Wydrukuj tę stronę

Yekaterina 2011 – kolejne dni rosyjskiej przygody

lipiec 05, 2011
Każdy kolejny dzień Yekateriny stawał się coraz bardziej interesujący. Im dalej zapuszczaliśmy się w głąb Rosji, tym więcej ciekawych rzeczy można było zaobserwować.

Tak więc 15.06 opuściliśmy malownicze okolice jeziora Ilmen i skierowaliśmy się w stronę Sankt Petersburga. Trasa prowadziła z dala od głównych dróg, co dawało możliwość zobaczenia prawdziwej Rosji, zdecydowanie różnej od tej znanej z wielkich miast, pełnych przepychu. Po raz pierwszy w czasie trwania rajdu można było poczuć klimat tego kraju - bezkres przyrody i  czar małych wiosek, gdzie życie płynęło jakby wolniej. Spokój i sielanka dobiegły jednak końca wraz z przekroczeniem granic Sankt Petersburga. I znowu coś po raz 153_copypierwszy w czasie rajdu - duża i przytłaczająca na pierwszy rzut oka aglomeracja, w której spędziliśmy dwa dni. Na szczęście stare części Sankt Petersburga okazały się przepiękne, a wrażenie to spotęgował jeszcze nocny rejs łodzią, który tak naprawdę nie był do końca nocny, a to za sprawą białych nocy. Zjawisko to dawało się niektórym uczestniczkom rajdu we znaki, nie każdemu łatwo było zasnąć, gdy za oknem było zupełnie widno.

Drugi dzień w tym mieście upłynął na zwiedzaniu okolic – Carskiego Sioła, ze słynną komnatą bursztynową oraz pełnych przepychu ogrodów Peterhofu. Większa część rajdowej ekipy zakończyła ten dzień w lokalnej rosyjskiej restauracji nieopodal hotelu MIR, w którym nocowaliśmy.

Kolejny etap wiódł z Sankt Petersburga dalej na północ, przez miejscowości Sortowała oraz Lojmola, w pobliżu której zaplanowany był nocleg. I tu nastąpiła miła odmiana, oprócz szukania punktów na trasie rajdu, na czym polegała do tej pory rywalizacja, odbył się odcinek szybkościowy z pomiarem czasu – niektórym uczestniczkom rajdu bardzo przypadł do gustu.

Dzień następny (18.06) – kontynuacja drogi na północ, nawierzchnia już w 90% szutrowa, nieraz bardzo wyboista, ale dająca też możliwość szybkiej jazdy, a w przerwach podziwiania plenerów. Tego dnia dotarliśmy do miasta Kem nad Morzem Białym. Stąd następnego dnia udaliśmy się łodzią na Wyspy Sołowieckie, które w czasach carskiej Rosji były miejscem 204zsyłek więźniów politycznych, a w Rosji sowieckiej przeistoczone zostały w łagry o wyjątkowo ciężkim charakterze. Mimo tej niechlubnej historii warto było się tam udać, drewniane budynki, stare samochody, krowy i kozy chodzące po ulicach sprawiały wrażenie jakbyśmy cofnęli się w czasie. Ponieważ z wysp wróciliśmy późnym popołudniem, kolejny nocleg przewidziany był zaledwie 20 km dalej. Po raz kolejny w zapierającej dech scenerii.

Nadszedł ostatni dzień Yekateriny (20.06).  Kierunek – Murmańsk, do przejechania mieliśmy ponad 500 km, ale czując metę na pasem, dystans ten upłynął niezwykle szybko. Tego dnia również przekroczyliśmy koło podbiegunowe.

Po południu w konwoju wjechaliśmy do Murmańska, kolejnego dużego miasta, gdzie zlokalizowana była meta rajdu. Bazę stanowił Hotel Meridan położony w samym centrum miasta, na hotelowym parkingu 180przywitali nas lokalni dziennikarze i reporterzy. Po zakwaterowaniu w hotelu i doprowadzeniu się do ładu po trudach podróży odbyło się uroczyste zakończenie rajdu, kolacja i rozdanie nagród. Wszyscy z mieszanymi uczuciami – z jednej strony szczęśliwi, że dojechali do mety,  z drugiej nieco smutni, że to już koniec rosyjskiej przygody – oddali się świętowaniu, które jak zwykle uświetnił Romek Koperski wspaniałą grą na fortepianie.

Rajd się zakończył, ale przekonanie, że my – kobiety równie dobrze jak mężczyźni radzimy sobie w nie zawsze sprzyjających  warunkach pozostanie. Chociaż bez wsparcia chłopaków z niemieckiego serwisu w paru sytuacjach nie byłoby łatwo…

Drogie Panie, do zobaczenie za rok!

text i foto: Gosia Gongolewicz
trasek-bialy