Rajd Tunezji 1 maja powrócił do domu, czyli do Tunezji. Na etapie z libijskiego Sinawin do El Borma (488 km) organizatorzy wyznaczyli 314 km odcinek specjalny. Hołowczyc do mety dojechał na piątej pozycji, Beaupre był 24.

Start dzisiejszego etapu został wyznaczony na 4 rano. Pierwsze motocykle wyjechały na trasę jeszcze przed wschodem słońca. Po 162 km odcinku dojazdowym zawodnicy wrócili z powrotem na tunezyjskie trasy. Pierwszy odcinek specjalny liczył tylko 70 km, ale był bardzo techniczny i okazał się prawdziwym wyzwaniem dla pilotów. Został wyznaczony pomiędzy tunezyjskimi bazami wojskowymi.

Później zawodnicy musieli zmagać się ponownie z pustynnymi trasami. Na zakończenie przejechali jeszcze przez największy tunezyjski kompleks naftowy w Chouech, by zakończyć rywalizację wyjątkowo urokliwym miejscu – El Bormie.

- Dzisiaj startowaliśmy jako drudzy, trochę „otwieraliśmy” drogę, ale szło nam całkiem dobrze – mówił Krzysztof Hołowczyc. - Jean Marc dobrze nawigował, niestety złapaliśmy kapcia, już po raz drugi, wręcz śmiesznego. Tak jakby gwóźdź przebił oponę, powietrze schodziło bardzo powoli, ale od razu było czuć, że wóz się inaczej prowadzi. Wymieniliśmy koło, a z tego powodu straciliśmy około 3 min i trochę pobłądziliśmy, ale jak się później dowiedzieliśmy wszyscy trochę pobłądzili. Były bardzo trudne wydmy, które nam się udało przejechać na czysto, więc trochę odrobiliśmy. Konkurujące z nami buggy są na piasku są od nas dużo szybsze – nad wydmami niemal przelatują.

Mniej zadowolony ze startu był lider rajdu Orlando Terranova, który po zakopaniu się na wydmie stracił co najmniej 10 minut i na mecie zameldował się za Hołowczycem. Zwycięzca etapu, Dominique Housieaux, jadący Buggy Schlesser, nie mógł wyjść z podziwu nad spotykanymi wydmami. – Nigdy nie widziałem tak ogromnych wydm – mówił. – Na szczęście nie mieliśmy żadnych kłopotów z nawigacją, co pozwoliło nam osiągnąć dobry rezultat.
AK