Piach i woda - I runda RMPST 2008 w Suwałkach

RMPST2008_SuwalkiEch, gdyby każda runda RMPST tak wyglądała... Błękitne niebo, słońce (ale jeszcze niezbyt gorące), dwa ciekawe oesy położone nieopodal siebie i pozwalające bez kłopotu obserwować zmagania zawodników... I na dodatek bardzo chwalona przez kierowców, niesamowicie urozmaicona trasa. Brawa dla organizatorów z Suwałk! (o sędziach technicznych słyszałem dużo mniej pochlebne opinie...) Jedno ale - łączna długość oesów miała tylko 45 kilometrów. Wyrazy współczucia dla załóg, które, aby dostać się na rajd, przejechały całą Polskę.

Inauguracyjną rundę RMPST 2008 zwyciężył aktualny Mistrz Polski, Piotr Domownik, który – jak twierdzi – „jechał swoje”. „Domator” nie nastawia się na obronę tytułu, ponieważ koncentruje się na budowie nowego auta klasy T1. Na razie jego Subaru – jak widać – nie ma konkurencji.

Zawodnicy rywalizowali na dwóch odcinkach specjalnych: Żwirowni (a w rzeczywistości piaskowni) oraz Jeziorkach (de facto łączkach). Żwirownia-piaskownia oferowała nie tylko wielką kupę piachu, ale i całkiem dużo wody. Nawet na tyle dużo, że kilka aut się w niej utopiło i organizator zmuszony był skrócić nieco trasę. Jazda po hałdach piasku i w wodnym grzęzawisku była bardzo atrakcyjna, ale z czasem MaxiCrossy wyrobiły spore koleiny, które mocno utrudniały życie zawodnikom. Na ostatnim oesie już tylko nieliczni wyjeżdżali o własnych siłach z wody – reszcie musiał pomagać traktor. „Łączki” spodobały się, ponieważ umożliwiały jazdę z dużymi prędkościami. Jak dla mnie brakowało im jedynie hopek, które pozwoliłyby zawodnikom również nieco polatać.

Emocji i atrakcji i tak jednak nie brakowało. Darek Żyła rolował na jednej z bramek, nie bacząc na to, że na fotelu pilota zasiada jego żona, Małgorzata. Awantury w domu chyba jednak nie będzie, bo na kolejnych oesach rajdowe małżeństwo świetnie się bawiło, prowadząc auto w goglach (po wywrotce szyby oczywiście już nie było). Patryk Łoszewski z kolei jeden z odcinków przejechał  z pięknym pióropuszem dymu wydobywającym się z silnika Orki, po tym jak awarii uległa w nim turbina. Niestety nie dane nam było zobaczyć, co umie litewska załoga z klasy T1, która do rajdu wystawiła podakarowe Pajero – już na pierwszym oesie z walki wyeliminowała ją awaria skrzyni biegów.

„Domator” w „generalce” i klasie O3, „Szary” (Kazimierz Tworkowski) w klasie O2 i Patryk Łoszewski w klasie T1 – oto zwycięzcy I rundy RMPST 2008 w Suwałkach. Kolejna runda już za trzy tygodnie w Wałbrzychu – znacznie dłuższa niż zazwyczaj i w międzynarodowej obsadzie. Czyli „Hałda” inna niż zwykle.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

Powiedzieli po rajdzie:
Piotr Domownik:

- W tym roku nie nastawiam się na obronę tytułu, ponieważ koncentruję się na budowie nowego auta klasy T1, który umożliwi mi starty w zawodach międzynarodowych FIA. Do występów w RMPST 2008 podchodzę więc na luzie, co – jak widać – opłaciło się. W Suwałkach od początku jechałem spokojnie, własnym tempem. Dość szybko objąłem prowadzenie, którego nie oddałem aż do mety. Runda w Suwałkach bardzo mi się podobała ze względu na niezwykle różnorodną trasę. Były odcinki wodne, sporo ścigania się po piaszczystych wydmach, a także bardzo szybki oes przypominający zawody typu baja. Szkoda tylko, że trasa była tak krótka – liczyła nieco ponad 45 kilometrów. Kolejne zawody w Wałbrzychu zapowiadają się bardzo ciekawie. Czekają nas dużo dłuższe odcinki, a regulamin nie dopuszcza możliwości wcześniejszego zapoznania się z trasą. Poruszać się będziemy według wskazówek roadbooka, co jest standardem za granicą, ale stanowi zupełną nowość dla zawodników RMPST.  

Grzegorz Szwagrzyk:

Była to pierwsza runda organizowana w Suwałkach. Oczywiście były pewne niedociągnięcia, ale na wszystkich rundach są jakieś niedociągnięcia. Najważniejsze, że organizatorzy bardzo się starali, byli bardzo komunikatywni. Chyba pierwszy raz w historii dyrektor rajdu wysłuchał sugestii zawodników i przyczynił się do drobnych zmian, które spowodowały, że ten rajd nie zatrzymywał się, była płynność przejazdów. Chylę przed nim czoła, to nieczęsto się zdarza na naszych rajdach.
Trasa była dobrze przygotowana, bardzo widowiskowa i szybka. Było wszystko to, co lubimy najbardziej: woda, trochę błotka i piachu, i był też drugi oes – bardzo szybki. A nasze auta lubią szybką jazdę! Poziom organizacji był bardzo przyzwoity i nie wydaje mi się, aby ktokolwiek wyjeżdżał stąd nieusatysfakcjonowany.
My dzisiaj mieliśmy niezbyt szczęśliwy dzień – od początku trapiły nas awarie, problemy z elektryką, potem z wentylatorami, układem chłodzenia. Jeden z wiatraków nam się zepsuł, w efekcie samochód zagotował się. Jesteśmy zadowoleni, bo ukończyliśmy ten rajd, ale niestety bardzo dużym kosztem, bo wykończyliśmy silnik. Czeka nas teraz dużo pracy – do kolejnej rundy pozostały trzy tygodnie.
Jestem cały czas myślami z Izą, moją córką, która dziś kończy rajd Central Europe Rally. Jeśli dotrze do mety, będzie to wielka frajda dla wszystkich. To będzie jedyna polska załoga, która ukończy ten rajd. To dla niej wspaniała przygoda, po raz pierwszy uczestniczy w tak dużej imprezie. Na pewno zyska wiele doświadczeń, będzie miała wspaniałe wrażenia; znalazła się wśród najlepszych kierowców i pilotów świata.

Patryk Łoszewski:
Naszym pierwszym sukcesem jest to, że wystartowaliśmy w klasie T1 po kilkumiesięcznych przeróbkach samochodu. Modyfikacje dotyczyły w zasadzie trzech rzeczy: „wycięliśmy” całą środkową część auta i zrobiliśmy ją od nowa, aby uzyskać klatkę i w ogóle konstrukcję odpowiadające przepisom bezpieczeństwa, które po raz ostatni zmieniły się 1 stycznia 2008 roku. Druga rzecz to było założenie zwężki, a trzecia – dociążenie samochodu. Musieliśmy dodać mu 200 kilogramów, co uzyskaliśmy, montując pod podwoziem 10-milimetrowe płyty ochronne ze stali. Na silniku, który po założeniu zwężki trzeba było wystroić na nowo, mamy obecnie dwa programy; dziś korzystaliśmy z tego „mocniejszego” – 230 KM i 520 Nm.
Pierwsze niepokojące oznaki pojawiały się wczoraj po tym, jak auto z rozgrzaną turbiną wjechało do wody – przejazd miał blisko 300 metrów, a turbina cały czas była zanurzona. Dodatkowo silnik pociągnął nieco wody, która nie wpadła do środka, ale odrobina dostała się do turbiny.
Dzisiaj w połowie pierwszego odcinka moc silnika spadła mniej więcej o połowę. Przez cały rajd auto coraz bardziej dymiło, czułem, że turbina jest coraz mniej sprawna, aż w końcu na przedostatnim odcinku turbina całkowicie odmówiła posłuszeństwa. Dojechaliśmy do serwisu, gdzie wypięliśmy ją i dzięki temu – biorąc taryfę na finałowym oesie (ze startu udaliśmy się prosto na metę) – ukończyliśmy rajd. Bez turbiny nie dalibyśmy rady na piaskach, a  silnik mógłby naciągnąć wody.
Żałuję, bo gdybym miał pełną moc, mógłbym konkurować tu z czołówką. Tym autem w zeszłym roku wygrywaliśmy. Ale zaszły zmiany – silnik ma zwężkę, a waga wzrosła o 200 kilogramów. W dodatku jako jeden z nielicznych korzystałem dzisiaj z „eMTeków”, reszta jechała na MaxiCrossach. Choć koła nam się ślizgały, chcieliśmy się „uczyć” nowego ogumienia, bo w mistrzostwach Czech, w których chcę wystartować, opony kołkowe są zabronione. Pomimo problemów z turbiną oceniam, że jest nieźle!   
Dzisiejsza trasa miała dwa oblicza. Jeden z oesów był typowo rempstowski – woda, piach, nawroty w miejscu, podjazdy i zjazdy – najróżniejsze urozmaicenia. Był to odcinek trudny, ale wolny. Drugi odcinek przypominał prolog rajdu baja. Szybkie partie, dużo zakrętów pokonywanych na dużej prędkości – super, ten oes bardzo mi się podobał! Nasz kolejny start planujemy w Wałbrzychu, gdzie chcielibyśmy rywalizować równocześnie w mistrzostwach Polski oraz mistrzostwach Czech klasy T1.

Olek Sachańbinski:
To był nasz pierwszy start autem w klasie T1. Potraktowaliśmy go jako wyjazd szkoleniowy – ja dawno nie jeździłem, a moje auto jest właśnie po dużej przebudowie. Niestety już na pierwszym odcinku mieliśmy trochę problemów technicznych, ponieważ – jak się okazało – elektronika naszego auta nie została wystarczająco zabezpieczona przed wodą. Oes ukończyłem, ale otrzymałem taryfę. Problemy techniczne później zostały opanowane, ale z odcinka na odcinek jechało mi się coraz trudniej, ponieważ trasa była coraz mocniej zniszczona przez opony kołkowe pozostałych rajdówek. Swój najbliższy start planuję w Wałbrzychu, gdzie trasa ma bardziej odpowiadać autom klasy T1. Mój Land Rover ma już homologację T1 na Polskę, ale wciąż  jeszcze nie mam międzynarodowego paszportu T1.

{artsexylightbox autoGenerateThumbs="true" path="images/stories/Galerie/RMPST08_Suwalki" previewHeight="67"}{/artsexylightbox}