TERENOWO.PL to założony w 2007 roku portal motoryzacyjny poświęcony pojazdom i sportom off-roadowym. Popieramy wyłącznie legalną jazdę w terenie, sprzeciwiając się bezmyślnemu niszczeniu przyrody, rozjeżdżaniu szlaków turystycznych i płoszeniu zwierząt. Chcesz pokazać, jakim jesteś off-roaderem? Zapisz się na rajd i stań do rywalizacji z innymi zawodnikami.
Nasser Al-Attiyah, Paulo Goncalves i Rafał Sonik prowadzą w rajdzie Abu Dhabi Desert Challenge po trzech dniach rywalizacji (prolog i dwa etapy). Z powodu choroby z trasy II etapu musiał zjechać Aron Domżała, który liczy jednak, że leki pozwolą mu szybko wrócić do sił, by kontynuować rywalizację w zawodach.
Kierowca Toyoty tradycyjnie uzyskał najlepszy czas dnia na poniedziałkowym II etapie, którego długość wynosiła 289 km. Jego przewaga nad Al-Qassimim, który jedzie dakarowym Peugeotem, wzrosła już do ponad 23 minut. - To był nasz dobry dzień – mówił Katarczyk na mecie. - Etap był bardzo trudny i wymagający. Cieszę się z dużej przewagi nad Al-Qassimim. Teraz musimy jechać uważnie.
Liderowi klasy Moto, Samowi Sunderlandowi, nie poszło tak dobrze jak jego koledze z klasy Auto – Brytyjczyk przecierał trasę, przez co był wolniejszy od pozostałych motocyklistów z czołówki. Wśród nich najszybszy okazał się startujący z 5. pozycji kierowca Husqvarny Pierre Alexandre Renet. Nowym liderem został Paulo Goncalves, który skorzystał z 1-minutowej kary nałożonej na Matthiasa Walknera.
- Jadąc na przodzie, zawsze tracisz czas – mówił Sunderland. – Przecierałem trasę przez blisko 300 kilometrów i ze wszystkich rajdowców dogonili mnie tylko Paulo Goncalves i Matthias Walkner, co oznacza, że miałem jednak dobry dzień. Na tym rajdzie wiele zależy od strategii. Jutro ja wystartuję z tyłu i sytuacja się odwróci. Musimy to zaakceptować. Z odcinka na odcinek coraz lepiej na wydmach prezentują się utalentowani motocykliści ORLEN Team. Adam Tomiczek wykręcił dziewiąty czas przejazdu i pewnie awansował do dziesiątki najszybszych motocyklistów. 11. jest Paweł Stasiaczek, a debiutujący w szeregach ORLEN Team Maciej Giemza na półmetku rywalizacji zajmuje dobre dwunaste miejsce.
- Dwieście osiemdziesiąt kilometrów ciągłej walki w ekstremalnie ciężkich warunkach. Ograniczające widoczność słońce i wydmy, które zlewały się z horyzontem, a do tego temperatura przekraczająca pięćdziesiąt stopni Celsjusza. Musiałem się dzisiaj mocno pilnować, żeby do końca odcinka zachować koncentrację i nie popełnić błędu. To była pustynna próba charakteru i test wytrzymałości dla organizmu. Cieszę się, że potrafiłem odpowiednio zareagować i zneutralizować kryzys, który miałem kilkadziesiąt kilometrów przed metą. Finalnie kończę etap z dziewiątym czasem i awansuję w klasyfikacji łącznej.” – powiedział Adam Tomiczek.
- Wczorajsza nauka nie poszła na marne – powiedział Maciej Giemza. - Przez cały etap regularnie uzupełniałem płyny i kontrolowałem zachowanie swojego organizmu. Od startu racjonalnie rozłożyłem siły i w równym tempie pokonywałem kolejne kilometry. Dzisiejszy wynik to również zasługa naszych mentorów, Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego, którzy wspierają nas na każdym kroku. Na trasie wspiera nas także Paweł Stasiaczek, który jako doświadczony zawodnik nie zapomina o młodszych kolegach rywalizujących na pustyni.
Niemal 290 km w temperaturze sięgającej 46 stopni Celsjusza, po trudnym technicznie, piaszczystym terenie, to nie lada wyzwanie. Pomiędzy wydmami, gdzie nie ma choćby najmniejszego przewiewu, żar lejący się z nieba staje się jeszcze bardziej uciążliwy. Co więcej do drugiego etapu motocykliści i quadowcy startowali grupami, a podczas walki ramię, w ramię nikt nie chce odpuścić.
- Po około 70 kilometrach dogoniliśmy Kamila, który wystartował siedem minut przed nami i dalej jechaliśmy już razem – opowiadał Rafał Sonik. - Po kolejnych 90 dojechał do nas Kees Koolen. Startował siedem minut po nas, ale miał założony ładny, szeroki ślad, ułatwiający pościg. W Emiratach dysponuje również piekielnie szybkim quadem - na prostych wyraźnie mi odskakiwał, ale na wydmach doganiałem go i wyprzedzałem. Szkoda, że z powodu wczorajszej awarii nie ma już szans na walkę o podium, bo nasz pojedynek był dziś niezwykle wciągający.Polak z Holendrem zmieniali się na prowadzeniu i każdy, z całych sił próbował oderwać się od rywala. Z grupy w składzie Sonik, Koolen, Wiśniewski i Stasiaczek, na 40 km przed metą została już tylko pierwsza dwójka. Na metę pierwszy wpadł Polak, ale jego bezpośredni przeciwnik w tym starciu wyruszył na trasę później i odnotował lepszy czas, wygrywając etap.
- Ta walka dużo nas obu kosztowała, ale żaden nie chciał zrezygnować. Pomyślałem, że skoro jadę z numerem 111, a Tadek Błażusiak nie poddawał się w nawet najbardziej beznadziejnych sytuacjach, to ja też nie mogę rzucić ręcznika. Na mecie byłem wykończony. Skurcze chwytały mnie w barkach, ramionach i nogach, których nie mogłem rozprostować. Wolę nie wiedzieć na jakim tętnie jechałem, ale to był ekstremalny wysiłek – relacjonował krakowianin, który został nowym liderem rajdu.
Wiceliderem Abu Dhabi Desert Challenge jest z kolei Kamil Wiśniewski, który jeszcze bardziej odczuł trudy poniedziałkowej walki. – Kamil na mecie położył się od razu w klimatyzowanym samochodzie. Był wyczerpany. Trzeba przyznać, że dzielny z niego gość i nie łatwo go złamać – przyznał Sonik.
We wtorek rajdowców czeka kolejny trudny dzień i zaledwie o kilometr krótszy odcinek specjalny, na którym znajdą się równie wymagające wydmy. Zmęczenie na pewno będzie już dawać się we znaki.
MM, fot. Orlen Team, Red Bull