II etap Baja Carpathia 2011 - do utraty tchu

Im dłużej trwała rywalizacja na rajdzie Baja Carpathia 2011, tym lista startowa do kolejnych odcinków stawała się krótsza. Mimo poprawy pogody trasa nie miały litości dla coraz bardziej zmęczonych maszyn, których sprawność malała z każdym nieomal kilometrem. Ponad 300 kilometrów oesowych – wydawałoby się – nie czyniło żadnego wrażenia jedynie na Mirku Zapletalu z Czech, który w cuglach zwyciężył rywalizację.

Najbardziej w kość zawodnikom dawał się najdłuższy, blisko 80-kilometrowy oes, którego spore fragmenty pokonywane były w trakcie rajdu aż czterokrotnie. I to w różnych kierunkach. Coraz większe koleiny, muldy i dziury robiły swoje. – Rajd był bardzo trudny – ocenia Piotr Domownik. – Auta grzały się, kopały, ludzie popełniali coraz poważniejsze błędy. Mój samochód niestety nie sprawował się zbyt dobrze; nie jestem z niego zadowolony. Na ostatnim oesie zawiodła niestety elektronika w silniku i musiałem zjechać z trasy. Ale do mety dotarłem i zostałem sklasyfikowany, choć otrzymałem oczywiście dużą karę.

W niedzielę wielu zawodników musiało zrezygnować z walki. W aucie Włodka Grajka zablokował się przedni napęd, finałowego oesu nie ukończył niesamowicie szybki Josef Machacek. Marcin Kruszewicz, który walczył o pierwszą piątkę, dwa ostatnie oesy pokonywał z zablokowaną przednią szperą. I źle się to dla niego skończyło… - Nie byłem w stanie opanować samochodu i na 10 kilometrów przed metą „ściąłem” drzewko, poważnie uszkadzając Bowlera – opowiada zmartwionym głosem. – Jakoś go poskładaliśmy i udało się dotrzeć do mety, ale szansa na lepszy wynik przepadła. Siódme miejsce też mnie jednak cieszy!

Zawodnicy bardzo pochlebnie wypowiadali się o organizacji rajdu i przygotowaniu trasy. – Można było niemal jechać bez pilota – zachwyca się „Domator”. – Wszystko było pięknie otaśmowane, o zakrętach ostrzegały nas odpowiednie znaki. Super!

Na „Dekorze” największe wrażenie wywarły ogromne prędkości: - W niektórych miejscach można było pędzić pewnie z dwie „paczki” – opowiada. – Oczywiście nie osiągaliśmy takich prędkości, ale naprawdę można było poszaleć. Zwłaszcza na piasku. 

Z dużymi prędkościami na Baja Carpathia obok Mirka Zapletala podróżowali zwłaszcza dwaj Węgrzy: Balazs Szalay i Karoly Fazekas, którzy do samego końca toczyli zacięty pojedynek o 2. miejsce. Zwyciężył ostatecznie Szalay z niedużą, około 10-sekundową przewagą. Najlepsza z polskich załóg – Konrad Sobecki i Rafał Marton w barwach Tamextreme wywalczyła 6. lokatę.

W klasie T2 triumfował Paweł Molgo. – No, przynajmniej T- dwójka mi się w miarę udała! – mówi zadowolony Piotr Domownik, spod którego ręki wyszła rajdówka NAC Rally Team. W narodowej klasie TH świetnie wypadł Robert Łyżwa, który uciekł swym rywalom na ponad 45 minut. Wklasie Quadów czwarte miejsce zajął Andrzej Grzyb.

Kolejna runda RMPST będzie miała miejsce w dniach 22-24 lipca na Węgrzech (czytaj: Zamieszanie wokół Prohun 500 – IV rundy RMPST. W zamian: Gyulai Várfürdő Cup).
Text: Arek Kwiecień

Baja Carpathia 2011 - wyniki końcowe:

Miejsce Zawodnicy Klasa Samochód Czas Strata
1 Miroslav ZAPLETAL-Tomas OUREDNICEK (CZE) T1 BMW X3 04:38:01,7
2 Balazs SZALAY-Laszlo BUNKOCZI (HUN) T1 Opel Antara RR 04:45:41,9 +07:40,2
3 Karoly FAZEKAS-Albert HORN (HUN) T1 BMW X5 04:45:51,4 +07:49,7
4
Andras LUKACS-Ferenc SZEGEDI (HUN) T1 Klement Corvette Impala 05:12:31,3 +34:29,6
5
Josef PELC-Alena PELCOVA (CZE) T1 Mitsubishi Pajero 05:16:35,5 +38:33,8
6
Konrad SOBECKI-Rafał MARTON (POL) T1 Mitsubishi Pajero 05:18:15,2 +40:13,5
7 Marcin KRUSZEWICZ-Piotr SARAFIN (POL) T1 Bowler Wild Cat 200 05:21:52,3 +43:50,6
9 Robert ŁYŻWA-Michał KROTIUK (POL) TH Land Rover Range 05:24:50,5 +46:48,8
10 Paweł MOLGO-Wojciech KRUPA (POL) T2 Mitsubishi Pajero 05:25:40,7 +47:39,0

fot. Konrad Jęcek:


fot. Arek Kwiecień / Sigma Pro: