×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/cremaster/domains/terenowo.pl/public_html/images/Zmoty/Zaba.

×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/Zmoty/Zaba

Żabogaz (2003) - Witold "Żaba" Fedorowicz

Samochód ten, choć wygląd ma nieco archaiczny, wyprodukowany został w roku 1958 i napędzany jest silnikiem Żuka, należy do najlepszych aut terenowych, jakie startują w polskich rajdach przeprawowych. Jego właściciel – Witold „Żaba” Fedorowicz - w ciągu ostatnich lat siedmiokrotnie zdobywał nim pierwsze a dwukrotnie drugie miejsca na rajdach zaliczanych do najtrudniejszych przeprawówek, jakie organizowane są w naszym kraju. Biały GAZ 69 M – w off-roadowym świecie bardziej znany jako „Żabogaz” – wygrał już z niejednym „wypasionym” Wranglerem czy Defenderem.

- Samochód ten, gdy go kupowałem w roku 1999, był już w znacznym stopniu zmodyfikowany. Pierwotnie miał on bowiem startować w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych – wspomina Witold Fedorowicz. – Jego obecny stan to tylko wprowadzone przez mnie niewielkie poprawki. Lista przeróbek, jakim poddany został poczciwy GAZ, jest bardzo długa: modyfikacji uległo jego nadwozie (zostało skrócone i „odchudzone”), zamontowano w nim klatkę bezpieczeństwa i sportowe fotele kubełkowe, wymieniono zbiornik paliwa, który teraz znalazł miejsce wewnątrz tylnej części nadwozia, a w miejscu oryginalnych progów pojawiły się masywne rury. Pojemność silnika (także zaadaptowanego z dostawczego Żuka) została rozwiercona z 2100 do 2500 cm³, a oryginale mosty zastąpione zostały mostami UAZ-a z szybkimi przełożeniami, których „dawcą” był Tarpan Honker. W zawieszeniu pozostały resory piórowe, ale w celu ich wzmocnienia każdemu z nich dołożono dodatkowe pióra. Oryginale amortyzatory ramieniowe wymienione zostały na teleskopowe. Samochód porusza się na ogromnych oponach błotnych General Grabber MT o rozmiarze 33x12.50x15, które założone są na przystosowane do użycia dętek, mocne felgi Mangels Triangular. Nieodzownym elementem wyposażenia każdej „przeprawówki” jest oczywiście wyciągarka – w tym przypadku aż dwie. Obie, produkcji amerykańskiej firmy Warn (z przodu model M8274, z tyłu HS9500), zamontowane są w taki sposób, aby w razie potrzeby mogły zostać w każdej chwili odkręcone i – na przykład – zamienione miejscami.

Choć tak zmodyfikowany GAZ odniósł już wiele sukcesów, jego właściciel jest nadal nie w pełni zadowolony: - Jego podstawowe wady są takie same jak w innych autach tej marki – kręci głową Witold Fedorowicz. - Mimo przeróbek Żabogaz wciąż ma zbyt słaby silnik (choć i tak dwa razy mocniejszy niż oryginalnego), za mały wykrzyż osi, niewystarczające hamulce, nie posiada blokad ani wspomagania układu kierowniczego. Dlatego w niedalekiej przyszłości auto ma otrzymać nowy silnik (zaadaptowany z Wołgi, podrasowany do ok. 120 KM), mosty od Nissana Partola GR (dzięki którym możliwe będzie zastosowanie hamulców tarczowych, blokad oraz większych, 35-calowych opon), wspomaganie układu hamulcowego i kierowniczego, oraz mechaniczną wyciągarkę z ciężarowego Stara (z osobnymi bębnami na przód i tył). W samochodzie ma jednak pozostać jedna wyciągarka elektryczna, która posłuży w chwili niemożności skorzystania z wyciągarki mechanicznej (np. po wywrotce; gdy zgaśnie silnik).  

Sympatia Witolda Fedorowicza do marki GAZ ma już prawdziwą historię. - W roku 1993 z wielkim trudem finansowym - za astronomiczną sumę 26 milionów złotych - zakupiłem oliwkowego GAZ-a, który był moim pierwszym samochodem terenowym - wspomina. – W ten sposób spełniły się moje chłopięce marzenia, bo w terenówkach kochałem się od pierwszego wejrzenia, odkąd zobaczyłem film „O jeden most za daleko”, a w nim Willysa. GAZ-a wyremontowałem ze swoich skromnych, studenckich środków, w czym dużo pomógł mi mój ojciec, który z zawodu jest inżynierem mechanikiem.

Pierwszym rajdem, w którym – za kierownicą swojego nowego samochodu – udział wziął Witold Fedorowicz, była wiosenna, X edycja „Wertepu” organizowana przez warszawski klub samochodów terenowych o tej samej nazwie, którego historię opisywaliśmy na łamach „Giełdy Samochodowej” przed tygodniem. – Na Wertepie dotarło do mnie, że posiadanie terenówki to dopiero początek. Można nią się także ścigać! – opowiada właściciel Żabogaza, który jest już jego czwartym samochodem tej marki. – Od tego czasu jestem uczestnikiem wszystkich Wertepów. Od trzech lat nie występuję w roli zawodnika, ale pomagam jako sędzia, a raz nawet byłem komandorem rajdu.

Starty w rajdach stały się wielką pasją Witolda Fedorowicza. Swoje pierwsze zwycięstwo odniósł w roku 1997 na rajdzie w Olecku. Potem przyszły sukcesy w trudnych rajdach przeprawowych: Pomeranii i Żelaznej - między innymi w latach 1999-2000 trzykrotne zwycięstwo Pomeranii. Jego ostatnim osiągnięciem jest zajęcie pierwszego miejsca w Pucharze Ekstremalnych Rajdów Przeprawowych Samochodów Terenowych „Żelazna 2002”.  Współautorem wszystkich sportowych sukcesów „Żaby” jest „Stanley”, czyli Artur Pawlak – drugi etatowy załogant ekstremalnego Gazika. - Nie wyobrażam sobie innej sytuacji – stwierdza Witold Fedorowicz. - Choć bardzo się różnimy i często z tego powodu wynikają ostre spięcia, to jednak jesteśmy z sobą bardzo zgrani i dobrze się rozumiemy. Na rajdach obaj dajemy z siebie wszystko, nie zwracając uwagi na otoczenie i konsekwentnie dążąc do celu. Obaj lubimy dostać w kość i wracać do domu zmęczeni do upadłego.

Oprócz występów na rajdach w kraju Witold Fedorowicz ma na swoim koncie również niezły wynik osiągnięty zagranicą w słynnym rajdzie Berlin-Wrocław w roku 2000. Tym razem wystąpił jednak w roli pilota, startując Nissanem Patrolem w załodze z Robertem „Zielonym” Woźnickim. Dwudzieste ósme miejsce na blisko sto rajdówek do dziś jest wciąż najlepszym rezultatem polskich zawodników. – Rajd ten wywarł na mnie ogromne wrażenie – opowiada „Żaba”-pilot. - Prawie tysiąckilometrowa trasa, kilkusetkilometrowe odcinki specjalne, ponad dwieście maszyn, ogromne emocje i możliwość rywalizacji z rajdówkami, z których niejedna brała udział w „Dakarze”... Jest to niesamowite przeżycie. Bardzo chciałbym tam wrócić, ale – z przyczyn finansowych – od dwóch lat jest nam jakoś nie po drodze... W tym roku jednak znów się szykujemy!

autor: Arkadiusz Kwiecień

fot. Jacek Balk

Artykuł opublikowany w "Giełdzie Samochodowej" , nr 18/2003 (774) z dnia: 4 marca 2003 roku

{gallery}Zmoty/Zaba{/gallery}