Inwazja na Afrykę - Erg Oriental Sahara Rally 2006

październik 07, 2006
01Tuareg Rallye, El Chott, Libya Desert Challenge, Grand Erg Marathonrally... Uprawianie off-roadu na pustynnych terenach Afryki Północnej stało się dla kierowców z Europy Zachodniej (a przede wszystkim Niemiec) modą a zarazem koniecznością.

Miejsc do swobodnego jeżdżenia terenówką po bezdrożach jest w Europie coraz mniej. Afryka zaś kusi – bezkresną przestrzenią, ciepłym klimatem i nieziemskimi widokami. Turyści z Europy są tam mile witani, bo pieniądze, które zostawiają, to niekiedy jedyne źródło dochodu dla miejscowej, żyjącej w ubóstwie ludności. Pustynia zaś cierpliwie znosi ślady „eMTekow” i „ATeków”, na których co rusz jacyś śmiałkowie mierzą się z wydmami. Dlatego z roku na rok przybywa ich coraz więcej, a kolejne rajdy maratońskie powstają jak grzyby po deszczu. Jednym z nich jest Erg Oriental Sahara Rally, którego druga edycja odbyła się w październiku na terenie Tunezji – tuż przed rajdem El Chott, w którym wystartowali Polacy.

Na rajdzie Erg Oriental naszych kierowców nie było i chyba mają czego żałować. Rajd bowiem zebrał znakomite recenzje wśród startujących w nim zawodników, wśród których nie zabrakło m.in. słynnej Andrei Mayer będącej niegdyś kierowcą fabrycznym zespołu Mitsubishi Motorsport. Andrea od pewnego czasu startuje autem KOS-Buggy – o jej perypetiach z tym pojazdem o bardzo ciekawej, ale jednak nowej konstrukcji, która niepozbawiona była jeszcze grzechów wieku dziecięcego, pisaliśmy w numerze czwartym „Wypraw 4x4” przy okazji relacji z rajdu Libya Desert Challenge 2006. Tym razem jej buggy sprawowało się bez zarzutu i Niemka, startując jako licencjonowany kierowca FIA poza oficjalną klasyfikacją rajdu, z ponadgodzinną przewagą okazała się najszybszym kierowcą zawodów. Jak sama przyznała, Erg Oriental był dla niej ostatnim poważnym testem przed listopadowym rajdem UAE Desert Challenge, który rozegrano w Dubaju i w którym wystartowała już cała światowa czołówka przygotowująca się do „Dakaru”. (Nawiasem mówiąc w zawodach tych zwyciężył Luc Alphand; Andrea Mayer w wyniku... awarii nie dojechała do mety).

Zderzak w zderzak

Dwutygodniowy rajd Erg Oriental Sahara Rally rozpoczął się 7 października i trwał niemal równe dwa tygodnie, w czasie których rozegrano osiem etapów. Zaraz po starcie trasa kierowała się prosto na południe, by jak najszybciej doprowadzić uczestników rajdu na dziewicze tereny pustyni. Już pierwszy etap kończył się w miejscowości Douz, która nie bez powodu określana jest „Wrotami Shary”. Jadąc dalej wzdłuż algierskiej granicy, zawodnicy docierali do wysuniętych najdalej na południe ziem (a raczej piasków) Tunezji, by następnie – poruszając się wzdłuż granicy libijskiej – powrócić na północ.

Klasyfikację generalną rajdu w kategorii samochodów zwyciężyła załoga Mercedesa G: Oliver Koepp – Christian Jahnke, którą czytelnicy „Wypraw 4x4” powinni pamiętać ze wspomnianej już relacji z – równie dla nich pomyślnego – rajdu Libya Desert Challenge 2006. Początek rajdu dla jego późniejszych triumfatorów nie był jednak zbyt pomyślny – na pierwszym etapie z Gabes do Douz niemiecki duet zajął odległą, dziewiątą pozycję. Im więcej na trasie przybywało piachu, tym lepiej jednak Koepp i Jahnke sobie radzili. Ozdobą zawodów był ich pojedynek z Andreą Mayer na etapach: czwartym i szóstym, kiedy to dwukrotnie przyjeżdżali na metę tuż za zderzakiem jej buggy, tracąc – odpowiednio – 20 i 18 (!) sekund, co w przypadku kilkusetkilometrowych oesów jest prawdziwym ewenementem. Ich zamiłowanie w rywalizowaniu ze sobą widoczne już było zresztą na etapie trzecim, kiedy to Oliver Koepp jak cień podążał za Andreą Mayer, powtarzając niemal każdy wykonany przez nią manewr. Tym razem jednak prawdziwym okazało się przysłowie, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta – Mayer wybrała zły tor jazdy i zakopała się piasku, a jadący za nią Koepp... zrobił dokładnie to samo. Etap ten – za karę dla faworytów – zwyciężył ostatecznie Matthias Krüger startujący Nissanem Terrano I wraz ze swym synem Robinem.

Utrudnić sobie życie

Najtrudniejszą częścią zawodów, zdaniem uczestników rajdu, był etap czwarty prowadzący z Ksar Ghilane do El Bormy. Co ciekawe część zawodników utrudniła sobie zadanie w skutek... własnej pomyłki nawigacyjnej. Błędnie odczytując roadbook, kierowali swe pojazdy w rejon ogromnych gór piasku, których pokonanie okazało się piekielnie wymagające, podczas gdy prawidłowy tor jazdy prowadził po stosunkowo łatwych drogach. Najbardziej rozgoryczona była załoga (prawdziwych!) doktorów: Ulricha Müllera – Michaela Merkta. – „Długo jechaliśmy w czołówce. Później jednak stoczyliśmy ekstremalną walkę z wydmami, gdzie straciliśmy mnóstwo czasu i w efekcie zarobiliśmy karę czasową”. Jak widać, doktorat niekoniecznie pomaga w uprawianiu off-roadu...

Trudny okazał się również etap piąty z El Bormy do Tiaretu, którego część stanowił aż 190-kilometrowy pas wydm. Wiele z nich okazało się prawdziwymi kolosami! Na ich widok zawodnicy najpierw oniemieli z radości, która po chwili przemieniła się w uczucia zwątpienia, a nawet trwogi. Cóż z tego, że wydmy pięknie wyglądały, skoro należało im teraz stawić czoła. Walka z piaskiem, choć trudna, wszystkim ogromnie się jednak spodobała. „Właśnie po to tu przyjechaliśmy! To szaleństwo. Ale było po prostu superpięknie!” – opowiadali zachwyceni zawodnicy, którzy nie raz musieli się wspinać nawet na 200-metrowe wzniesienia, skąd – po ciężkiej walce – wyłaniał się im przed oczami widok kolejnej, równie potężnej przeszkody.

Zabrakło... piasku

„To był piękny rajd” – można było usłyszeć na mecie z ust zawodników, którzy rozpływali się w zachwytach nad organizacją zawodów. Była ona zasługą przede wszystkim Jörga Steinhäusera – legendarnego twórcy i wieloletniego szefa rajdu El Chott, który w tym roku obchodzi swoje 25-lecie działalności organizatorskiej. Z tej okazji w połowie rajdu Erg Oriental urządzono na jego cześć huczne przyjęcie okraszone pokazem sztucznych ogni. Świetna trasa, perfekcyjne przygotowanie zawodów i pyszne jedzenie, które smakowało tym lepiej, im gorsze warunki do pracy miał catering – to najczęściej wymieniane zalety rajdu. Warto wspomnieć, że organizator wykazał się rzadko spotykaną zapobiegliwością, wysyłając z dwudniowym wyprzedzeniem na każdy z odcinków specjalnych auto zwiadowcze, którego załoga informowała go o zmianach na trasie i konieczności wprowadzenia poprawek w roadbooku. Okazało się to słusznym posunięciem, ponieważ natura jak zwykle potrafiła zakpić sobie z wysiłków człowieka i przygotowany wcześniej opis trasy w wielu miejscach nijak się miał do rzeczywistości. „Od czasu pre-rajdu, podczas którego wytyczaliśmy drogę, silne opady deszczu i wiatr mocno zmodyfikowały strukturę terenu” – tłumaczył Jörg Steinhäuser. – „Ku naszemu zdziwieniu w wielu miejscach na trasie... ubyło piachu! Wcześniej było go znacznie więcej, a odcinki były przez to dużo trudniejsze. Najlepszym dowodem na to jest pustynny oes z Douz do Ksar Ghilane – kto poznał go wcześniej, przecierał oczy ze zdumienia, bowiem większość wydm... po prostu zniknęła! W 2007 roku na pewno jednak dołożymy starań, aby nasz rajd był całkowicie pustynnym nie tylko z nazwy.”

text: Arek Kwiecień
foto: http://galerie.erg-oriental.de


Artykuł opublikowany w magazynie "Wyprawy 4x4", nr 1 (7) / 2007

{artsexylightbox autoGenerateThumbs="true" path="images/stories/Sport/Erg" previewHeight="67"}{/artsexylightbox}