Żegnamy Darka Lorka

IMG_0303Jeszcze w sobotę robiłem zdjęcia na piaszczystych terenach w okolicach Bukowna. Wciąż wypatrując ciekawych, dynamicznie jadących załóg, by uchwycić ich zmagania na zdjęciach. Nawet przez chwilę nie spodziewałem się informacji, która w poniedziałkowy poranek całkowicie mnie zmroziła.

Gdy przeczytałem komunikat Grupy 4x4, nie mogłem w to uwierzyć. Pojawiło się tysiąc pytań na minutę. Dlaczego, jak, kiedy i tak dalej… Jeszcze w zeszłym roku razem z Darkiem Lorkiem śmialiśmy się z różnych rzeczy tuż przed startem do kolejnych OS-ów.

Poznaliśmy się w sezonie 2009, właśnie na eliminacjach Seria 4x4, kiedy sam startowałem – nawet podejmowaliśmy próby rywalizacji. Dał się poznać z tej strony, z której go wszyscy znali – z tej dobrej, według której żył. O tym mówił ksiądz podczas mszy świętej w Chomranicach. Darek zawsze był pomocny i uśmiechnięty. W towarzystwie wprowadzał dobrą atmosferę. Razem snuliśmy plany, co do nowych konstrukcji na przyszłe sezony. Każdy próbował odwodnić wyższość własnego pomysłu. Z góry wiedziałem, że Nissan Patrol Piotra "Anatola" Kowalczyka, którego pilotem był Darek, był przez nas nie do pokonania, jednak można było z nim na ten temat podyskutować w przyjacielskiej aurze. Chętnie udzielał wskazówek, jak coś poprawić, czego można się spodziewać na trasie - z informacji tych korzystał mój pilot, równie gorąco go wspominający.

Na uroczystości pogrzebowe przybyło tak wiele osób z różnych środowisk związanych z jego życiem, że ciężko było się zmieścić na przykościelnym terenie. Była rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, koledzy strażacy i znajomi z rajdów terenowych. Zjechali się z różnych stron Polski.

Żegnaliśmy Darka w zadumie, zastanawiając się nad zmiennością kolei losu. Kiedy ksiądz zakończył modlitwę nad grobem, popłynęła melodia z saksofonów, później zawyły syreny wozów strażackich. Wtórował im ryk silników samochodów rajdowych, które stały w pożegnalnym szpalerze. Serca nam pękały.

Kamil Jabłoński