Jeszcze o IV. Gyulai Várfürdő Kupa 2015 – komentarze załóg 4xDrive Team

- Był to wzorowy rajd pod wszelkimi względami – mówi Łukasz Lechowicz, a Tomasz Piec dodaje: - Zawody zorganizowane były bardzo dobrze, bez nadęcia i zostały przeprowadzone w wielkim spokoju. Wszystko działało jak trzeba.

Łukasz Lechowicz / Łukasz Solecki:

Był to dla nas już 6. start w tym dość intensywnym sezonie 2015  (12 rajdów cross-country i 4 płaskie, i jak do tej pory wszystko na podium). Pierwsze, co chciałbym powiedzieć o tym rajdzie, to: był dla nas wzorowy pod wszelkimi względami (a byliśmy na wszystkich rundach Pucharu Świata FIA i Dakarze). Biuro rajdu, park serwisowy, zabezpieczenie, oprawa, trasy - wszystko najlepszej jakości, również dla zawodników. Dla organizatora nie było problemem zamknięcie głównej ulicy w centrum 50-tysięcznego miasta i stworzenia tam bazy rajdu - co już samo w sobie jest ciężkim wyzwaniem. Aby to jeszcze lepiej wyglądało - auta przed każdym wjazdem do parku były sprawnie i szybko myte przez 6 myjek. Mechanicy dostawali czyste i suche auta.

Trasy - jak to na Węgrzech - szybkie lub bardzo szybkie, a roadbook przygotowany perfekcyjny.

Piątek: prolog - przejechany bezbłędnie - ale na końcu kara 1 h - przelot przez metę stop i cofanie - na max możliwości naszej Navary. 1. miejsce w T2.  
Sobota - to plan odrobienie godzinnej kary. Odcinek 1 i 2 - zapoznanie z trasą - nową dla nas - ale jedziemy wyprzedzając nieuważne T1-ki w rowach. Odcinek 3 i 4 - atak na maxa - pod koniec dnia mamy odrobione 30 minut.
Niedziela - co raz mniej aut w stawce - szybka jazda nie pozwala na ani chwilę rozluźnienia. Odcinek 5 i 6 - jedziemy już wszystko, co można wycisnąć z auta - gdyż trasa jest idealna i daje dużo czystej radości i adrenaliny z jazdy  - na tym odcinku dowiadujemy się, że już jesteśmy pierwsi po błędzie Zielonej Navary. Odcinek 7 i 8 - nie odpuszczamy - a mając już dokładnie opisany roadbook - możemy pojechać najszybciej jak się da   co pozwoliło nam osiągnąć czasy w okolicach aut klasy T1 (nie tych topowych, ale jednak T1).

Finalnie osiągamy 1. czas w klasie i 7. w generalnej klasyfikacji rajdu  - kolejne cenne doświadczenie i ważne punkty.
Podziękowania dla ekipy Lech-Pol 4x4 Team / 4xDrive Team za świetnie przygotowane auto i super serwis - w 100 % bezawaryjnie i szybko. Te 2 lata pokazują, że to obecnie najszybsze T2-ki w Europie.
Podziękowania również kierujemy do naszych partnerów www.lech-pol.pl oraz www.soltrade.eu.

Tomasz Piec / Gabriel Prochacki:

Drugi i ostatni dzień rajdu był jeszcze bardziej urozmaicony we wszelakie przeżycia dla naszej załogi – wystartowaliśmy do 1. odcinka 3. etapu i po 300m zanotowaliśmy spadek mocy, więc reset i tak co 1-2 min, co oczywiście zerowało metromierze, wiec jechaliśmy „na oczy i wyczucie odległości”, aby następnie po kilku kilometrach awaryjnie zaparkować w wysokim na 4-5m rowie melioracyjnym... Dłuższą prostą kończył lewy zakręt „zabezpieczany” przez lokalnego „safeciarza”, który centralnie na przedłużeniu prostej, zaraz za taśmą pozwolił stanąć mieszanej grupce kibiców oraz ustawić dwa motorki w poprzek drogi. Pedał hamulca wpadł w podłogę i przy dużej prędkości nie pomogła redukcja czy ręczny i musiałem wybrać, gdzie chciałbym się zatrzymać, więc wyszło, że rów będzie najlepszy – przeprosiny i podziękowania organizatorów za postawę fair play nie naprawią naszej Navary, ale co było robić? Po paru chwilach przyjechał traktor z sędzią technicznym i wyciągnęli nas na drogę, po czym ukończyliśmy odcinek niestety z karą czasową za przekroczony czas przejazdu. W serwisie diagnostyka pokazała, że silnik topi się w paliwie, bo wtryski podawały go zbyt dużo, dlatego kopcił nam okrutnie i przechodził w tryb awaryjny. Aby nie przepalić cylindrów przed Czarnym, samochód pozostał w Parc Ferme aż do końca rajdu.

Generalnie ukończyliśmy zawody na drugiej pozycji – gratulacje dla Łukaszów – tym bardziej że obie załogi jechały „swoje” J Poza takimi historiami jak wielki traktor i źle ustawione strefy dla kibiców, to sam rajd zorganizowany był bardzo dobrze, bez nadęcia i przeprowadzony został w wielkim spokoju. Wszystko działało jak trzeba, a włodarze Gyuli nie mieli problemu z zamknięciem głównej ulicy miasta na cztery dni, zamieniając ją  w strefę serwisową ze sceną przy głównym rondzie. Pomysł na więcej krótkich i zróżnicowanych odcinków wydaje mi się ciekawszym rozwiązaniem niż jeden dłuższy pokonywany kilka razy.

Same trasy twarde, ze sporą liczba hopek, szybkie a nawet bardzo, jedyna refleksja, jaka pojawia się po przejechaniu tych tras, to przekonanie, że jeżeli padałby tam deszcz i zmiękczył ten teren to Armageddon jest malmy pikusiem na opisanie wrażeń.

Bardzo dziękujemy naszym mechanikom i drugiej załodze – dobrze się tam prezentowaliśmy jako team 4xDRIVE i cieszę się ze złapania kolejnych punktów w FIA CEZ.

MM, fot. 4xDrive