Riverside Baja 2017 – terenówką po płaskim

Załoga Marcin Łukaszewski - Magdalena Duhanik z offroadSPORT Łukaszewski Rally Team zajęła drugie miejsce w rajdzie Riverside Baja w Szombathely na Węgrzech. Rajd był kolejną eliminacją Mistrzostw Europy FIA CEZ i Mistrzostw Węgier w cross country i rozgrywany był równolegle z rajdem płaskim rangi mistrzostw Węgier.

Na starcie zawodów stanęło ponad 100 załóg, a część odcinków specjalnych była wspólna dla obydwu rajdów. W sumie załogi miały do pokonania ponad 330 kilometrów oesowych.

 DSC0395Łukaszewski i Duhanik zaliczyli udany rajd mimo problemów z autem - na trzecim odcinku specjalnym w BMW olsztyńskiej załogi wysiadło wspomaganie i wycieraczki, co spowodowało znaczne zmniejszenie tempa jazdy, a w konsekwencji stratę prowadzenia i spadek na czwarte miejsce. Mimo bardzo dobrego tempa w drugim dniu rajdu nie udało się odrobić ponad 4 minut straty do prowadzącej węgierskiej załogi Karoly Fazekas - Matyas Somfai, jednak Łukaszewski i Duhanik wyprzedzili dwie załogi, kończąc rajd na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej. Polacy mogą czuć się dodatkowo usatysfakcjonowani, ponieważ pokonali wyraźnie Tomasa Ourednicka i Davida Kripala jadących Fordem Rangerem, którym niedawno załoga offroadSPORT odniosła sukces w Baja Carpathia. Druga lokata pozwoliła olsztyńskiej załodze utrzymać prowadzenie w Mistrzostwach Europy FIA CEZ.

Rajdu nie ukończyła załoga Mariusz Wiatr – Artur Szczygieł, która na trzecim oesie przekroczyła limit czasu. W grupie T2 pierwsze miejsce zajął duet Tomasz Piec – Gabriel Prochacki, który pod nieobecność rywali stoczył w swojej grupie samotną walkę z czasem.

- Pierwszy odcinek specjalny pojechaliśmy udanie i wygraliśmy go z przewagą ponad 30 sekund – mówi Marcin Łukaszewski. - Wszystko zapowiadało się dobrze, ale na starcie do drugiego oesu zobaczyłem, że spod maski unosi się dym, a po kilku sekundach straciliśmy wspomaganie. Okazało się, że na silniku zablokowała się jedna z rolek i spalił się nam pasek. Po 30 kilometrach straciliśmy też wycieraczki, więc widoczność była bardzo ograniczona i rozpoczęła się walka o dojechanie do mety. Na serwisie wszystko udało się naprawić i drugiego dnia chcieliśmy odrobić ponad 4 minuty straty, ale ostatecznie udało nam się jedynie awansować z czwartego na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i to należy uznać za sukces. Sam rajd był bardzo ciekawy - najpierw mieliśmy mocno terenowe odcinki specjalne, których po Węgrzech bym się w ogóle nie spodziewał, a potem oesy typowo płaskie, co było interesującym doświadczeniem, więc wracamy do domu zadowoleni.

MM, fot. Łukasz Pączkowski/offroadSPORT

River2017