Sukces Polaków na Baja Slovakia 2008

Slovakia2008_2Węgier Károly Fazekas zwyciężył rajd Baja Slovakia 2008, wygrywając zacięty pojedynek ze swym rodakiem Balászem Szalayem. Obaj kierowcy byli poza zasięgiem reszty zawodników - ich auta klasy T1 to światowej klasy rajdówki napędzane... 7-litrowymi (!) silnikami Chevroleta o mocy 400 KM. Dużym sukcesem jest więc rezultat Patryka i Tomasza Łoszewskich, którzy ukończyli rajd na trzecim miejscu ze stratą 17 minut do lidera. Z oesu na oes rozkręcał się Mariusz Ryczkowski, który wywalczył czwarty czas. Pech nie opuszczał Włodzimierza Grajka - jego SAM-owi nieustannie coś dolegało. Rajd ukończył z prychającym silnikiem i gasnącą elektryką.

Niedzielny etap Baja Slovakia stanowił dla zawodników oraz ich pojazdów dużo większe wyzwanie niż sobotni. W drugim dniu zawodów rajdowcy ścigali się na dziewięciu oesach, pokonując trzykrotnie ponad 36-kilometrowy OS Mikulasov i aż sześciokrotnie – krótszy (6 km), ale niesamowicie już wyjeżdżony OS Bure. W sumie – wraz z dojazdówkami – przejechali blisko 223 km. Aby było trudniej, organizatorzy zarządzili jazdę w przeciwnym kierunku niż w sobotę. Ślady były już jednak tak wyraźne, że w zasadzie nikomu roadbooki były niepotrzebne. Tym razem na szczęście pogoda – jak na listopad – dopisała: nie padało, a czasem przez chmury przedarł się nawet nieśmiały promyk słońca.

Od rana trwała zacięta walka pomiędzy dwiema gwiazdami zawodów: prowadzącym z przewagą (po sobotnim etapie) 1 minuty  i 4 sekund Szalayem, a deptającym mu po piętach Fazekasem. Początkowo Szalay odpierał dzielnie ataki, ale już na ósmym oesie Fazekas zbliżył się do niego na 10 sekund, a po dziewiątym różnica między nimi stopniała do 3 sek. Decydujące okazały się dwa ostatnie przejazdy dłuższego z oesów – Mikulasov, na których Fazekas był wyraźnie szybszy od Szalaya. Być może wynikało to z faktu, że choć obaj mają te same silniki, BMW Fazekasa za sprawą tuningu dysponuje nieco większą mocą. Z biegiem dnia wydawało się również, że Szalay stracił wiarę w sukces. Fazekas cisnął aż do mety rajdu, podczas gdy Antara Szalaya wyraźnie uspokoiła tempo (na przedostatnim oesie jechał w dodatku na kapciu).

Równie pasjonujący pojedynek, którego stawką było trzecie miejsce w zawodach, toczył się w niedzielę pomiędzy Polakami: Patrykiem Łoszewskim i Mariuszem Ryczkowskim. Po sobotnim etapie Patryk miał przewagę 4 min. i 21 sek. W niedzielę jednak Mariusz wyraźnie przyspieszył i jechał mniej bojaźliwie. Na oesach raz lepszy okazywał się czerwony SAM MRT08, a raz niebieska Orca – różnice w wynikach były minimalne: czasem chodziło o pół sekundy (OS12 i 13). Szybko stało się więc jasne, że jeśli kierowca nie popełni wyraźnego błędu, a Orca nie zawiedzie, trzecie miejsce zdobędą Łoszewscy. Patryk nie zamierzał jednak niczego pozostawiać przypadkowi i ostatnie dwa odcinki pojechał znakomicie, wyraźnie wyprzedzając swego rywala. Na finałowym OS15 Orca była tylko o 2 sekundy wolniejszy od Antary Szalaya!

- Jestem na mecie i utrzymałem trzecie miejsce, więc jestem super zadowolony! – komentuje Patryk Łoszewski. – Dzisiaj już walka była bardzo gorąca – Mariusz zdecydowanie przyspieszył i przegonił mnie na kilku odcinkach. Starałem się nie jechać na wariata, ale również dodawałem mocniej gazu. Rajd bardzo mi się podobał – jak zawsze Baja Slovakia była świetnie zorganizowana (Patryk startował także w Baja Slovakia 2006). Bez żadnych specjalnych „ekstrasów”, ale było po prostu normalnie, fajnie. Nie było przestojów, udziwnień regulaminowych. Z punktu widzenia zawodnika rajd tak właśnie powinien wyglądać. Super, super, super! Trasa – bardzo wymagająca. Trochę jestem rozczarowany, bo nie dojechało kilka załóg, które się zapowiadały. Rywalizacja mogłaby być jeszcze ciekawsza. Ale był wicemistrz Węgier (Fazekas), startował „dakarowiec” Szalay. Ich auta są niesamowite, mają ponad 400 KM, czyli prawie dwa razy więcej ode mnie, przy podobnej wadze. Na technicznych fragmentach byłem jeszcze w stanie się za nimi utrzymać, ale na prostych nie miałem już szans. Mają świetne zawieszenie, w dodatku doskonale zestrojone. Tam gdzie ja musiałem odpuszczać, bo był zakręt, oni jechali z pedałem gazu wciśniętym do deski. Istotne jest również, że mój samochód ma dwa sztywne mosty, a ich auta mają w pełni niezależne zawieszenie. To zupełnie inna liga.

- Cieszę się, że ukończyliśmy rajd na dobrym miejscu. Przed startem nie marzyłem nawet, że będę tak wysoko – mówi Mariusz Ryczkowski. – Był to mój pierwszy start w baja i wiem już na pewno, że nie będę więcej ścigał się „po dziurach” w RMPST. Szkoda, że nie udało nam się wskoczyć na podium, ale po sobotnim etapie mieliśmy za dużą stratę do Patryka, a dwa pierwsze samochody w ogóle były poza naszym zasięgiem – silniki, amortyzatory... Ale udało nam się pokonać kilka rajdówek, które na co dzień ścigają się w zagranicznych baja. Cieszy mnie to tym bardziej, bo przez ostatnie dwa lata praktycznie w ogóle się nie ścigałem. Jestem naprawdę bardzo zadowolony!

Trzeciego z naszych kierowców startujących w klasie T1 – Włodka Grajka – nie opuszczał pech (miał nr 13 - to by wiele wyjaśniało...:). Jeszcze przed południem w jego SAM-ie trzeba było dokonać chirurgicznej interwencji przy przednim kole, w którym padło łożysko, a za nim piasta i przegub. Pod koniec dnia nasiliły się choroby układu elektrycznego. – Cały czas uciekał nam gdzieś prąd – mówi Włodek. – Łączyło i nie łączyło, strasznie nami szarpało. Objawy nasilały się w trakcie trwania rajdu i po południu ledwo już jechaliśmy: nieustannie przygasały światła, szarpał silnik. Daleko nam więc do tego, by powiedzieć, że jest fajnie. Czeka nas ciężka praca zimą, by auto dopracować.

Niedzielny etap był dla nas ciężki również ze względu na trasę. Przejechaliśmy ponad 100 km oesowych, powstały już koleiny, mnóstwo dziur. Ale generalnie było bardzo fajnie, chciałbym, aby takie rajdy organizowane były w Polsce. Naprawdę warto było przyjechać! Od nas nie daleko, pieniądze niewielkie, a za to wyjeździliśmy się do bólu! Jeden tutejszy oes to jak cała runda Mistrzostw Polski.  

- Zawody bardzo mi się podobały – dodaje Rafał Ciepły. – Organizacja i trasa były bez zarzutu. Polacy mogliby się wiele nauczyć od tutejszych organizatorów – głównie pod kątem upraszczania rajdu. Nasze auto chyba ktoś zaczarował i będziemy musieli odprawić nad nim egzorcyzm. To nieprawdopodobna rzecz, aby nowy samochód tak się psuł. Zimą nad nim popracujemy.

Obok naszych T-jedynkowców w Baja Slovakia startowali również dwaj kierowcy znani z RMPST: Darek Żyła i Mirosław Tokarczyk, którzy przyjechali na Słowacji głównie po to, by zdobyć doświadczenie i zaznać smaku rajdów cross-country. Samochody i zawodnicy nie zawiedli, ale widać było wyraźnie, że rempstowskie zmoty nie mają szans konkurować z prawdziwymi rajdówkami klasy T1.

Text i foto: Arek Kwiecień/Sigma Pro

BAJA SLOVAKIA 2008 - KLASYFIKACJA KOŃCOWA KLASY T1 I T2
Miejsce Numer Klasa Zawodnicy Samochód Czas Strata
1. 5 T1/3 Fazekas Károly / Horn Albert (H) BMW X5
03:27:43.9 
-
2. 4 T1/3 Szalay Balász / Bunkoczi László (H)
Opel Antara RR
03:30:39.1
00:02:55.2
3. 3 T1/4
Łoszewski Patryk / Łoszewski Tomasz (PL)
Orca BMW
03:44:55.5
00:17:11.6
4. 14 T1/4
Ryczkowski Mariusz / Czerwiński Jacek (PL)
SAM MRT 08 BMW Sport
03:49:31.4
00:21:47.5
5. 10 T1/3
Murczin Zsolt / Hujber Imre (H)
3D Proto
03:57:31.8
00:29:47.9
... 8. 13 T1/4
Grajek Włodzimierz / Ciepły Rafał (PL)
SAM MRT 08 BMW Sport
06:08:55.7
02:41:11.8