Solter Rally Team na Marocco Desert Challenge 2017 – kwintesencja cross-country

23 kwietnia zakończył się Marocco Desert Challenge (MDC) Rally – w tym roku największy maraton cross-country rozgrywany w Afryce. Rajd jest organizowany od 2008 r., wcześniej pod nazwą Lybia Rally. Pierwotnie w Libii, potem przez dwa lata w Tunezji, od 2013 r rozgrywany jest w Maroku. Przyciągając cały czas rosnącą ilość uczestników, stał się obecnie trzecim (po Dakar i Silk Way) największym rajdem cross-country na świecie.

Solter MDC 16Tym razem na trasie liczącej łącznie 2200 km odcinków specjalnych ścigały się 44 auta 4x4, 8 buggy, 16 SSV, 20 ciężarówek, 48 motocykli i 5 quadów. Załogi i ekipy serwisowe stanowiło 475 osób z 21 krajów. Wśród nich jedna załoga z Polski: team SOLTER RALLY TEAM (Bernard Afeltowicz i Piotr Sołtys) w Toyocie KZJ.  Siedmiodniowy maraton wystartował na atlantyckiej plaży Plage Blanche na południe od Agadir, a jego trasa wiodła wzdłuż granicy algierskiej, by zakończyć się w Saidia na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Specyfiką rajdu jest brak „dojazdówek” – zawodnicy startują codziennie do jednego, długiego OS-u poprowadzonego w całości bardzo urozmaiconym terenem. Większość z nich ma 350-400 km długości, choć bywają jeszcze dłuższe. Nawigacja odbywa się na urządzeniach UNIK 2 f-my ERTF i perfekcyjnie przygotowanych roadbookach, czyli wg tych samych zasad co Dakar i rajdy Pucharu Świata FIA.

Trasa modyfikowana co roku tak, aby co najwyżej kilkanaście procent pokrywało się z wcześniejszymi odcinkami, oferuje to wszystko, co stanowi skarb Maroko. Trudność rajdu i jego formuła zbliżona do największych maratonów cross-country, w połączeniu z relatywnie niskim wpisowym przyciąga bardzo mocne teamy – wielu uczestników traktuje ten rajd jako ostateczny sprawdzian przed Silk Way i Dakarem. Większość startujących ciężarówek to auta „dakarowe”, a klasa 4x4 zdominowana jest przez auta klasy T-1 i „bardzo mocne” TH. Prawie wszystkim teamom towarzyszą profesjonalnie przygotowane ciężarówki serwisowe. W tym roku aut towarzyszących było ponad 80, nie licząc ponad 30 aut organizatorów. Organizatorzy imponują profesjonalizmem, ale także życzliwym podejściem do uczestników. Rajd jest świetnie zabezpieczony medycznie i logistycznie, ma też bardzo rozbudowaną oprawę medialną. Szybkie akcje ratunkowe (niestety i w tym roku nie obyło się bez wypadków) zapewniają dwa helikoptery. Te same zresztą, z których cały rajd jest filmowany, a zdjęcia publikowane na bieżąco na stronie i profilu MDC.

Solter MDC 18Bernard Afeltowicz tak opowiada o trasie:  - Zaczynaliśmy od jazdy atlantycką plażą odsłoniętą przez odpływ, gdzie przez 25 km nie odpuszcza się gazu ani na sekundę, aby po chwili wjechać w kamieniste, czasem błotniste rzeczne doliny rzek pełne pułapek nawigacyjnych. Stopniowo teren wznosi się ku górskim, skalistym przełęczom, gdzie bardzo ostre kamienie rozrywają najmocniejsze nawet opony... Na pierwszych 150 km straciliśmy dwie i pozostałe 250km (!) jechałem bez zapasu, czyli znacznie ostrożniej i wolniej niż bym chciał. Upał był morderczy: 36 st C w cieniu, więc w kabinie zapewne ok. 45 st, a etap długi (prawie 400 km) i w większości w trudnym terenie. Ukończyliśmy o zmierzchu zupełnie wykończeni. Warunki były jednak podobne dla wszystkich i wielu poradziło sobie gorzej niż my… Kolejne etapy to głównie jazda pofalowaną, gliniasto-kamienistą pustynią, czasem urozmaiconą kamienistymi odcinkami, a czasem długimi kilometrami jazdy po dnie wyschniętych quedów (koryta rzek okresowych) pełnych fesch-feschu, piasku lub drobnego żwiru, gdzie dosłownie gotowały się silniki, a pył i kurz nas niemal dusił. Ale były też idealnie płaskie „lustra” wyschniętych solnych jezior, na których jadąc kilometrami na wprost bije się życiowe rekordy prędkości. Im dalej od Atlantyku, a bliżej Sahary, tym klimat stawał się bardziej suchy, a piaskowe diuny, do których dotarliśmy trzeciego dnia wymagały od nas i naszych konkurentów innych kompetencji. Tu liczy się doświadczenie w wybieraniu trasy (roadbook ogranicza się do serii kilkudziesięciu „otwartych” waypointów, które należy zaliczać kolejno) i umiejętności jazdy na bardzo zredukowanym ciśnieniu. Najpierw przecięliśmy wysokie diuny w okolicach Mhamid, później dwa dni poświęcone były w większości najsłynniejszym diunom Erg Chebbi i Oueda koło Merzouga, które dosłownie pogrzebały nadzieje wielu szybkich załóg na wysokie lokaty. Swoje „5 minut” miały tu SSV, które znacząco poprawiły swoje pozycje w klasyfikacji generalnej, wyprzedzając większość aut 4x4 i buggy. Pogoda była coraz gorsza – wzmógł się wiatr, przechodząc w burzę piaskową, która zmusiła organizatorów do skrócenia piątego etapu. Dalej na północ, na płaskowyżu Rekkam, zrobiło się chłodniej (spadł nawet deszcz), a trasa zaczęła przypominać odcinki WRC, gdzie łagodne łuki szerokich szutrówek wręcz prosiły się o szybką „jazdę bokami”. Ale to jednak jest pustynia i co jakiś czas, na pozornie zupełnie płaskiej drodze czyhają na nieuważnego kierowcę dziury, poprzeczne uskoki i szczeliny. No i czasami pojawiało się głębokie błoto, którego mało kto spodziewał się na pustyni… A ponieważ to jednak nie jest WRC, to nie wszystkie przeszkody są opisane w road-booku… Nam udało się nie ugrzęznąć, ale i tak kosztowało dwukrotną wymianę (na szczęście w czasie nocnych serwisów, a nie na odcinku) przekładni kierowniczych…

Solter MDC 28Każdy etap kończy się pustynnym biwakiem. Organizatorzy nie oferują noclegów w hotelach, zresztą z reguły nie ma ich w pobliżu. Śniadania i smaczne obiadokolacje zapewnia sprawny catering, działa bar z piwem i napojami. Sanitariaty są przenośne i raczej prymitywne, ale przynajmniej można wziąć chłodny prysznic. Spanie też nie było łatwe: upał odpuszczał dopiero po północy, a hałas kilkudziesięciu agregatów prądotwórczych też nie ułatwiał zasypiania. Wstawać trzeba wcześnie rano – pierwszy motocyklista startuje o 7.00, a o kolejności startu decyduje wynik z dnia poprzedniego. Odpoczynek czeka dopiero na mecie rajdu – ceremonia zakończenia odbyła się w luksusowym hotelu w kurorcie Saidia, gdzie organizator zapewnił wszystkim pobyt „all inclusive”. Z całą pewnością jest to wspaniale zorganizowana impreza dostarczająca niesamowitych wyzwań i wrażeń. Byłoby grzechem nie wrócić tam za rok…

Polska załoga SOLTER RALLY TEAM, która wróciła na trasy afrykańskich rajdów po trzyletniej przerwie, ukończyła rajd na 8. miejscu w klasyfikacji samochodów 4x4 (na 44 startujące), co dało jej 14. lokatę w klasyfikacji generalnej (na 68 startujących aut i SSV).

Text: Bartosz Solter Rally Team, fot. Sandra Biegun, Alessio Corradini