Luc Alphand został zwycięzcą tegorocznego Rali Transiberico, rajdu zaliczanego do klasyfikacji Pucharu Świata FIA. Na ostatnim etapie popis jazdy dał jego kolega z zespołu Mitsubishi – Nani Roma, jadący wysokoprężną wersją Pajero Evo MPR14, który zwyciężył oba oesy. Hiszpanowi nic to jednak nie dało, bowiem wczoraj ukarany został – podobnie zresztą jak Krzysztof Hołowczyc – karą ponad 10 godzin za nieukończenie etapu.
Alphand, którego przez cały rajd nie opuszczało szczęście, jako jedyny kierowca z czołówki jechał równo i – co ważne – bezawaryjnie. Choć zwyciężył tylko jeden oes (wczoraj), jego łączny wynik okazał się lepszy od dużo bardziej efektownych: Naniego Romy, Stephane’a Peterhansela czy Nassera al-Attiyaha.
Roma dziś wygrał oba odcinki, ale nie liczył się już w walce o zwycięstwo, ponieważ wczoraj nie dotarł do mety w wyniku awarii alternatora, za co otrzymał ponad 10 godzin kary. Do końca o pierwsze miejsce walczył al-Attiyah, ale strata ponad 30 minut, jaką miał do Alphanda po wczorajszym etapie, okazała się jednak nie do odrobienia. Kierowca BMW z Kataru, którego auto pod koniec rajdu przypominało pikapa po przejściach (na II etapie jego X-Trójka zaliczyła groźne dachowanie), był bez wątpienia jednym z najlepszych kierowców rajdu, a jego niesamowita walka o odrobienie strat długo będzie wspominana.
Krzysztofowi Hołowczycowi niemal przez cały rajd nie dopisywało szczęście. Polakowi psuła się jego nowa Navara, na jednym z etapów zaliczył podwójne rolowanie. W ostatnim dniu rajdu również złapał kapcia, a potem popsuły mu się wycieraczki. Pierwszy z oesów ukończył na bardzo dobrej, siódmej pozycji, a na drugim był ósmy. Zawody ukończył ostatecznie na 23. miejscu, tylko trzy „oczka” niżej od Naniego Romy.
Relacjonował: Arek Kwiecień
Alphand, którego przez cały rajd nie opuszczało szczęście, jako jedyny kierowca z czołówki jechał równo i – co ważne – bezawaryjnie. Choć zwyciężył tylko jeden oes (wczoraj), jego łączny wynik okazał się lepszy od dużo bardziej efektownych: Naniego Romy, Stephane’a Peterhansela czy Nassera al-Attiyaha.
Roma dziś wygrał oba odcinki, ale nie liczył się już w walce o zwycięstwo, ponieważ wczoraj nie dotarł do mety w wyniku awarii alternatora, za co otrzymał ponad 10 godzin kary. Do końca o pierwsze miejsce walczył al-Attiyah, ale strata ponad 30 minut, jaką miał do Alphanda po wczorajszym etapie, okazała się jednak nie do odrobienia. Kierowca BMW z Kataru, którego auto pod koniec rajdu przypominało pikapa po przejściach (na II etapie jego X-Trójka zaliczyła groźne dachowanie), był bez wątpienia jednym z najlepszych kierowców rajdu, a jego niesamowita walka o odrobienie strat długo będzie wspominana.
Krzysztofowi Hołowczycowi niemal przez cały rajd nie dopisywało szczęście. Polakowi psuła się jego nowa Navara, na jednym z etapów zaliczył podwójne rolowanie. W ostatnim dniu rajdu również złapał kapcia, a potem popsuły mu się wycieraczki. Pierwszy z oesów ukończył na bardzo dobrej, siódmej pozycji, a na drugim był ósmy. Zawody ukończył ostatecznie na 23. miejscu, tylko trzy „oczka” niżej od Naniego Romy.
Relacjonował: Arek Kwiecień
Rali Transiberico 2008 - klasyfikacja końcowa:
Miejsce | Załoga | Samochód | Czas łączny | Strata |
1. |
Luc Alphand - Gilles Picard |
Mitsubishi Pajero Evo (T1) |
16:25:28.0 |
|
2. |
Nasser Al-Attiyah - Tina Thörner |
BMW X3 CC (T1) |
17:01:14.0 |
(+35:46.0) |
3. |
Filipe Campos - Jaime Baptista |
BMW X3 CC (T1) |
17:11:25.0 |
(+45:57.0) |
23. |
Krzysztof Holowczyc - Jean-Marc Fortin |
Nissan Navara Overdrive (T1) |
27:26:05.0 |
(+11:00:37.0) |
{artsexylightbox path="images/stories/Sport/Transiberico2008/5"}{/artsexylightbox}