował, że w tym momencie zaczyna się dla niego „misja Dakar 2018”.

– Najbliższym celem dla mnie jest odpoczynek. Później będzie czas, by wyciągnąć wnioski z Dakaru i przygotować się do kolejnego. Chcę dobrze przepracować rok i wystartować w kilku rajdach pustynnych, aby nabrać doświadczenia. W klasyfikacji Dakaru zawodnicy, którzy są przede mną, są znacznie bardziej ode mnie doświadczeni i wiekowo, i za kierownicą samochodu. Moim atutem jest doświadczenie na motocyklu. Dzięki niemu jest mi znacznie łatwiej w samochodzie i szybciej uczę się tego rajdu. Rozumiem go dokładnie i po dwóch latach za kierownicą samochodu już jestem siódmy. Krzysiek Hołowczyc z dziesięć lat ścigał się na Dakarze, zanim zdobył trzecie miejsce. A wcześniej nie zawsze udawało mu się ukończyć ten rajd – powiedział kierowca ORLEN Team.

Wielokrotnie podczas tegorocznych zmagań Kuba przyznawał, że to był najtrudniejszy Dakar, w którym brał udział.

– Nie wiem, co teraz wymyśli organizator. Im zawody będą cięższe i dłuższe, tym dla mnie lepiej. Wysoki poziom trudności pomaga zniwelować różnice sprzętowe i pozwala rywalizować wyłącznie umiejętnościami. Na tegorocznym Dakarze na najtrudniejszych odcinkach wypadaliśmy dobrze, wychodziliśmy ze wszystkich opresji – powiedział Kuba Przygoński.

Tomiczek Czachor StasiaczekAdam Tomiczek, motocyklista ORLEN Team, był blisko mety, ale z powodu ostrego zapalenia płuc był zmuszony wycofać się na dziesiątym etapie Dakaru. Utalentowany zawodnik walczył zaciekle z pustynią, ale był tak wykończony chorobą, że nie był w stanie utrzymać się na motocyklu.

– Przewracałem się na prostej drodze, spadałem z motocykla. Baterie mi padły. Przejechałem wiele kilometrów, do mety było bardzo blisko. Z kontuzją, bólem fizycznym, zawsze można walczyć, ale na utratę świadomości nic się nie da poradzić. Mój organizm był już na skraju wyczerpania i straciłem świadomość, nic nie pamiętam. To działo się na siedemdziesiątym kilometrze, a odcinek miał aż 530 – powiedział Adam Tomiczek.

W najtrudniejszym momencie Tomiczkowi bardzo pomógł inny polski motocyklista, Paweł Stasiaczek. Spotkał na trasie zawodnika ORLEN Team, który się zgubił. Pomagał mu wrócić do ścigania, ale Tomiczek był tak wycieńczony, że trzeba było wezwać helikopter ratunkowy.

– Paweł bardzo mi pomógł. Decyzję o moim wycofaniu się z rajdu podjęliśmy wspólnie. To była dobra decyzja, bo mogło skończyć się tragicznie. Tylko że ja nic z tego nie pamiętam! – dodał zawodnik ORLEN Team. – Cieszę się, że początek rajdu szedł mi całkiem dobrze, ale czuję duży niedosyt. To się nie zmieni dopóki nie osiągnę mety. Chcę wrócić na Dakar, bo stać mnie na to, by ukończyć ten rajd. A te dni, które spędziłem na Dakarze, były dla mnie ogromną lekcją. Wrócę silniejszy i dojadę do mety! – deklaruje Adam Tomiczek.
MM, fot. Orlen Team