TERENOWO.PL to założony w 2007 roku portal motoryzacyjny poświęcony pojazdom i sportom off-roadowym. Popieramy wyłącznie legalną jazdę w terenie, sprzeciwiając się bezmyślnemu niszczeniu przyrody, rozjeżdżaniu szlaków turystycznych i płoszeniu zwierząt. Chcesz pokazać, jakim jesteś off-roaderem? Zapisz się na rajd i stań do rywalizacji z innymi zawodnikami.
- Jak już wiecie z powodu opadów deszczu odwołali nam sobotnie ściganie. W naszym polskim obozie radowaliśmy się z tego powodu do 3 w nocy. Nikomu nie chciało się spać, więc debata trwała! - relacjonuje Robert Jachacy, pilot Grześka Barana.
ZOBACZ TAKŻE: Robert Jachacy - z życia przystojnych Polaków w Argentynie
Ok. 10.00 rano (jak tu spać jak w namiocie tysiąc stopni i duchota) poczłapaliśmy z Bobikiem na śniadanie i co?! Śniadanie nam zwinęli! Nie takie problemy rozwiązywaliśmy, więc zakręciliśmy się na sali i skompletowaliśmy ubogą wersję posiłk :-).
Dzisiaj (czyli w sobotę – przyp. AK) czekała nas tylko podróż na kolejny biwak ok. 330 km normalną drogą. To tak jak byście S\sobie chcieli skoczyć z Wawy do Gańska. Bez kasków i kombinezonów tylko w krótkich spodenkach ruszyliśmy w podróż po Argentynie. Na drogach też nas obowiązuje limit prędkości, więc czasu na rozmowę było sporo. Pogadaliśmy na tematy od polityki po tolerancję sexualną :-). Po kilku godzinach dojechaliśmy na biwak.
Myślałem, że w Peru było dużo kibiców. Myliłem się. Czułem się jakbym jechał Papamobile :-). Oczywiście zachowywaliśmy się godnie, czyli trąbiliśmy i machaliśmy! Na totalnym luzie (bo w końcu dzień wolny) zaczęliśmy przeglądać auto. Z paki wyrzuciliśmy dwie tony piachu i pyłu. Podczas wnikliwych oględzin okazało się, że mamy pęknięty przedni stabilizator - to taki pręt długości i grubości jak gryf sztangi. Biorąc pod uwagę żar lejący się z nieba, opcja leżenia pod samochodem była całkiem niezła, gdyby nie to, że trzeba było odkręcić parę "śrubek". Tu wszystko jest "takie małe" i "łatwo się odkręca", że albo trzeba się powiesić na kluczu albo na nim stanąć! Grunt, że się udało, a dzień (niby wolny) przeleciał szybko i pracowicie.
Dzisiaj śpimy w hotelu. Jakoś dziwnie leży mi się na normalnym łóżku :-). Wczoraj kolejny raz śniło mi się, że jadę ciężarówką przez pustynię. Jak mi nie przejdzie, to po powrocie pójdę do lekarza. Jutro (czyli dzisiaj:) - przyp. AK) niedziela i to dzień wolny dla całego rajdu. Mam nadzieję, że nic do naprawy się przez przypadek nie znajdzie i poleniuchujemy. Mam dostęp do internetu, więc mam nadzieję, że uda mi się przesłać parę zdjęć.
Miłej niedzieli życzę.
Jachu
fot. Katarzyna Biskupska / „Samochody Specjalne”
ZOBACZ TAKŻE: Robert Jachacy - z życia przystojnych Polaków w Argentynie
Ok. 10.00 rano (jak tu spać jak w namiocie tysiąc stopni i duchota) poczłapaliśmy z Bobikiem na śniadanie i co?! Śniadanie nam zwinęli! Nie takie problemy rozwiązywaliśmy, więc zakręciliśmy się na sali i skompletowaliśmy ubogą wersję posiłk :-).
Dzisiaj (czyli w sobotę – przyp. AK) czekała nas tylko podróż na kolejny biwak ok. 330 km normalną drogą. To tak jak byście S\sobie chcieli skoczyć z Wawy do Gańska. Bez kasków i kombinezonów tylko w krótkich spodenkach ruszyliśmy w podróż po Argentynie. Na drogach też nas obowiązuje limit prędkości, więc czasu na rozmowę było sporo. Pogadaliśmy na tematy od polityki po tolerancję sexualną :-). Po kilku godzinach dojechaliśmy na biwak.
Myślałem, że w Peru było dużo kibiców. Myliłem się. Czułem się jakbym jechał Papamobile :-). Oczywiście zachowywaliśmy się godnie, czyli trąbiliśmy i machaliśmy! Na totalnym luzie (bo w końcu dzień wolny) zaczęliśmy przeglądać auto. Z paki wyrzuciliśmy dwie tony piachu i pyłu. Podczas wnikliwych oględzin okazało się, że mamy pęknięty przedni stabilizator - to taki pręt długości i grubości jak gryf sztangi. Biorąc pod uwagę żar lejący się z nieba, opcja leżenia pod samochodem była całkiem niezła, gdyby nie to, że trzeba było odkręcić parę "śrubek". Tu wszystko jest "takie małe" i "łatwo się odkręca", że albo trzeba się powiesić na kluczu albo na nim stanąć! Grunt, że się udało, a dzień (niby wolny) przeleciał szybko i pracowicie.
Dzisiaj śpimy w hotelu. Jakoś dziwnie leży mi się na normalnym łóżku :-). Wczoraj kolejny raz śniło mi się, że jadę ciężarówką przez pustynię. Jak mi nie przejdzie, to po powrocie pójdę do lekarza. Jutro (czyli dzisiaj:) - przyp. AK) niedziela i to dzień wolny dla całego rajdu. Mam nadzieję, że nic do naprawy się przez przypadek nie znajdzie i poleniuchujemy. Mam dostęp do internetu, więc mam nadzieję, że uda mi się przesłać parę zdjęć.
Miłej niedzieli życzę.
Jachu
fot. Katarzyna Biskupska / „Samochody Specjalne”