Wydrukuj tę stronę

- Poczułem smak Dakaru – mówi Piotr Chodzeń, 36. na Baja Portalegre 2011

październik 31, 2011

chodzen_portalegre_002Piotr Chodzeń: Rajd był bardzo ciężki. O ile pierwszy odcinek 170-kilometrowy przypominał to, z czym mieliśmy już do czynienia, o tyle drugi oes, 250-kilometrowy, był już wyjątkowo trudny. Były na nim zarówno odcinki szutrowe, bardzo szybkie, na których rozpędzaliśmy naszą Toyotę do 170 km/h; były fragmenty wąskie i kręte, wymagające od nas nieustannej koncentracji, prowadzące przez gaje eukaliptusowe i lasy korkowe, gdzie oczyszczono dla nas tylko wąski pas drogi, ale po jego bokach leżały ogromne głazy i kamienie z bardzo ostrymi krawędziami. No i niestety – na jednym z zakrętów wyjechaliśmy nieco za daleko i wpadliśmy w „drobną” przepaść, gdzie zatrzymaliśmy się na drzewie. Na szczęście szybko się stamtąd wydostaliśmy, ale później starając się nadrobić stracony czas, położyliśmy Toyotę na boku. Myślę, że była to kwestia nieodpowiedniego rozłożenia sił – drugi oes miał 250 km, co oznaczało 4 godziny bardzo wymagającej jazdy.

chodzen_at_baja_portalegre_001Dość dobrze to obrazuje klasyfikacja rajdu – po pierwszym z oesów w czołówce byli jeszcze kierowcy spoza Portugalii, ale po drugim oesie Portugalczycy całkowicie już dominowali. Dziś tym bardziej podziwiam Krzysztofa Hołowczyca, który zwyciężył tu w ubiegłym roku, jadąc w skrajnie trudnych warunkach (padał deszcz). My w tym roku również mieliśmy na trasie trochę błota – fragmenty te nie były długie, ale strasznie wybijały z rytmu – pokonując je, trzeba było być bardzo czujnym, tym bardziej że wszyscy jechali tu na G-jedynkach (eMTeki szybko by się rozpadły). Dalej znów czekało na nas kilka kilometrów szutru, a po nich kolejna przeszkoda błotna.

Portalegre to, jak mówią doświadczeni zawodnicy, taki porządny dzień „Dakarowy”, z tą tylko różnicą, że tu nie było pustyni. chodzen_at_baja_portalegre_009W sumie pokonaliśmy prawie 450 kilometrów, a serwis w środku dnia  trwał zaledwie 15 minut. Pod koniec pierwszego z oesów straciliśmy hamulce (jeden z głazów uciął nam przewód hamulcowy), co pozwalało nam hamować tylko na dwa koła. Na serwisie udało nam się tylko to naprawić, na nic więcej nie było czasu. Ale inni mieli poważniejsze problemy i na drugi oes wiele załóg już nie wyjechało.

Rajd oferował nieprawdopodobne widoki; szkoda że nie było czasu, na ich podziwianie. Trasa była niezwykle różnorodna i naprawdę przepiękna: lasy eukaliptusowe, pastwiska, szutry… Nieprawdopodobna oprawa, na trasie stało tysiące kibiców – nigdy nie spotkałem się z takimi tłumami na rajdach terenowych. Wszystkie dojazdówki do miasteczka rajdowego były obstawione na kilka kilometrów autami widzów.

chodzen_at_baja_portalegre_003Moim pilotem na rajdzie był Arek Rabiega, jeżdżący na co dzień z Olkiem Sachanbińskim. Arek startował w Portugalii w ubiegłym roku, dlatego liczyłem na jego doświadczenie. Arek był przeświadczony, że nie dojedziemy do mety, ale na szczęście powiedział mi o tym dopiero po rajdzie. Mówi, że meta to sukces, a o wyniki można walczyć, jadąc tam po raz drugi lub trzeci.

Generalnie – rajd super, miejsce przepiękne, tym drugim, 250-kilometrowym oesem można by obdzielić trzy rundy Pucharu FIA CEZ.

(notował: Arek Kwiecień, fot. Helder Custódio / todoterreno.pt)


Jeszcze dziś – wywiad z Piotrem Beaupre

ZOBACZ TAKŻE: Baja Portalegre 2011: sukces X-Raid Team. 32. Beaupre, 36. Chodzeń| - Nasze BMW zdało egzamin! – mówi Piotr Beaupre, 32. na Baja Portalegre 2011